Wynoszono i niszczono materiały z celi Mariusza T. Jak wyglądały ostatnie próby zatrzymania go w zamknięciu


Kierownictwo zakładu karnego w Rzeszowie od blisko dwóch lat wiedziało o tym, że Mariusz T. miał w celi prace z wizerunkami dzieci - wynika z informacji tvn24.pl. W grudniu dyrektor nakazał zniszczenie tylko części z nich, bo uznał je za niestosowne. Nie powiadomił prokuratury, T. nie został ukarany. Sprawa materiałów wróciła w dziwnych okolicznościach dopiero tuż przed jego wyjściem z więzienia. Czy taki plan stworzono już dawno temu? Wszystkie poszlaki na to wskazują.

W poniedziałek Sąd Okręgowy po raz drugi zajął się wnioskiem dyrektora Zakładu Karnego w Rzeszowie ppłk. Roberta Koguta o uznanie Mariusza T. za osobę z zaburzeniami psychicznymi zagrażającą innym.

Nie mówmy "o obrazkach"

Jego pełnomocnik podważa opinie biegłych z zakresu seksuologii, którzy wydali ją na podstawie jednego wywiadu, wcześniejszych akt sądowych i dokumentacji zgromadzonej w czasie odbywania przez osadzonego kary. Największe zastrzeżenia mecenas ma właśnie do wiarygodności tych ostatnich materiałów. Jak mówi, wciąż nie udostępniono mu zdjęć i grafik Mariusza T., które miały być jednym z dowodów jego zaburzeń seksualnych.

Od kiedy prokurator, Okręgowy Inspektorat Służby Więziennej w Rzeszowie i Rzecznik Praw Obywatelskich zaczęli badać sprawę ujawnienia tych materiałów tuż przed wyjściem T. na wolność i przyglądać się temu, jak funkcjonował w ostatnim czasie zakład karny, trudno namówić kogokolwiek w Załężu do rozmowy na ten temat. Albo strach, albo przekonanie o złych intencjach dziennikarzy.

Ci, którzy na rozmowę się zgadzają, też mówią o obawach. Ale innych. - Chyba nie ma już szans, żeby decyzje i działania, które podejmowano tutaj od grudnia, rozeszły się po kościach.

Przed pierwszym zdaniem jeden warunek - w tekście nigdzie nie pada nazwisko funkcjonariusza, stopień i zdania podobne do tych: "pracownik SW z długim - lub małym - stażem", "w Załężu pracuje jako...". Słowem: nie pada słowo odsłaniające rozmówcę.

Sugestia skutecznych działań

Funkcjonariuszy, którzy chcą się spotkać i porozmawiać, jest trzech. Każdy od blisko dwóch lat, czyli od chwili kiedy Mariusz T. przyjechał do Załęża z zakładu karnego w Strzelcach Opolskich, miał z nim kontakt. Tyle można napisać o ich pracy w Rzeszowie.

Mówią, że w ostatnich tygodniach przed końcem kary Mariusza T. do nadzoru nad nim wyznaczono wąską grupę zaufanych funkcjonariuszy. Wszyscy spotkali się z dyrekcją zakładu. - Nic nie zostało powiedziane wprost. To nie jest rzeczywistość mówienia: "coś ma się na niego znaleźć i koniec". Ci, którzy później rzucali takie oskarżenia, nie mają pojęcia jak funkcjonuje to środowisko. Tutaj tak się nie działa - mówi nasz rozmówca.

W zhierarchizowanej strukturze polskiego więziennictwa wygląda to inaczej. - Wystarczy sugestia, niedopowiedzenie: trwa walka z czasem, kierownictwo oczekuje od nas skutecznych działań w sprawie osadzonego z celi nr 204. Właśnie takie zdanie padło z ust dyrekcji. Taka była intencja - opowiada funkcjonariusz.

Częstsze kontrole zaczęły się gdy Mariusza T. przeniesiono na początku stycznia do monitorowanej celi. Zgodnie z procedurą prowadzono je pod kątem sprawdzania porządku i bezpieczeństwa. Czy szukano wtedy czegoś innego? Czegoś, co mogłoby pomóc w izolowaniu T. od społeczeństwa? - Nie. Bo o jego rysunkach i przerabianych fotografiach wszyscy wiedzieli od początku jego pobytu w Załężu. Przyjechał tutaj ze swoimi rzeczami, przeszedł rewizję, wszystkie przedmioty zostały mu wydane. Nikt ich nie zakwestionował. W tych kontrolach chodziło natomiast o uwiarygodnienie późniejszych działań - odpowiada inny pracownik SW.

Fotomontaże ostatniego ratunku

Nie wiadomo, kiedy dokładnie powstał pomysł, aby materiały z celi Mariusza T. posłużyły za ostatnie koło ratunkowe w przypadku, gdy zawiodą prawnicy. W styczniu o takim "możliwym scenariuszu" mówił dziennikarzowi tvn24.pl jeden z oficerów policji, który prowadził czynności operacyjne w ramach akcji przygotowującej funkcjonariuszy do ewentualnego wyjścia T. na wolność. Brzmiało to jednak nieprawdopodobnie. Informacji nie dało się wtedy zweryfikować.

Mocne poszlaki pojawiły się później. Jak udało nam się ustalić, w grudniu doszło w rzeszowskim zakładzie do niecodziennych wydarzeń. Kiedy perspektywa wyjścia na wolność Mariusza T. stawała się coraz bliższa, dyrekcja nakazała mu wydanie zgromadzonych wcześniej i przechowywanych w celi prac, przede wszystkim tych, które wykonywał w ramach terapii w Strzelcach Opolskich. T. zgodził się i dobrowolnie przekazał materiały. Po zapoznaniu się z nimi dyrektor zarządził zniszczenie "niestosownych" prac. Mariusz T. w tym nie uczestniczył.

Dyrekcja Zakładu Karnego nie powiadomiła wówczas prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez osadzonego. Według informacji, które przekazali nam funkcjonariusze, Mariusz T. nie został też ukarany w żaden inny sposób. Dyrektor, mając przed sobą kontrowersyjne prace, w tym między innymi wykonany na komputerze "kolaż" twarzy T. wklejonej w postaci trzynaściorga dzieci - chłopców i dziewcząt (niektórych w samych majtkach albo ubranych tylko w krótkie spodenki), nie poprosił też o konsultacje któregoś z seksuologów lub psychologów pracujących z osadzonymi.

Takie rozwiązanie byłoby najłatwiejsze, bo Zakład Karny w Rzeszowie-Załężu, jako jeden z kilkunastu w kraju, ma terapeutyczne oddziały dla osób z niepsychotycznymi zaburzeniami psychicznymi i pełni dodatkowo bardzo istotną funkcję ośrodka diagnostycznego. Dyrektor mógł na przykład zasięgnąć opinii terapeuty (psychologa-seksuologa), który od marca 2012 do lutego 2013 roku dwa razy w tygodniu spotykał się z Mariuszem T.

Co niszczono i wynoszono z celi "204"?

Z jakiego powodu tego nie zrobił? Dlaczego już wtedy nie złożył doniesienia do prokuratury i nie wnioskował nawet o wymierzenie osadzonemu kary? Pułkownik Kogut nie zgodził się na rozmowę, a jego rzecznik przyznał tylko, że materiałów rzeczywiście nie potrafiono wtedy jeszcze właściwie zinterpretować, bo nie dysponowano opiniami specjalistów. - Dyrektor posiadł szerszą wiedzę o panu Mariuszu T. dopiero na podstawie późniejszej dokumentacji i badań. Wtedy zmienił swój punkt widzenia na tę sprawę - tłumaczy mjr Norbert Gaweł.

Rzecznik potwierdza też nasze informacje o niszczeniu części prac Mariusza T. - Materiały przeszły przez niszczarkę. Mariusz T. wyraził na to zgodę. Zawierały one treści podobne czy też bardzo podobne, do tych znalezionych później w jego celi.

- To jest jakiś absurd. W jednym z naszych najlepiej wyposażonych zakładów karnych, w którym pracują m.in. psychiatrzy i seksuolodzy, działa się w ten sposób i tłumaczy, że komuś zabrakło wiedzy do zinterpretowania takich materiałów? - nie wierzy dr Paweł Moczydłowski, były szef służby więziennej ale i jeden z największych przeciwników nowych przepisów, które doprowadzić mogą do izolacji Mariusza T.

Takie rzeczy w ramach terapii

Kluczowe kontrole, które zdecydować miały - jak chciała tego dyrekcja Zakładu Karnego - o pozostaniu T. w zamknięciu, odbyły się 8 i 10 lutego. W obu przypadkach w celi znaleziono "prace" osadzonego, które jednak tym razem wydały się już dyrektorowi na tyle niebezpieczne, że zawiadomił o tym prokuraturę.

Z wniosków o ukaranie Mariusza T., do których dotarliśmy, wynika, że podczas pierwszej kontroli "znaleziono kartkę formatu A4, na której znajdowały się zdjęcia dzieci". Kartka ta leżała przy łóżku, wśród innych rzeczy osadzonego, a funkcjonariusze - jak relacjonowano później urzędnikom ministerstwa sprawiedliwości - po prostu się na nie "natknęli", "nie szukali". Fotomontaż z "wpasowaną" w zdjęcia dzieci twarzą Mariusza T. był najmocniejszym materiałem, na jaki wówczas trafiono. Dwa dni później znaleziono jeszcze ostrzejsze: oprócz innych fotomontaży i zdjęć (również małych dziewczynek) także rysunki autorstwa T. i zęby schowane w futerale na okulary. Ta kontrola odbyła się pod nieobecność osadzonego, gdy przebywał on w budynku sądu.

- W całej tej, bardzo niejednoznacznej, sytuacji widzę jeszcze jeden problem. Jeżeli do tej pory podważano sens terapii i trudno było wypracować zaufanie na linii terapeuta-osadzony, to teraz będzie jeszcze gorzej - uważa Moczydłowski. - Przecież w tej sprawie przeciwko skazanemu wykorzystano materiały, które przygotowywał w ramach terapii i był zachęcany do ich tworzenia - zwraca uwagę.

Kara w pośpiechu. T., dopytywany: "Wykluczam podrzucenie"

Ze wspomnianych wniosków o ukaranie Mariusza T. naganą wyłania się jeszcze jedna istotna okoliczność. Karę dyscyplinarną wymierzano mu w pośpiechu, zaledwie kilka godzin przed jego wyjściem na wolność i protokołowano, że podczas rozmowy z zastępcą dyrektora więzienia osadzony "stanowczo zaprzeczał" pytany o to, czy jakieś materiały mogły mu zostać podrzucone.

- Pierwsze słyszę o tym, by w takiej sytuacji zadawano osadzonym podobne pytania. Chyba, że ktoś potrzebował swojego rodzaju alibi, bo sprawa zaczynała wydawać się mocno podejrzana - stwierdza Moczydłowski. - Kto był podczas niszczenia tej pierwszej partii materiałów w grudniu? Czy zachował się jakiś protokół, w którym jest wskazane, co dokładnie zniszczono? To wszystko jest albo wyjątkowo cyniczne, albo wyjątkowo skandaliczne - dodaje.

MS wiedziało, że dyrektor idzie do prokuratora. "Pytał o sugestie"

Podczas tworzenia kolejnych wniosków do sądu w sprawie Mariusza T. kierownictwo Zakładu Karnego było w ciągłym kontakcie z ministerstwem sprawiedliwości.

Płk Kogut konsultował każde pismo wysyłane później do Sądu Okręgowego. Ponoć "oprócz tego ostatniego", czyli zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez Mariusza T. Obie strony powtarzają, że to była wyłącznie inicjatywa dyrektora. Ale o jego planie resort wiedział.

Przed złożeniem zawiadomienia funkcjonariusze SW z Rzeszowa przekazali do ministerstwa informację: ujawniono nowe materiały w celi T. o charakterze pornograficznym z udziałem nieletnich. Dyrektor jeszcze dzisiaj złoży w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.

- Poinformowano mnie, że rzeczywiście znaleziono takie materiały i że Służba Więzienna z Rzeszowa jest już w kontakcie z prokuratorem. Poprosiłem jedynie o to, żeby po tym, jak zawiadomienie zostanie złożone, jego skan przesłać mailem. Nie wyobrażałem sobie w tamtych okolicznościach wydawania jakiegokolwiek polecenia - zaznacza w rozmowie z tvn24.pl wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski. Ministerstwo ograniczyło się "do pewnych sugestii" dotyczących kroków, jakie obok złożenia zawiadomienia, można by jeszcze podjąć.

Telefon z resortu: "Jak to możliwe? - Może inaczej ułożył"

We współpracy z ministerstwem dyrektor od początku wykazywał dużą inicjatywę, był aktywny, sprawiał wrażenie sprawnego urzędnika. U bezpośrednich przełożonych od dawna cieszył się dobrą opinią, złego słowa nie powiedzą o nim też w ministerstwie. Oddany służbie, ambitny funkcjonariusz, który przeszedł drogę od wychowawcy na oddziale do szefa istotnego na mapie zakładu karnego - takie oceny przeważają.

- To była współpraca nieformalna, o charakterze roboczym, pozbawiona jakichś elementów władczych w stosunku do Służby Więziennej. Tylko pomoc o charakterze prawnym - charakteryzuje kontakty z płk. Kogutem wiceminister Królikowski.

Gdy po tym jak dyrektor złożył zawiadomienie do prokuratury zadzwoniono do niego z ministerstwa z pytaniem, jak to możliwe, że tak ciężkie materiały przeciwko Mariuszowi T. znalazły się dopiero teraz, miał odpowiedzieć: - Widocznie tuż przed wyjściem na wolność zaczął inaczej układać swoje rzeczy.

Czy plan znalezienia obciążających prac, o których istnieniu przecież wiedziano od dawna, nie został przygotowany jednak już wcześniej - w grudniu lub styczniu? - Jeżeli rzeczywiście jest tak, że ktokolwiek z Zakładu Karnego w Rzeszowie wiedział o charakterze materiałów znajdujących się w celi Mariusza T. i traktował je celowo jako ostatnią linię oporu, to jest to rzecz absolutnie niedopuszczalna i skandaliczna - odpowiada wiceminister Królikowski. - Mam nadzieję, że zostanie to dokładnie wyjaśnione - kończy.

Autor: Łukasz Orłowski//mat/kdj / Źródło: tvn24.pl

Raporty:
Pozostałe wiadomości

Publicznie wszyscy mówią, że to jest świetna decyzja, ale już nieoficjalnie jest na razie wyczekiwanie - mówiła dziennikarka "Faktów" TVN Arleta Zalewska o reakcji polityków PiS na kandydaturę Karola Nawrockiego na prezydenta. - "Bez szału, ale do ukształtowania" - to jedna wiadomość od znanego polityka. "Mogło być lepiej, ale i mogło być gorzej" - to drugi SMS - cytowała Zalewska w programie "W kuluarach".

"Bez szału, ale do ukształtowania". Co w kuluarach mówi się o Nawrockim

"Bez szału, ale do ukształtowania". Co w kuluarach mówi się o Nawrockim

Źródło:
TVN24

Rosyjski samolot pasażerski zapalił się po wylądowaniu na lotnisku w Antalyi w Turcji. Wszystkich 89 pasażerów i 6 członków załogi zostało bezpiecznie ewakuowanych.

Rosyjski samolot pasażerski zapalił się na lotnisku w Antalyi

Rosyjski samolot pasażerski zapalił się na lotnisku w Antalyi

Źródło:
Reuters

"Każdy z rywali jest poważnym wyzwaniem, kto zlekceważy konkurentów - przegra wybory. W takich wyścigach nie ma pewniaków. Coś o tym wiemy" - napisał Donald Tusk. Wpis premiera został zamieszczony po ogłoszeniu, że kandydatem PiS na prezydenta będzie Karol Nawrocki.

PiS odsłoniło karty. Donald Tusk komentuje i przestrzega

PiS odsłoniło karty. Donald Tusk komentuje i przestrzega

Źródło:
TVN24, PAP

Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, został kandydatem Prawa i Sprawiedliwości w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. W swoim przemówieniu w trakcie konwencji w Krakowie odniósł się między innymi do kwestii bezpieczeństwa, gospodarki czy rządów prawa. Oto najważniejsze punkty jego wystąpienia.

"Pierwsza obietnica", podatki i "wielkie projekty". Kluczowe momenty przemówienia Nawrockiego

"Pierwsza obietnica", podatki i "wielkie projekty". Kluczowe momenty przemówienia Nawrockiego

Źródło:
TVN24, PAP

Karol Nawrocki - prezes Instytutu Pamięci Narodowej, były bokser i piłkarz, a z wykształcenia historyk - będzie kandydatem Prawa i Sprawiedliwości w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Oto, co wiemy o 41-letnim kandydacie.

Karol Nawrocki z poparciem PiS. Kim jest 41-letni prezes IPN?

Karol Nawrocki z poparciem PiS. Kim jest 41-letni prezes IPN?

Źródło:
tvn24.pl

Na stacji benzynowej przy ulicy Radzymińskiej w Warszawie jeden z samochodów uderzył w dystrybutor gazu, który zaczął się intensywnie wydobywać. Łącznie w wypadku uczestniczyło pięć samochodów. Jak przekazał młodszy brygadier Artur Kamiński z warszawskiej PSP, dwie osoby zostały poszkodowane. Strażacy ewakuowali ludzi przebywających na stacji oraz w pobliskiej restauracji, a także odcięli gaz i prąd.

Wypadek na stacji benzynowej. "Było bardzo duże zagrożenie wybuchu"

Wypadek na stacji benzynowej. "Było bardzo duże zagrożenie wybuchu"

Źródło:
TVN24

IMGW przestrzega przed zagrożeniami pogodowymi. Nadchodzące dni przyniosą nam powrót silnego wiatru, a miejscami będą snuły się gęste mgły. Sprawdź, gdzie będzie niebezpiecznie.

Prognoza zagrożeń IMGW. Na horyzoncie mgła i silny wiatr

Prognoza zagrożeń IMGW. Na horyzoncie mgła i silny wiatr

Aktualizacja:
Źródło:
IMGW

Policjanci zatrzymali dwuosobową załogę prywatnego pogotowia, która próbowała wwieźć na mecz materiały pirotechniczne. Jechali na stadion karetką na sygnale. Grozi im do pięciu lat więzienia. Jak poinformował Robert Szumiata z Komendy Stołecznej Policji, kierowcą był student medycyny bez uprawnień do prowadzenia pojazdów uprzywilejowanych.

Karetką na sygnale próbowali wwieźć na mecz materiały pirotechniczne

Karetką na sygnale próbowali wwieźć na mecz materiały pirotechniczne

Źródło:
Policja Warszawa

Początek tygodnia przyniesie nam sporą zmianę w pogodzie. Na termometrach pojawią się znacznie wyższe wartości niż te obserwowane od kilku dni. Co będzie źródłem tej anomalii? Synoptyk tvnmeteo.pl Tomasz Wakszyński przeanalizował prognozy sytuacji barycznej, która może przynieść nam nawet 10 stopni więcej niż zazwyczaj o tej porze roku.

Ogromna anomalia temperatury w Polsce. Co wydarzy się w poniedziałek

Ogromna anomalia temperatury w Polsce. Co wydarzy się w poniedziałek

Źródło:
tvnmeteo.pl

Ulewny deszcz i grad nawiedził w piątek stolicę Madagaskaru. Warunki pogodowe zaskoczyły mieszkańców Antananarywy - do opadów doszło w suchym okresie, na długo przed początkiem pory deszczowej. Zjawisko miało dość nietypowe wyjaśnienie.

Sztucznie wywołali deszcz, zalało stolicę

Sztucznie wywołali deszcz, zalało stolicę

Źródło:
PAP, Madagascar-Tribune.com

Samochód z trzema osobami w środku przebił barierkę na moście i wpadł do wody. Patrol policji, który przejeżdżał obok, wyciągnął auto na brzeg. W aucie znajdował się kierowca, pasażer i dwuletnia dziewczynka. Dziecko zostało przewiezione do szpitala.

Przejeżdżali przez most, zauważyli auto w rzece. W samochodzie kierowca, pasażer i mała dziewczynka

Przejeżdżali przez most, zauważyli auto w rzece. W samochodzie kierowca, pasażer i mała dziewczynka

Źródło:
tvn24.pl

We wpisie Instytutu Pamięci Narodowej - zdaniem europosła Krzysztofa Brejzy - zamieszczono wpis o charakterze "czysto partyjnej i politycznej agitacji na rzecz jednego z kandydatów na prezydenta". Post pojawił się niespełna dwie godziny po ogłoszeniu Karola Nawrockiego na prezydenta PiS. W związku z tym Brejza zwrócił się do IPN z "pilną interwencją".

Wpis o Karolu Nawrockim na profilu IPN. "Pilna interwencja" Krzysztofa Brejzy

Wpis o Karolu Nawrockim na profilu IPN. "Pilna interwencja" Krzysztofa Brejzy

Źródło:
tvn24.pl

Karol Nawrocki ma swój dorobek, ale nie jest związany z partyjną nawalanką - tak o kandydacie PiS-u na prezydenta mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 poseł tej partii Janusz Cieszyński. Europoseł Koalicji Obywatelskiej Andrzej Halicki, odnosząc się do przemówienia kandydata, spuentował to słowami - "Co miałem do powiedzenia, przeczytałem. Tekst napisał prezes Kaczyński. Dziękuję za to, że mnie wybrał".

"Przemówienie określiłbym puentą: Co miałem do powiedzenia, przeczytałem. Tekst napisał prezes"

"Przemówienie określiłbym puentą: Co miałem do powiedzenia, przeczytałem. Tekst napisał prezes"

Źródło:
TVN24
"Tu jest taka rurka, a tu dziurka". Marek Raczkowski chciał sprzedać nerkę, by ratować pęcherz

"Tu jest taka rurka, a tu dziurka". Marek Raczkowski chciał sprzedać nerkę, by ratować pęcherz

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Ogromne stado żubrów przebiegło przez drogę w okolicach Szudziałowa w województwie podlaskim. Materiał otrzymaliśmy na Kontakt24. Na nagraniu widać grupę zwierząt w różnym wieku, od młodych osobników po majestatyczne, dojrzałe zwierzaki.

Stado żubrów zatrzymało ruch

Stado żubrów zatrzymało ruch

Źródło:
Kontakt24, tvnmeteo.pl, bia24.pl

Sztab generalny armii ukraińskiej poinformował o ataku na stację radarową przeciwlotniczego systemu rakietowego S-400 w obwodzie kurskim w Rosji. Według ekspertów wojskowych w Kijowie, zaatakowany sprzęt "terroryzował" przygraniczne tereny Ukrainy, ponieważ był wykorzystywany do ostrzałów celów na ziemi.

System, który "terroryzował" przygraniczne regiony. Atak na S-400 w obwodzie kurskim

System, który "terroryzował" przygraniczne regiony. Atak na S-400 w obwodzie kurskim

Źródło:
NV, tvn24.pl

Najpierw zapowiedzieli zwolnienie 5,5 tysiąca osób, a teraz tną pensje dla 10 tysięcy pracowników. Tak Bosch próbuje znaleźć pieniądze w obliczu dużej konkurencji z Chin.

Zwolnienia to za mało. Obetną także pensje

Zwolnienia to za mało. Obetną także pensje

Źródło:
Reuters

Komenda Stołeczna Policji poinformowała, że policjant, który postrzelił swojego kolegę podczas interwencji na ulicy Inżynierskiej w Warszawie, pełnił służbę od ponad roku. W związku ze śmiercią funkcjonariusza prokuratura wszczęła śledztwo. Według ustaleń dziennikarza tvn24.pl, policjant, który strzelał, był bardzo dobrze oceniany przez przełożonych.

Policjant, który oddał śmiertelny strzał, pełnił służbę od ponad roku. "Powstrzymajmy się od wyroków"

Policjant, który oddał śmiertelny strzał, pełnił służbę od ponad roku. "Powstrzymajmy się od wyroków"

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP
Ziemia podnosi się tu o 2 centymetry miesięcznie. Przygotowują się na najgorsze

Ziemia podnosi się tu o 2 centymetry miesięcznie. Przygotowują się na najgorsze

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Do tragicznego wypadku trzech aut doszło w Przyłubiu (woj. kujawsko-pomorskie). Dwie osoby zginęły na miejscu, trzy trafiły do szpitala.

Łódź spadła z przyczepy i uderzyła w jadący samochód. Dwie osoby zginęły

Łódź spadła z przyczepy i uderzyła w jadący samochód. Dwie osoby zginęły

Źródło:
tvn24.pl

Mija 30 lat od tragicznego pożaru w hali Stoczni Gdańskiej. Zginęło wtedy siedem osób. To było podpalenie, jednak do dziś nie wiadomo, kto za nie odpowiada. Gdy po koncercie w hali pojawił się ogień, widzowie na początku myśleli, że to efekty świetlne.

Mija 30 lat od tragedii w Stoczni Gdańskiej. "Myśmy byli przekonani, że nas spali żywcem"

Źródło:
Fakty TVN

Stała, cotygodniowa rehabilitacja i perspektywa jeszcze co najmniej siedmiu operacji. Do tego specjalne ubranie, dzięki któremu życie z potężnymi bliznami jest życiem bez bólu. Po koszmarnym wypadku 9-letni Olek ma tylko jedno marzenie: chce wyzdrowieć. Można mu w tym pomóc.

Ma zniszczone dłonie, ramiona, plecy i klatkę piersiową. 9-letni Olek potrzebuje pomocy

Ma zniszczone dłonie, ramiona, plecy i klatkę piersiową. 9-letni Olek potrzebuje pomocy

Źródło:
Fakty TVN

Centymetr kwadratowy - tyle zostało wymierającego w Polsce gatunku mchu na torfowisku na Lubelszczyźnie. Samorządowcy wciąż wydają zgody na eksploatację torfu, nieraz mimo sprzeciwów regionalnych dyrekcji ochrony środowiska, bo wartość torfowisk w kontekście zmian klimatycznych i zapobieganiu powodziom jest nie do przecenienia. W Starym Stręczynie sprawą zajmuje się już prokuratura.

Wymierający gatunek zniszczony, cenne torfowisko wyeksploatowane. Sprawę bada prokuratura

Wymierający gatunek zniszczony, cenne torfowisko wyeksploatowane. Sprawę bada prokuratura

Źródło:
tvn24.pl

890 błędów, z czego ponad 200 o charakterze krytycznym zawierała dokumentacja projektowa rozbudowy szpitala we Włocławku. W efekcie dwa nowe budynki, które miały być gotowe w 2023 roku do teraz znajdują się w stanie surowym i nie zostaną oddane do użytku wcześniej niż za trzy lata. A cała inwestycja zamiast planowanych 155 milionów będzie kosztować ponad 400 milionów złotych.

Czekają na nowy szpital, NIK zawiadamia CBA. "208 błędów krytycznych"

Czekają na nowy szpital, NIK zawiadamia CBA. "208 błędów krytycznych"

Źródło:
tvn24.pl