Najgorszym scenariuszem jest sytuacja, gdy do gry wkroczą inni gracze, tylko czekający, by przejąć stanowisko Donalda Tuska - zauważa korespondent TVN24 i TVN24 BiS w Brukseli. Maciej Sokołowski wyjaśnia, co w praktyce oznacza zgłoszenie przez polski rząd kontrkandydata na stanowisko szefa Rady Europejskiej, Jacka Saryusz-Wolskiego.
Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zgłosiło w sobotę kandydaturę Jacka Saryusz-Wolskiego na przewodniczącego Rady Europejskiej. W tym samym czasie Komitet Polityczny PiS podjął uchwałę, która zobowiązuje premier Beatę Szydło do sprzeciwienia się kandydaturze Donalda Tuska na to stanowisko.
Dwóch kandydatów z Polski
Jak tłumaczy korespondent TVN24 i TVN24 BiS w Brukseli Maciej Sokołowski, żadne regulacje nie zabraniają kandydowania dwóch przedstawicieli tego samego państwa na urząd przewodniczącego Rady Europejskiej. Wynika to z faktu, że nie ma czegoś takiego, jak zgłoszenie kandydata przez państwo - jest jedynie informacja ze strony danego rządu, kogo będzie popierać. Tak, jak stało się to w przypadku deklaracji polskiego rządu o poparciu dla europosła Jacka Saryusz-Wolskiego.
Czy Donald Tusk mógł sam zgłosić się jako kandydat na drugą kadencję? Wybór szefa Rady Europejskiej określa artykuł 15 punkt 5 Traktatu o Unii Europejskiej, który stanowi, że "Rada Europejska wybiera swojego przewodniczącego większością kwalifikowaną na okres dwóch i pół roku; mandat przewodniczącego jest jednokrotnie odnawialny. […]". Wynika z tego - tłumaczy Sokołowski - że druga kadencja szefa RE to nawet nie wybór, raczej "odnowienie mandatu".
Jednomyślność albo głosowanie
Nie ma jednocześnie żadnych ograniczeń dotyczących tego, kto może zostać przewodniczącym RE. Może nim być w praktyce każdy - nie musi to być szef państwa, premier, prezydent czy nawet europoseł. Wystarczy, by kandydat zdobył poparcie Rady w trakcie szczytu Unii Europejskiej.
Jego wybór dokonywany jest większością kwalifikowaną. By osiągnąć taką większość muszą zostać spełnione dwa warunki jednocześnie: 55 procent państw członkowskich głosuje "za"; wniosek popierają państwa członkowskie reprezentujące co najmniej 65 procent całkowitej ludności Unii Europejskiej.
W praktyce oznacza to, że trzeba zdobyć poparcie około 20 państw UE - dokładna liczba zależy od tego, jak rozkładają się ich głosy na poszczególnych kandydatów.
Komentarze do Traktatu o Unii Europejskiej podkreślają jednak, że o ile przewidziano możliwość większościowego wyboru przewodniczącego RE, to gdyby do tego doszło, byłoby to dziwne. Szef Rady powinien bowiem cieszyć się poparciem wszystkich państw, jako że będzie musiał później ze wszystkimi nimi negocjować. Stąd państwa UE dążą do tego, by wybór był jednomyślny.
Dążenie do kompromisu
Nie wiadomo, jak w sytuacji odmówienia poparcia dla Donalda Tuska przez polski rząd zareagują pozostałe kraje, które dotychczas popierały reelekcję obecnego szefa RE. Jak zauważa Maciej Sokołowski, można usłyszeć głosy, że konflikt z PiS tylko wzmacnia Tuska, ponieważ PiS walczy z Komisją Europejską i nikt rządzącej w Polsce partii w związku z tym nie chce pomagać. Nie pomogła jak dotąd ani Grupa Wyszehradzka jako całość, która nie osiągnęła jednomyślności w kwestii poparcia dla kandydata na szefa RE, nie pomogły również uważane za ważnego sojusznika Węgry.
Z drugiej strony, szefowie państw mają świadomość, że wybierając spośród dwóch kandydatów z Polski wchodzą w konflikt między polskim rządem a polską opozycją. Mogą nie chcieć tworzyć precedensu - sytuacji, w której któregoś dnia to ich przeciwnik polityczny zostanie wybrany ponad ich głowami. Można się spodziewać, że będą raczej dążyć do kompromisu niż stawiania sprawy na ostrzu noża. A kompromis w tym wypadku może oznaczać kandydata z innego kraju.
Dotychczas najbardziej prawdopodobna wydawała się sytuacja milczącej zgody ze strony Polski na reelekcję Donalda Tuska. Na szczycie UE padłoby pytanie: "Kto jest przeciw?", nikt nie podniósłby ręki i kadencja zostałaby przedłużona. Według korespondenta TVN24 i TVN24 BiS zdecydowany sprzeciw PiS skomplikował jednak tę sytuację. Teraz najbardziej prawdopodobne jest głosowanie większościowe, w którym kandydat zgłoszony przez polski rząd wyraźnie przegrywa.
Najgorszy scenariusz - kolejny kandydat
Najgorszym scenariuszem jest sytuacja, gdy do gry wkroczą inni gracze, tylko czekający, by przejąć stanowisko piastowane przez Donalda Tuska. Europejscy socjaliści dziś go popierają i nie wystawiają własnego kandydata, ale nie można wykluczyć, że w obecnym stanie rzeczy wykorzystają okazję.
Odpowiedź na wszystkie pytania powinniśmy poznać na szczycie Unii Europejskiej, który odbędzie się 9-10 marca. Jak zwraca uwagę Maciej Sokołowski, potem nie będzie już kiedy podjąć decyzji. Kadencja szefa RE kończy się bowiem z końcem maja, a do tego czasu nie ma zaplanowanego już żadnego szczytu UE. Trzeba by było więc zwołać w tej sprawie szczyt nadzwyczajny.
Autor: Maciej Sokołowski,mm//rzw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock