We wrześniu Paul W. Jones kończy misję w Warszawie. W rozmowie z Radomirem Witem ambasador Stanów Zjednoczonych podsumowuje swój trzyletni pobyt w Polsce i odpowiada na najważniejsze pytania dotyczące relacji między naszymi krajami.
- Pobyt w Polsce był wspaniałym doświadczeniem - podkreślał w rozmowie z TVN24 Paul Jones. - Dla mnie, dla mojej żony i dzieci był to czas nawiązywania przyjaźni, które zawsze będziemy cenić. Była to też okazja, by odnowić kontakt z polską rodziną ze strony mojej żony. Przygarnęliśmy nawet polskiego psa z Gdyni - opowiadał.
Pytany o największe wyzwanie, z którym musiał zmierzyć się w czasie pobytu w Polsce czy najważniejszy moment swojej misji, stwierdził, że takich chwil było bardzo wiele.
- Przeszliśmy długą drogę - zaznaczył. - Ważny był szczyt NATO, moment rozmieszczenia amerykańskich wojsk w Polsce, związane z tym decyzje, sposób, w jaki z powodzeniem je wdrażaliśmy czy polsko-amerykański szczyt gospodarczy, podczas którego spotkała się rekordowo liczna grupa przedsiębiorców z obu naszych krajów, dzięki czemu udało się naprawdę pogłębić nasze relacje handlowo-inwestycyjne - wyliczał.
- W sposób szczególny zależało mi też na rozwoju programów wymiany młodzieży. Trzy lata temu, kiedy przyjechałem do Polski, zainaugurowaliśmy program wymiany dla licealistów, który bardzo się rozwinął. To jest niezwykle budujące dla relacji między naszymi krajami - zwrócił uwagę ambasador Jones. - Kiedy zaczynaliśmy, do dyspozycji mieliśmy niewielką pulę miejsc, a zgłosiło się niemal dwa tysiące Polaków. Cały czas jest spore zainteresowanie tymi wyjazdami, zwykle do małych miejscowości, nauką w lokalnych szkołach. Ci młodzi ludzie będą w przyszłości ambasadorami w relacjach między naszymi krajami, bo naprawdę rozumieją Polskę i USA oraz wagę naszego sojuszu - wskazał.
Amerykańskie wojska w Polsce
Zapytany o to, czy możliwa jest stała obecność amerykańskich wojsk w Polsce, ambasador zauważył, "że należy rozważać tę kwestię w kontekście tego, jak dużo udało nam się osiągnąć w stosunkowo krótkim czasie".
- Decyzje podjęte za prezydenta Obamy były realizowane. Te działania zostały wzmocnione i są kontynuowane w poszerzonym zakresie przez administrację prezydenta Trumpa - tłumaczył.
- Teraz mamy w Polsce w dowolnym momencie tysiące amerykańskich żołnierzy w gotowości bojowej, podczas gdy na początku mojej kadencji było zaledwie około dwustu żołnierzy lekko uzbrojonych. Nie zapominajmy też o wpływie, jaki to ma na zdolności polskich i amerykańskich żołnierzy, którzy razem uczestniczą w ćwiczeniach i szkoleniach, a także na bliższą i bardziej zintegrowaną współpracę naszych przemysłów zbrojeniowych, co w efekcie zwiększa ich obopólny potencjał. Podpisano kilka istotnych kontraktów zbrojeniowych, firmy nawiązały współpracę. Jest to dobre z punktu widzenia obronności, tworzenia miejsc pracy i dla naszych relacji handlowych - wskazał.
Odnosząc się do stałej obecności wojsk USA w Polsce, powiedział, że jest to "z pewnością przedmiotem rozmów".
- Odbywają się rozmowy, bo tak powinno być. Dotyczą one tego, co jest najlepsze z wojskowego punktu widzenia, pod kątem realizowania naszych zobowiązań wynikających z artykułu 5 Traktatu Północnoatlantyckiego wobec Polski i całej wschodniej flanki - wyjaśnił. - Rozważane i analizowane jest to, które elementy powinny być rotacyjne, ruchome, żebyśmy mogli dokonać szybkiego przerzutu, sprawnie, wzdłuż całej wschodniej flanki, bo to bardzo duża flanka do obrony, a które powinny być stałe. Myślę, że właśnie te kwestie są omawiane - dodał.
Przyznał jednocześnie, że za wcześnie, by mówić o jakichkolwiek decyzjach. - Myślę, że do podjęcia decyzji minie jeszcze trochę czasu, ale najważniejsze jest to, że rozmowy trwają - podkreślił.
Bezpieczeństwo energetyczne i Nord Stream 2
Jones został również zapytany o Nord Stream 2, czyli projekt liczącej 1200 km dwunitkowej magistrali gazowej przez Morze Bałtyckie z Wyborga w Rosji do Greifswaldu w Niemczech. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 roku. Polska, kraje bałtyckie i Ukraina sprzeciwiają się temu projektowi. Partnerami rosyjskiego Gazpromu są zachodnie firmy energetyczne: austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper, francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell.
Jak zaznaczył amerykański ambasador, "bezpieczeństwo energetyczne jest częścią naszego bezpieczeństwa".
- Dywersyfikacja źródeł energii oznacza bezpieczeństwo energetyczne. Stany Zjednoczone mogą w tym obszarze bardzo pomóc. Podejmujemy bardzo aktywnie działania w Polsce i całym regionie, także w ramach inicjatywy Trójmorza, która naszym zdaniem jest bardzo ważnym czynnikiem w zintensyfikowaniu współpracy na wschodniej flance dzięki prawdziwie wolnorynkowemu przepływowi różnych źródeł i rodzajów energii - wyjaśnił.
- W tym kontekście jasne jest, że Nord Stream 2 jest projektem, na który Stany Zjednoczone się nie zgadzają. Uważamy, że zwiększy on uzależnienie od jednego dostawcy, za pośrednictwem jednego kanału, co ograniczy dywersyfikację i tym samym bezpieczeństwo - podkreślił.
Jones przyznał, że projekt to "bardzo gorący temat rozmów, który poruszano podczas szczytu NATO z prezydentem Trumpem i spotkania prezydentów Trumpa i Putina".
- Uważnie analizujemy kroki, które możemy podjąć, by wesprzeć dywersyfikację, a nie działania prowadzące do uzależnienia - powiedział.
Pytany o to, czy rozwój projektu może w przyszłości przynieść negatywne konsekwencje dla solidarności Unii Europejskiej, Jones wskazał, że "mamy do czynienia z wyraźnie odmiennymi punktami widzenia".
- Z biegiem czasu obserwuję ewolucję poglądów i rosnące zrozumienie, że nie jest to projekt stricte komercyjny. Myślę więc, że na tym etapie wszyscy już się zgodzą, że projekt ten ma aspekty polityczne i geostrategiczne. To już krok w stronę jakiegoś konsensusu - ocenił.
Współpraca gospodarcza
W kwietniu w Warszawie odbył się Polsko-Amerykański Szczyt Gospodarczy, jedno z najważniejszych wydarzeń dotyczących relacji obu krajów w zakresie wymiany handlowej i inwestycji.
Jak wskazał ambasador, "wiele amerykańskich firm działa w Polsce od początku lat 90. XX wieku", a "amerykański biznes był i jest częścią wspaniałej historii polskiego rozwoju gospodarczego na przestrzeni ostatnich niemal 30 lat".
- Jesteśmy bardzo dumni z roli amerykańskiego kapitału i amerykańskich przedsiębiorstw oraz obopólnej współpracy. Nasz styl prowadzenia działalności gospodarczej usprawnia cały ekosystem z korzyścią tak dla Polski, jak dla USA - tłumaczył. - Uważam, że przedsiębiorstwa, które działają w Polsce od dawna reinwestują, ponieważ mają pewność i przekonanie, że Polska jest dla nich dobrym rynkiem. Są też firmy, które dopiero analizują, gdzie w tym regionie Europy zainwestować. One zwykle mają więcej wątpliwości, bo są tu nowe - zauważył.
- Zwracają się więc do nas z pytaniami o takie kwestie jak transparentność, przewidywalność środowiska gospodarczego. Szczerze mówiąc, w ostatnim czasie przyjęto pewne przepisy prawa, które były zaskoczeniem dla zagranicznych przedsiębiorców oraz - to mogę potwierdzić - przedsiębiorców amerykańskich - przyznał. - Takie firmy bardzo ostrożnie analizują prawdopodobieństwo braku przewidywalności na interesujących ich rynkach. Od wyników analiz zależy, czy zdecydują się zainwestować w Polsce, czy w innym kraju, choć pewien poziom nieprzewidywalności można zaobserwować w każdym kraju - zwrócił uwagę.
Praworządność
Pytany o to, jak ważna jest praworządność, Jones wskazał, że na tę kwestię należy spojrzeć "z kilku perspektyw".
- Jedną z nich jest perspektywa biznesowa. Polska cieszy się dobrą reputacją w zakresie nienaruszalności kontraktów i, moim zdaniem, każde nowe przedsiębiorstwo na polskim rynku przyjrzy się sytuacji i zada sobie pytanie, jak będzie wyglądało przestrzeganie kontraktów w przyszłości - powiedział.
- Sposób organizacji sądownictwa także jest istotnym czynnikiem - stwierdził. - Można na tę kwestię spojrzeć też z perspektywy fundamentalnych wartości oraz sposobu, w jaki te wartości są wyrażane i uwzględniane w danym systemie rządów. Jesteśmy Amerykanami, naszą drugą naturą i elementem naszej tożsamości jest traktowanie nieograniczonej wolności słowa, wolności mediów, niezależności poszczególnych władz państwowych, które nawzajem się kontrolują - jako fundamentów demokracji, a także sposobów na zagwarantowanie ograniczenia władzy, co naszym zdaniem zapewnia obywatelom wolność - zaznaczył.
Zwrócił jednak uwagę, że "każdy kraj ma nieco inne podejście do tych spraw".
- Najważniejsze jednak jest, byśmy się nawzajem rozumieli, jak traktujemy te kwestie, jak chronimy i podtrzymujemy podstawowe wolności. To obecnie gorący temat w dyplomacji, ale także w rozmowach w znacznie węższym gronie, z biznesem - przyznał.
Sąd Najwyższy
Zapytany o to, co sądzi o zmianach przeprowadzanych w Sądzie Najwyższym ambasador podkreślił, że Stany Zjednoczone "głęboko wierzą w fundamentalne zasady podziału władzy i niezależności sądownictwa".
- Sposób realizacji tej zasady to pytanie, na które odpowiedzieć muszą sobie Polacy - podkreślił.
- Przestrzeganie tej kwestii na arenie międzynarodowej ma pewien wpływ na relacje polityczne, a w pewnych okolicznościach może mieć też wpływ na decyzje biznesowe. Moja praca polega między innymi na tym, by sprawić, że kwestia ta jest brana pod uwagę i żeby wszystkie zainteresowane strony jak najlepiej ją rozumiały - tłumaczył. - Bardzo się cieszę, że mogłem wyjaśnić stanowisko USA w tej sprawie, głównie w trakcie spotkań nieoficjalnych. W niektórych przypadkach Departament Stanu wydawał publiczne oświadczenia, kiedy dochodziliśmy do wniosku, że to konieczne. Jednak kluczowe jest tu przede wszystkim porozumienie - ocenił.
Ustawa o Instytucie Pamięci Narodowej
27 czerwca Sejm uchwalił, Senat przyjął bez poprawek, a prezydent podpisał nowelę ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Nowelizacja uchyliła artykuły: 55a, który groził karami grzywny i więzienia za przypisywanie polskiemu narodowi i państwu odpowiedzialności między innymi za zbrodnie III Rzeszy Niemieckiej i 55b, który głosił, że przepisy karne mają się stosować do obywatela polskiego oraz cudzoziemca - "niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu".
Po przyjęciu poprzedniej wersji przepisów swoje zaniepokojenie wyrażały między innymi Stany Zjednoczone.
Zapytany o to, czy nowe zmiany są dobre, ambasador Jones przypomniał, że USA publicznie oceniły ten krok jako "bardzo pozytywny". - Głęboko w to wierzę. Żadnemu rządowi nie jest łatwo podjąć pewne kroki, a potem zmienić kierunek i usunąć - tak jak w tym przypadku - sankcje karne. Myślę, że było to mądre posunięcie, ponieważ wcześniejsze skutki były bardziej negatywne niż pozytywne - stwierdził. Dyplomata ocenił, że choć Stany Zjednoczone i Polska współpracują ze sobą w tej dziedzinie, to wciąż "można zrobić więcej, jeśli chodzi o pamięć historyczną, poszanowanie pamięci historycznej, związanej zarówno z Holokaustem, jak i II wojną światową - w Polsce i na całym świecie".
- Współdziałanie między amerykańskim muzeum Holokaustu a polskim instytucjami, muzeami i archiwami IPN jest kluczowe. Realizujemy też sporo programów wymiany dla historyków, archiwistów, nauczycieli, profesorów, i polskich, i amerykańskich, by byli w stanie w pełni przekazać historię, by kary były niepotrzebne - podkreślił. - Potrzebujemy raczej edukacji i dialogu obejmującego wątpliwości, które się pojawiają - wskazał.
Spotkanie Duda-Trump
Jones był również pytany o to, czy możliwe jest w najbliższych miesiącach spotkanie Andrzeja Dudy z prezydentem USA Donaldem Trumpem.
Ambasador zaznaczył, że "to Biały Dom wydaje oświadczenia w sprawie spotkań prezydenta". - Ja nie mam nic w tej kwestii do przekazania. Informacje na ten temat przychodzą z Białego Domu i oczywiście biura prasowego polskiego prezydenta - wyjaśnił.
- Myślę, że bardzo logiczne byłoby, gdyby prezydenci spotkali się w Waszyngtonie, bo tu (w Warszawie - red.) już spotkanie było. Kiedy dokładnie będzie to miało miejsce, nie mogę powiedzieć - powiedział.
Przyznał jednak, że on sam chciałby, "żeby do spotkania doszło w tym roku, ponieważ jest to rok szczególny ze względu na setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości". - Jesteśmy niezwykle dumni, ze Ameryka miała w tym swój udział przed stu laty i nadal jest zaangażowana w Polsce. Byłoby wspaniale, gdyby doszło do spotkania w tym roku, ale zobaczymy - powiedział.
Trzy lata w Polsce
Podsumowując swój pobyt w Polsce, Jones podkreślił, że "rola ambasadora Stanów Zjednoczonych to prawdziwy zaszczyt".
- Mogłem wszędzie pojechać i prawie z każdym się spotkać - wyjaśnił. - Na pewno jednym z moich ulubionych doświadczeń z Polski pozostanie wyprawa rowerowa w lubelskiem, gdzie odwiedziłem wiele małych miejscowości i poznałem wielu ludzi. Spotykałem się też często z uczniami i studentami w całej Polsce - wspominał.
- W grudniu ubiegłego roku obiecaliśmy na inauguracji naszych obchodów stulecia, że wyślemy dyplomatów z ambasady amerykańskiej i konsulatu w Krakowie do stu miast i miasteczek w całej Polsce. Na tę chwilę dotarliśmy już do siedemdziesięciu kilku, więc z pewnością osiągniemy zamierzony cel do 11 listopada - zapewnił.
- Rozmawiamy nie tylko o przeszłości, ale i kolejnych stu latach, o tym, co chcemy wspólnie zrobić. Dyskutujemy zwłaszcza z młodymi ludźmi o znaczeniu programów wymiany, o tym, jaką rolę odgrywają innowacje, jak możemy współpracować. Chcemy oddziaływać na wyobraźnię, podejść twórczo do tematu - wskazał.
W ocenie Jonesa, "reakcje ludzi w czasie tych spotkań były wprost fenomenalne". - Doceniają te spotkania, chętnych do spotkań z amerykańskimi dyplomatami w Polsce zawsze jest dużo, ale i tak byliśmy pod wielkim wrażeniem. Myślę, że gdyby zapytać różnych dyplomatów o ich osobiste doświadczenia z tych spotkań, to każdy miałby coś ciekawego do powiedzenia - stwierdził. Dyplomata przyznał, że w czasie swojego pobytu w Warszawie uczył się języka polskiego. - Żal wyjeżdżać, ale na zawsze pozostanę przyjacielem Polski. Dziękuję i do widzenia - powiedział po polsku.
Paula Jonesa na stanowisku ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce zastąpi Georgette Mosbacher.
Autor: kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24