Nawet co piąta para w Polsce mierzy się z problemem niepłodności. Lekarze mówią o wielu przyczynach, ale i o sposobach ich rozwiązania. Walka o spełnienie marzenia o dziecku w Polsce wymaga siły i pieniędzy. Ministerialny program refundacji in vitro trwał tylko trzy lata. Łatwiej jest w dużych miastach - niektóre samorządy oferują dofinansowanie. Materiał magazynu "Polska i Świat".
- Trudno jest postawić obok swojego imienia i nazwiska słowo "niepłodność" – mówi dr Urszula Ajdacka-Matczuk, która jest lekarzem położnikiem. Po roku starań o ciążę zrozumiała, że bez pomocy medycyny może się po prostu nie udać. - Pamiętam ten moment, kiedy koleżanka z pracy wiedząc, że staramy się od jakiegoś czasu o ciążę, powiedziała: "no Ula, twoja niepłodność…" i ja byłam z tego powodu bardzo zdenerwowana, bo nikt nie potrzebuje takiego określenia – dodaje.
Okazało się, że w zajściu w ciążę przeszkadza jej endometrioza - do tego, żeby na świecie pojawiła się Julianka, potrzebna była tylko jedna próba zapłodnienia in vitro. I choć Ajdacka-Matczuk widziała niejeden poród i niejedną szczęśliwą matkę, 10 dni temu matczyne emocje były sporym zaskoczeniem. - Nie spodziewałam się, że to jest takie uczucie. Pewnie każda mama, która obchodziła swoje święto, to jest w stanie zrozumieć – podkreśla.
Co piąta para mierzy się z problemem niepłodności
O rozwoju metod leczenia niepłodności i współpracy naukowej w badaniach medycyny rozrodczej rozmawiali w piątek w Warszawie eksperci z całego świata podczas międzynarodowego sympozjum.
- To już jest nasze dziewiąte międzynarodowe spotkanie. Ono służy wymianie informacji, edukacji. Pierwszy dzień jest zawsze złożony z wykładów tylko osób z zagranicy – wyjaśnia prof. Sławomir Wołczyński, kierownik Kliniki Rozrodczości i Endokrynologii Ginekologicznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
Jednym z uczestników sympozjum jest prof. Juha Tapanainen, główny lekarz Wydziału Położnictwa i Ginekologii Uniwersytetu Helsińskiego i były przewodniczący Europejskiego Towarzystwa Rozrodu Człowieka i Embriologii. - Dzięki in vitro urodziło się do tej pory 10 milionów dzieci na całym świecie, co oznacza, że w większości krajów europejskich mniej więcej od 5 do 7 procent dzieci rodzi się dzięki technikom wspomagania rozrodu – mówi.
Dla wielu osób zapłodnienie in vitro to jedyna szansa na zostanie rodzicem. Z problemem niepłodności mierzy się nawet co piąta para w Polsce. - Około jedna trzecia to są powody ściśle związane z czynnikiem żeńskim, czyli po stronie pacjentki, jedna trzecia po stronie męskiej i jedna trzecia są wspólne lub tak zwany czynnik idiopatyczny o nieznanej przyczynie – stwierdza ginekolog Katarzyna Kozioł z Przychodni Leczenia Niepłodności Novum.
Powodem może być endometrioza, zespół policystycznych jajników czy niedrożne jajowody. - Coraz więcej mamy tak zwanej męskiej niepłodności, czy bardzo słabych parametrów nasienia, zmniejszającej się liczy plemników w nasieniu albo w ogóle ich braku. Wtedy poszukujemy plemników w jądrach lub najądrzach – wyjaśnia Katarzyna Kozioł.
Dofinansowanie do in vitro oferują niektóre samorządy
W Polsce ministerialny program refundacji zabiegów in vitro trwał tylko trzy lata i skończył się w 2016 roku. - W programie ministra zdrowia urodziły się ponad 23 tysiące dzieci i one się jeszcze rodzą. Ja mam jeszcze pojedyncze ciąże z programu ministra zdrowia – mówi prof. Sławomir Wołczyński. Teraz Polacy mogą liczyć na dofinansowanie w ramach programów samorządowych. Możliwe jest to między innymi w Warszawie, Sosnowcu, Łodzi, Kielcach, Wrocławiu i Sopocie.
- Jest to procedura droga, ale w długofalowym działaniu bardzo ekonomiczne opłacalna, ponieważ te dzieci będą pracowały na podatki, emerytury. Będą wnosiły ten wkład w rozwój społeczeństwa – podkreśla kierownik Kliniki Rozrodczości i Endokrynologii Ginekologicznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
Źródło: TVN24