- Wolałbym żeby nagrody były niższe, ale prawo obowiązuje - mówił w TVN24 minister sprawiedliwości Jarosław Gowin komentując sprawę Rafała Kaplera, który zrezygnował z szefowania Narodowemu Centrum Sportu. Mimo tego, że na Stadionie Narodowym, którego budowę nadzorował wciąż nie można rozgrywać meczów, ma on dostać 570 tys. zł premii "za sukcesy".
W nowym programie Bogdana Rymanowskiego "Jeden na Jeden" w TVN24 Gowin pytany był, czy nie bulwersuje go sytuacja wokół Stadionu Narodowego. - Minister sportu Mirosław Drzewiecki w 2007 roku podjął decyzję, że stadion będą budować nie urzędnicy, a menedżerowie z sukcesem w biznesie. Wolałbym żeby nagrody były niższe, ale prawo obowiązuje - odpowiedział.
"Wytyka się błędy, ale nie dostrzega się zalet"
Zaapelował też, żeby sprawiedliwie oceniać wyniki pracy szefostwa NSC. - Nie udało się w zbudować stadionu w 24 miesiące, ale to było nierealistyczne. To zawsze na świecie zajmuje minimum 32 miesiące. Te 24 były obliczone trochę na uspokojenie UEFA - tłumaczył Gowin. Stwierdził też, w tym przypadku "wytyka się błędy, ale nie dostrzega się zalet". - Uchybienia i zaległości są usunięte, przestrzeń komercyjna już na siebie zarabia. Proszę sprawdzić harmonogram: pełna łączność (między częściami stadionu - red.), której brak wytknęła policja, była przewidziana na 15 maja - wyliczał.
"To nie są chłopcy do bicia"
Ja bym na ich miejscu się nad tym (przekazaniu premii na cele charytatywne - red.) zastanowił, ale proszę ich nie ustawiać w roli chłopców do bicia. Popełnili pewne błędy, ale zrobili coś dobrego Jarosław Gowin
Jakie - nie powiedział.
Dodał jedynie: - Ja bym na ich miejscu się nad tym zastanowił, ale proszę ich nie ustawiać w roli chłopców do bicia. Popełnili pewne błędy, ale zrobili coś dobrego.
mkg//mat/k
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24