Ani Francja, ani Anglia nie chciały zjednoczonych Niemiec – czytamy w artykule dziennika "Times", prezentującym wyniki badań nad archiwum radzieckiego Politbiura. Prezydent Francji mówił, że "poleci na Marsa", jeśli tak się stanie. Margaret Thatcher miała stwierdzić, że to zdestabilizuje światowy ład, zagrozi bezpieczeństwu i obecnemu układowi granic.
Notatki, które zawierają te ostre słowa, zostały wywiezione z Moskwy przez historyka i pisarza Pawła Strojłowa z archiwum fundacji Michaiła Gorbaczowa. Gdy Gorbaczow stracił władzę w 1991 roku, kopie dokumentów Biura Politycznego powędrowały z jego biura do fundacji jego imienia.
Strojłow, który prowadził tam badania, zorientował się jak ważne materiały znajdują się w zasobach fundacji – po czym skopiował fragmenty przeszło 1000 transkrypcji rozmów z archiwum Politbiura i przewiózł je do Londynu. Zrobił to w samą porę – niedługo później zbiory z zapisami rozmów z liderami Zachodu i inne transkrypcje z Biura Politycznego opieczętowano.
Thatcher: zróbcie coś z tym
Dwa miesiące przed upadkiem muru w rozmowie z prezydentem Rosji Michaiłem Gorbaczowem premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher przekonywała go, że ani Wielka Brytania, ani inne kraje zachodniej Europy nie chcą zjednoczenia Niemiec. Z transkrypcji rozmowy ma też wynikać, że domagała się, by ZSRR zrobił co może, by temu zapobiec. Twierdziła, że w interesie Zachodu nie leży upadek Układu Warszawskiego, miała zapewniać Gorbaczowa, że nie będzie naciskać na dekomunizację wschodu Europy i że nie uczyni nic, co mogłoby zagrażać bezpieczeństwu ZSRR.
– Nawet 20 lat po fakcie takie uwagi z pewnością wywołają wrzenie – komentuje "Times", tym bardziej, że sama Thatcher przyznawała, że to co mówi, różni się od oficjalnych komunikatów NATO i zachodniej dyplomacji. "Żelazna Dama" prosiła Gorbaczowa, by nie przykładał do nich zbyt dużej wagi. Mówiła także, że zjednoczenie Niemiec może prowadzić do zmiany powojennych granic, a poza tym może zdestabilizować sytuację na świecie i jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa.
Zapisy wskazują też, że Kreml był zagubiony w obliczu rebelii wstrząsającej Wschodnią Europą - pisze "Times". Wynika z nich też, że Gorbaczow nienawidził wielu swoich bratnich przywódców – Erica Honeckera nazywał np. ... "dupkiem".
Kreml zastanawiał się także, czy nie uprzedzić Niemców i nie zburzyć muru swoimi siłami.
Mitterand "odleci na Marsa"
Zburzeniem muru zaniepokojona była także Francja. To wnioski z notatek ze spotkania doradcy prezydenta Francoisa Mitteranda z doradcą Gorbaczowa Vadimiem Zagładinem w Kijowie, miesiąc po zburzeniu muru, a więc jeszcze przed zjednoczeniem, do którego oficjalnie doszło w październiku 1990 roku. Attali stwierdził, że Francja jest "zdezorientowana" z powodu tego, że Moskwa nie chciała interweniować we wschodnich Niemczech. – To wywołało strach graniczący z paniką - miał mówić wysłannik Mitteranda. Zapewnił, podobnie jak Thatcher, że francuski rząd nie chce zjednoczenia Niemiec, choć zdaje sobie sprawę, że to ostatecznie nieuniknione.
W kwietniu 1990 roku, 5 miesięcy po obaleniu muru, Attali mówił nadal, że perspektywa zjednoczenia powoduje zgrozę polityków we Francji, a prezydent Mitterand miał mówić, że jeśli tak się stanie "odleci na Marsa".
Z kolei w dzienniku Anatolija Czernajewa, który zajmował się na Kremlu kontaktami z liderami krajów bloku komunistycznego, znajduje się wzmianka o tym, że Mitterand proponował nawet ZSRR sojusz wojskowy, by zapobiec zjednoczeniu zachodniego sąsiada, "pod przykrywką współpracy wojskowej przy zwalczaniu skutków katastrof naturalnych".
Jak zauważa "Times", do zjednoczenia doszło dopiero po roku od zburzenia muru, po wielu turach twardych negocjacji obu części Niemiec oraz ZSRR, Wielkiej Brytanii, Francji i USA.
Źródło: timesonline.com
Źródło zdjęcia głównego: TVN24