Przedstawicielka firmy Medicor odpowiadającej za dostarczenie karetek na niedzielny bieg w Warszawie poinformowała w poniedziałek, że w momencie, kiedy pojazd odjeżdżał z jednym z pacjentów, dwóch pozostałych potrzebujących pomocy zawodników, pozostawało "w stanie dobrym". Według firmy Medicor, powrót karetki zajął 12 minut, a w tym czasie stan jednego z pacjentów pogorszył się. Mężczyzna został dowieziony do szpitala, gdzie zmarł. Pojawiły się głosy, że pomoc nadeszła zbyt późno.
W poniedziałek zarzuty te odpierała Małgorzata Zambrzuska z firmy Medicor, odpowiedzialnej za dostarczenie karetek. Zapewniła, że kiedy karetka wyjeżdżała z mety z pierwszym z nieprzytomnych pacjentów, pozostałych dwóch wymagających pomocy mężczyzn znajdowało się w stanie dobrym.
Na miejscu były trzy karetki reanimacyjne
Zambrzuska wyjaśniła, że w zabezpieczeniu medycznym imprezy uczestniczyły trzy karetki reanimacyjne i jedna transportowa. Dwie z karetek stały na mecie, trzeci z pojazdów towarzyszył biegaczom na trasie, a czwarta karetka znajdowała się na piątym kilometrze biegu.
Jak wyjaśniła przedstawicielka firmy, ok. godziny 12.50 zasłabło trzech uczestników imprezy, którym udzielał pomocy zespół karetki i ratowników. Stan jednego z pacjentów systematycznie się pogarszał, mężczyzna stracił przytomność, więc zapadła decyzja o przewiezieniu go do szpitala.
- Karetka z nieprzytomnym pacjentem wyjechała o 13.01, a na metę powróciła o godz. 13.13, kiedy przejęła reanimację pacjenta, którego stan w międzyczasie się pogorszył - wyjaśniła Zambrzuska. - Pacjent został dowieziony do szpitala o godz. 13.23 - powiedziała dziennikarzom.
Zapytana przez dziennikarzy, dlaczego mężczyzna, który zmarł w szpitalu, nie został zabrany przez karetkę jako pierwszy, Zambrzuska stwierdziła, że lekarz musiał podjąć taką decyzję na podstawie stanu, w którym znajdował się pacjent. - Nie potrafię powiedzieć, czy można było uniknąć takiej sytuacji - przyznała.
Pytana o to, dlaczego pacjenta nie mogła zawieźć do szpitala druga z karetek znajdujących się na mecie, przedstawicielka firmy Medicor wyjaśniła, że była to karetka transportowa, służąca jedynie do przewożenia pacjentów, a nie reanimowania ich. Tłumaczyła również, że karetki reanimacyjne wezwane z trasy biegu dojechały do wymagającego pomocy mężczyzny w tym samym czasie, co karetka, która wcześniej odwiozła innego biegacza do szpitala.
Zbyt długie oczekiwanie na karetkę?
W poniedziałek stołeczna prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie domniemanego przestępstwa nieumyślnego spowodowania śmierci uczestnika niedzielnego biegu w Warszawie.
Zgodnie z relacjami niektórych świadków wydarzenia, osoby, które wymagały reanimacji, musiały czekać na karetkę zbyt długo. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT
Autor: kg//tka / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24