Co stało się w jednym z bloków w Gdańsku w 17 kwietnia 1995 roku? W budynku doszło do eksplozji gazu, w której zginęło 21 lokatorów, ale - jak zasugerował ostatnio wiceszef Kolegium IPN, historyk Sławomir Cenckiewicz - za tragedią mógł stać Urząd Ochrony Państwa. - To jest kompletny absurd - oburza się ówczesny szef MSW Andrzej Milczanowski. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, która badała przed laty sprawę katastrofy w budynku przy ul. Wojska Polskiego w Gdańsku umorzyła śledztwo w związku ze śmiercią sprawcy. Według śledczych, wybuch w bloku spowodował jeden z jego mieszkańców dokonując rozszczelnienia instalacji gazowej. Mężczyzna zginął na miejscu.
- Najpierw był ogień, taki błysk jak to burza idzie, jakby 100 piorunów strzeliło - opowiada reporterowi TVN24 mieszkanka bloku, która przeżyła katastrofę. - Blok poszedł do góry i osiadł.
Powrót do historii sprzed ponad 20 lat to efekt wpisu Cenckiewicza w mediach społecznościowych, w którym zasugerował, powołując się na anonimowych informatorów, że wybuch gazu miał związek z jednym z lokatorów budynku, płk. Adamem Hodyszem, który miał przetrzymywać kompromitujące dokumenty dotyczące Lecha Wałęsy.
- Normalny człowiek nie napisałby takiego tekstu. To jest barbarzyństwo - ocenił były prezydent Lech Wałęsa.
Eksperci i byli politycy wątpią
Cenckiewicz nie chciał rozmawiać na temat gdańskiej kamienicy z TVN24. - Czysty idiotyzm - tak wpis komentuje Andrzej Milczanowski, szef MSW w latach 1992-1995. - To jest kompletny absurd, kompletny absurd - dodaje.
Ówczesny szef UOP Gromosław Czempiński twierdzi, że rzeczywiście w czasie akcji ratunkowej strażacy znaleźli fotokopie tajnych dokumentów. - Przekazali je do miejscowego Urzędu Ochrony Państwa - oświadczył. - Oczywiście pan Cenckiewicz na pewno powie, że to byli pracownicy UOP-u przebrani za strażaków.
W wersję wydarzeń przedstawioną przez historyka wątpi także dr Robert Wierzbicki, ekspert ds. służb specjalnych. - Służby w swoim działaniu mają taki wachlarz technik operacyjnych, że aby wydobyć dokumenty z czyjegoś mieszkania, nie potrzeba stosować wybuchu gazu i narażać osób pośrednich - ocenił.
Wpis Cenckiewicza
Cenckiewicz napisał na jednym z portali społecznościowych, że kiedy pracował kilka lat nad sprawą Lecha Wałęsy, przygotowując książkę "SB a Lech Wałęsa", spotkał się z kilkoma osobami – "urzędnikami miejskimi, pracownikami tajnych służb, strażakami, a nawet byłym wiceministrem spraw wewnętrznych, którzy niezależnie od siebie mówili tak: 'wybuch gazu w Gdańsku był operacją UOP, zaś ofiary niezamierzonym wypadkiem przy pracy'".
"Dopytywałem: jak to możliwe?! Pewien funkcjonariusz b. SB, ale świetnie ustosunkowany w środowisku UOP/ABW, tłumaczył mi, że w zawalonym bloku mieszkał płk Adam Hodysz, którego ekipa prezydenta Lecha Wałęsy z delegatury UOP w Gdańsku, podejrzewała o przetrzymywanie kopii dokumentów agenturalnych Wałęsy/"Bolka". 'Upozorowali wybuch gazu – mówił – żeby wyprowadzić później wszystkich mieszkańców i wejść do mieszkania Hodysza. Przesadzili, budynek się zawalił i zginęli ludzie. Ale do mieszkania i tak weszli'" - jak mówił, było to w czasach, gdy "Prezydent Wałęsa i jego ludzie czyścili wówczas archiwa ze wszystkich kompromateriałów". Jak dodał, Hodysz nie chciał o tym mówić powtarzając: "nie chcę mówić o Wałęsie, bo przez niego ledwie życia nie straciłem".
Cenckiewicz napisał, że wraca do tej sprawy, ponieważ odtajniono akta prokuratorskie Zbigniewa G., którego określa jako "zaufanego esbeka Wałęsy", później w UOP i ABW. G. - jak pisze Cenckiewicz - "był zamieszany w proces wyparowywania akt obciążających Wałęsę w gdańskim UOP. Został po 16 latach oczyszczony z zarzutów, choć sąd uznał, że do kradzieży akt doszło. Zabrakło dodatkowych twardych dowodów".
W aktach sprawy G. miał się znaleźć jego wniosek dowodowy z 28 września 2005 r., w którym pisze on o znalezisku w mieszkaniu Hodysza właśnie w czasie tragedii tego gdańskiego bloku. We wniosku ma być napisane, że "UOP miał te informacje od swojego agenta". "Może więc wstrząsające opowieści moich źródeł informacji polegały na prawdzie? Tyle razy mówiłem, że sprawa Wałęsy na wiele pięter i wymiarów" - napisał historyk.
Po doniesieniach historyka Prokuratura Krajowa (PK) zapowiedziała, że zbada sprawę wybuchu gazu w jednym z bloków w Gdańsku w 1995 roku.
Autor: pk/kk / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24