Wcale się nie zdziwię, jeżeli się okaże, że te głosy będą tak długo liczone, aż się doliczy, żeby była większość senacka - przyznała w "Babilonie" w TVN24 BiS doktor Katarzyna Kasia. - Ten pomysł z liczeniem głosów wskazuje na to, że coś tu nie poszło z tym przeciąganiem - oceniła Magdalena Chrzczonowicz z OKO.press, komentując próby przeciągania przez polityków PiS senatorów opozycji na swoją stronę. W programie komentowano także protesty wyborcze, dotyczące okręgów senackich, złożone przez PiS.
Do Sądu Najwyższego najwyższego wpłynęło do piątkowego popołudnia 201 protestów wyborczych.
Dotychczas - do czwartku - Sąd rozpoznał siedem z tych protestów i w przypadku wszystkich nie wydał merytorycznych rozstrzygnięć i pozostawił je bez dalszego biegu. W piątek protesty nie były rozpoznawane.
Pełnomocnik komitetu wyborczego PiS złożył w sumie sześć protestów przeciwko ważności wyborów, wszystkie dotyczą okręgów senackich.
Dla wielu to próba Prawa i Sprawiedliwości, która ma na celu zdobycie większości w Senacie. Sprawę protestów wyborczych komentowały rozmówczynie Piotra Marciniaka w programie "Babilon".
W sprawie dwóch protestów politycznych PiS opinie wydała już Państwowa Komisja Wyborcza (w sprawie okręgu nr 75) oraz Okręgowa Komisja Wyborcza w Koszalinie (w sprawie okręgu nr 100). W obu tych przypadkach oceniono, że protesty należy pozostawić je bez dalszego biegu.
PiS "szuka furtek" do przejęcia Senatu
Wniesione protesty rozpatrzy nowo utworzona Izba Kontroli Nadzwyczajnej w składzie trzech sędziów.
Ilona Łepkowska, pisarka i scenarzystka oceniła, że z protestów Prawa i Sprawiedliwości nic nie wyniknie, mimo, że rozpatrująca pozwy izba Sądu Najwyższego jest "wybrana z rozdania, które w tej chwili rządzi". - Ale nerwowa sytuacja, będzie do ostatniej chwili - zaznaczyła.
Oceniła, że cała sytuacja dotycząca protestów wyborczych jest "bardzo nie w porządku, bo wiemy, z czego to wynika, natomiast można było się tego spodziewać". - Nie tłumaczę tego, ale uważam, że to skandal - oceniła.
Politolog doktor Ewa Pietrzyk-Zieniewicz oceniła, że" nie ma po co sprawy aż tak bardzo na poważnie rozkręcać".
- Pretensje mam do opozycji, wcale nie dla PiS-u - dodała. - Oni [politycy Prawa i Sprawiedliwości - przyp. red.] szukają furtek, to było widać, zwłaszcza, że to trwało tydzień, zanim doszli do wniosku, że trzeba protestować - zauważyła.
Jej zdaniem, sprawę trzeba "wyciszyć", a nie "nadawać jej wymiar ogólnopatriotyczny". Politolog powiedziała, że w tej sprawie opozycja mogła zadziałać w ten sposób, aby "wyjść z tego marketingowo".
Filozofka doktor Katarzyna Kasia przypomniała, "jak wyglądała sytuacja w poprzedniej kadencji Prawa i Sprawiedliwości z Trybunałem Konstytucyjnym, kiedy mówiliśmy, że to jest tak tandetne i tak grubymi nićmi szyte, że to nie ma szansy".
- Wcale się nie zdziwię, jeżeli się okaże, że te głosy będą tak długo liczone, aż się doliczy, żeby była większość senacka [dla Prawa i Sprawiedliwości - red.].
"Pomysł z liczeniem głosów wskazuje na to, że coś nie poszło z przeciąganiem"
- Ten pomysł z liczeniem głosów wskazuje na to, że coś tu nie poszło z tym przeciąganiem - zauważyła socjolog Magdalena Chrzczonowicz, publicystka OKO.press. Zwróciła uwagę, że proces długiego przeliczania głosów przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi jest ryzykowny, z czym z kolei nie zgodziła się doktor Katarzyna Kasia. Jej zdaniem "jeżeli będziemy liczyć głosy tak długo, aż wygramy, to być może to zniechęci do głosowania zwolennika opozycyjnego kandydata czy kandydatki [na prezydenta - red.], bo wiadomo, że i tak przegramy wszystkie wybory, bo wygrywa ten kto liczy głosy".
- To jest łamanie kręgosłupa wyborcom, to łamanie demokracji w najbardziej podstawowym wymiarze - oceniła komentatorka programu "Babilon".
Autor: akw//now / Źródło: TVN24 BiS, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 BiS