Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił apelację firmy Arriva Bus Transport, która jest przewoźnikiem w Warszawie. To oznacza, że musi ona oddać maturzyście Tymonowi Radzikowi pieniądze za alternatywny transport, z którego skorzystał w drodze do szkoły.
Ta historia ciągnęła się przez całą naukę Tymona Radzika w liceum. We wrześniu 2017 roku Radzik przeniósł się z Zielonej Góry do Warszawy, by tu rozpocząć naukę. Na początku roku szkolnego miał pecha - autobus, którym miał dostać się do liceum, nie pojawił się na czas. Po kilkunastu minutach oczekiwania na przystanku licealista postanowił skorzystać z jednej z aplikacji i zamówić alternatywny transport. Wydał na niego około 22 złote.
Złożył reklamację. Jednak odpowiedzialny za kurs przewoźnik nie chciał mu oddać pieniędzy. Tymon postanowił więc, że pójdzie do sądu. Ten jesienią ubiegłego roku uznał, że firma Arriva ma oddać nastolatkowi 22 zł i 23 grosze. Z odsetkami. "W ocenie sądu pozwany nie wykazał w żaden sposób w niniejszym postępowaniu, że przyczyny opóźnienia były niezależne od niego, że nie mógł ich przewidywać" – wyjaśnił sąd.
To może być przełomowa sprawa dla innych podróżnych
Arriva Bus Transport Polska odwołała się od tego wyroku. Rozprawa odbyła się 24 czerwca - w dniu ostatniego egzaminu maturalnego Radzika. Tego dnia rano maturzysta stawił się w sądzie, po południu rozwiązywał zadania z historii.
- Nie jestem zdziwiony, że przewoźnik się odwołał. Choć sprawa jest dla nich groszowa, to może być przełomowa i mieć poważne konsekwencje w przyszłości – mówił Tymon Radzik w rozmowie z tvn24.pl. – Podróżni mogliby, powołując się na to orzeczenie, domagać się od przewoźników odszkodowań za opóźnienia w komunikacji miejskiej, które wynikają z opóźnień w ruchu drogowym – dodawał.
Wyrok w tej sprawie został ogłoszony w poniedziałek 29 czerwca. Radzik poinformował w mediach społecznościowych, że Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił apelację Arriva Bus Transport Polska. Jak napisał, przewoźnik komunikacji miejskiej ponosi odpowiedzialność odszkodowawczą za opóźnienia środków transportu, w tym w wyniku zatorów drogowych. Wykazanie nadzwyczajnej sytuacji drogowej, niemożliwej do przewidzenia, a nie są nią np. szczyty komunikacyjne czy zapowiedziane roboty drogowe, dowodowo obciąża przewoźnika. Wyrok jest prawomocny.
Stały bywalec sądów
Radzik ma już doświadczenia w występowaniu przed sądami. Jedną z najgłośniejszych spraw, którymi się zajął, jest kwestia dostępu do informacji publicznej dla osób niepełnoletnich. Jako 15-latek zainteresował się domenami internetowymi. Chciał się dowiedzieć, kto i na jakich zasadach korzysta ze stron o adresach polska.pl i poland.pl. Napisał do Naukowej Akademickiej Sieci Komputerowej (NASK), która była ich właścicielem. A w NASK odpowiedzieli pytaniem: "Czy jest pan pełnoletni?".
Tak zaczął się spór, w którym Tymona wsparli m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich (RPO) i Rzecznik Praw Dziecka (RPD). Sprawa wciąż się toczy. Z pomocą rzeczników Radzik sformułował skargę do Europejskiego Trybunału Spraw Człowieka w Strasburgu.
Pod wpływem jego działań zmieniono przepisy dotyczące udziału nieletnich w rozprawach cywilnych i administracyjnych.
RPD zaproponował kandydaturę Tymona do Międzynarodowej Dziecięcej Nagrody Pokoju, nazywanej szkolnym Noblem. Chłopak znalazł się w finałowej trójce.
- Nie jestem pieniaczem. Po prostu w życiu mamy wiele takich małych spraw, rzeczy, które nie działają. Często zostawiamy je takimi, jakie są, nie chce nam się szarpać. Przez to nic się nie zmienia na lepsze – mówił nam o swojej działalności Radzik.
Źródło: tvn24.pl