W poniedziałek przed Sądem Rejonowym w Oświęcimiu przesłuchiwani są świadkowie wypadku z udziałem limuzyny ówczesnej premier, a obecnej wicepremier Beaty Szydło, do którego doszło w lutym 2017 roku. Jak mówił jeden z nich, pan Marek, pytany o to, czy auta rządowe poruszały się jak kolumna uprzywilejowana - z sygnałami świetlnymi i dźwiękowymi - "żadnych dźwięków nie było".
W sądzie w Oświęcimiu odbywają się przesłuchania świadków wypadku z udziałem limuzyny ówczesnej premier, a obecnej wicepremier Beaty Szydło, do którego doszło 10 lutego 2017 roku.
Dwa tygodnie po wypadku prokuratura oświadczyła, że nie zgłosili się do niej żadni bezpośredni świadkowie tego zdarzenia. Dotarł do nich jednak reporter programu "Czarno na białym" w TVN24, Piotr Świerczek. Był nim między innymi pan Waldemar oraz jego koleżanki i koledzy. Stali oni w głębi ulicy Orzeszkowej, w którą próbował feralnego wieczoru skręcić kierowca seicento. Większość obserwowała wypadek z odległości około 30-40 metrów. Wyszli wówczas przed budynek, w którym dwa razy tygodniu spotykają się na terapii AA.
"Poddanie świadków kompleksowej opinii psychiatrów"
To właśnie oni składają w poniedziałek zeznania. Po wyjściu z sali sądowej o swoich zeznaniach mówił w rozmowie z TVN24 pan Marek. - Zeznałem, że widziałem samochód na sygnałach świetlnych, że drugi samochód uderzył za mną w drzewo - tłumaczył.
Jak zaznaczył, nie widział samego momentu wypadku. Dodał, że nie słyszał sygnalizacji dźwiękowej. - Żadnych dźwięków nie było, co do tego jestem przekonany - mówił mężczyzna.
RAPORT TVN24.PL: Wypadek premier Szydło >
Jak relacjonowała reporterka TVN24 Marta Gordziewicz, ze względu na to, że są to świadkowie, którzy uczęszczali i uczęszczają na terapię AA, w prokuratorskim śledztwie byli przesłuchiwani w obecności psychologa. Również w poniedziałek na sali sądowej prokurator złożył wniosek o poddanie tych świadków kompleksowej opinii psychiatrów, przy czym decyzja i zgoda w tej sprawie należy do samych świadków. Jak poinformowała reporterka, w większości się na to nie zgodzili.
Dziennikarka TVN24 wskazywała również, że do przesłuchania pozostało jeszcze kilkunastu świadków i mają się one odbyć do 26 czerwca.
Wypadek rządowej kolumny
Do wypadku doszło 10 lutego 2017 roku w Oświęcimiu. Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów, w której jechała ówczesna premier Beata Szydło wyprzedzała fiata seicento. Jego kierowca, 21-letni Sebastian K., przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto ówczesnej szefowej rządu, które wjechało w drzewo. Poszkodowana została Beata Szydło oraz funkcjonariusze BOR.
Prokuratura zarzuciła Sebastianowi K. nieumyślne spowodowanie wypadku. Śledczy powoływali się na ustalenia biegłych, którzy stwierdzili, że - niezależnie od używania bądź nie sygnałów dźwiękowych przez pojazdy z kolumny uprzywilejowanej - wyłącznym i bezpośrednim sprawcą zdarzenia był kierowca seicento.
Według nich nie rozeznał się on prawidłowo w sytuacji na jezdni. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.
Oskarżony nie zgodził się na warunkowe umorzenie
W połowie marca 2018 roku krakowska prokuratura okręgowa, która badała sprawę, wystąpiła do sądu w Oświęcimiu z wnioskiem o warunkowe umorzenie postępowania. Śledczy chcieli wyznaczenia Sebastianowi K. okresu próby wynoszącego jeden rok. Mężczyzna miałby też zapłacić 1,5 tysiąca złotych nawiązki.
Sebastian K. wraz ze swoim obrońcą Władysławem Pociejem nie zgodzili się na umorzenie sprawy. 27 lipca 2018 roku sąd w Oświęcimiu zadecydował, że sprawa trafi na rozprawę główną.
Autor: mjz//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24