Pan Jakub nie ma już długów u wierzycieli. Spłacił ich, a ci ponad roku temu wystąpili do komornika o umorzenie egzekucji. Zazwyczaj w takich momentach problemy przedsiębiorców się kończą. Pana Jakuba dopiero się zaczynały.
Komornik milczał, postępowań nie umarzał, a gdy się odezwał, zażądał pieniędzy za swoją pracę. Pan Jakub się zawziął. Komornik też - dom pana Jakuba, wart grubo ponad milion, miał pójść pod młotek. Absurd przerwał dopiero sąd.
W poniedziałek Sąd Rejonowy w Łodzi zdecydował, że "licytacja jest bezprzedmiotowa" i postanowił umorzyć postępowanie egzekucyjne w całości. Zaznaczył jednak, że pieniądze, których żąda komornik - osiem tysięcy złotych - należą się mu. Zgodnie z decyzją sędziego komornik musi się jednak domagać uiszczenia całej kwoty w "najmniej uciążliwy sposób dla dłużnika". - I tak będzie. Dlatego chcę się dowiedzieć jaka forma byłaby dla dłużnika najlepsza - tłumaczył jeszcze w budynku sądu Adam Pietrak.
Problem jednak w tym, że taki sposób może się nie znaleźć, bo pan Jakub Mąkosza nadal uważa, że całej sprawy by nie było, gdyby urzędnik nie złamał prawa. - Ja bym to zapłacił, bo mnie na to stać. Ale jak coś takiego się zaczyna to do upadłego - zaznacza.
"Egzekucja" trwa
Problemy łódzkiego przedsiębiorcy zaczęły się dawno temu, bo jak sam tłumaczy, "w jego biznesie bywa różnie". - Raz ma się szczęście w interesach, raz nie - opowiada redaktorowi "Gazety Wyborczej". - Importowałem różne surowce z Białorusi. Głównie akryl. Wagony stały kilkanaście dni na dworcu Łódź Kaliska, bo celnicy akurat ogłosili strajk włoski. Pech.
Pech, nie pech, płacić trzeba (na przykład PKP za to, że skład stoi na bocznicy). A Mąkosza nie miał z czego. Wpadł więc w długi. Spłacał jak mógł, a że często nie mógł, do jego drzwi zaczął pukać komornik. - Wtedy spłacałem jemu. Nie wiedziałem jednak, że można spłacać komornika i spłacać, a dług ciągle jest i odsetki rosną. Bo z pierwszej raty komornik bierze lwią część do kieszeni jako wynagrodzenie. Nazywa się to "opłatą egzekucyjną" - żali się przedsiębiorca.
Długów nie ma, komornik pracuje
W końcu jednak biznes znów zaczął przynosić zyski i łatwiej było spłacać wierzycieli. Ponad rok temu wszyscy wystąpili do komornika o umorzenie egzekucji. Ale Adam Pietrak spraw przeciwko Mąkoszy nie umarzał. Telefon w jego kancelarii milczał.
- Jak egzekucje były w toku, to wiadomo, że komornik na tym zarabiał. Z tego żyje. Jak pospłacaliśmy długi, to chyba nie był zadowolony. W końcu zażądał od nas 8 tys. zł za swoją pracę od czasu gdy wpłynęły do niego wnioski od wierzycieli - tłumaczy żona pana Jakuba.
Przedsiębiorca się zawziął i powiedział, że nie zapłaci. Ale komornik też nie zamierzał rezygnować ze "swoich" pieniędzy. W końcu zażądał więc licytacji jego domu.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24