Tego wypadku można było uniknąć, gdyby urzędnicy wykazali się większą odpowiedzialnością. Mieszkaniec wsi Krępnica bezskutecznie prosił gminę o zgodę na wycięcie drzewa. Dąb pod naporem wiatru przewrócił się i uszkodził dom oraz budynek gospodarczy.
W czwartek w Krępnicy k. Bolesławca było podobnie, jak w wielu innych regionach kraju. Po upalnym dniu przyszło nagłe ochłodzenie, chmury, ulewa i wiatr, który w porywach osiągał 130 km/h.
Mieszkańcy liczą straty. Jest wśród nich także Paweł Cebrowski. Tyle, że w jego przypadku kłopotów można było uniknąć, gdyby urzędnicy zareagowali. Mężczyzna bezskutecznie prosił o wycięcie drzewa, które rosło na jego podwórku. Wielokrotnie przekonywał, że dąb jest spróchniały i stanowi zagrożenie.
Urzędnicy przyjechali, obejrzeli i nic
- Prosiłem o wycięcie tego dębu - mówi mężczyzna, nie ukrywając rozgoryczenia. Ale gminni urzędnicy, którzy przyjechali na posesję, uznali, że drzewo jest w dobrym stanie.
Stary dąb nie wytrzymał jednak naporu wiatru i w czwartek złamał się, niszcząc dom i budynki gospodarcze, w których zginęło kilkadziesiąt sztuk zwierząt.
- Kurnik zawalony, kurczaki i kaczki leżą w środku - relacjonuje sąsiad poszkodowanego gospodarza, Leszek Krzyśko.
Straty są dla Cebrowskiego tym dotkliwsze, że nie był ubezpieczony. Pociesza się tylko tym, że nie ucierpiał nikt z domowników.
Nie pierwsze przewrócone drzewo
Mieszkańcy podkreślają, że decyzja gminy o niewycinaniu dębu dziwi tym bardziej, że to nie pierwsze drzewo, które zawaliło się na terenie tego gospodarstwa. W zeszłym roku w czasie letniej burzy wiatr złamał tu potężny kasztanowiec.
Roman Jaworski z Urzędu Gminy w Bolesławcu nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego urzędnicy nie zareagowali na prośby gospodarza. - To będzie sprawdzane - mówi. I dodaje, że sprawdzone będzie również to, czy wniosek (o wycięcie drzewa - red.) został w ogóle złożony, jakby zapominając, że na posesji Cebrowskiego pojawiła się gminna komisja, która oglądała dąb.
Kolejne zagrożenie?
Tymczasem gospodarz wskazuje kolejne drzewo do wycięcia z jego posesji. - Teraz niech przyjadą i tę lipę mi wytną. Ja jej tu nie chcę, bo ona teraz sąsiadowi zagraża - ostrzega Cebrowski.
- Jeszcze moment i lipa wyląduje na dachu. Jakby ją ścięli, to by dobrze było - wtóruje mu sąsiad Tadeusz Pawlikowski.
mac/tr
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24