Na odprawy z ministrem obrony Mariuszem Błaszczakiem wchodzili cywile i inni oficerowie, ale dwaj generałowie - szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego Rajmund Andrzejczak i dowódca operacyjny Tomasz Piotrowski - czekali w przedpokoju. Na koniec byli tylko informowani, co mają zrobić. O kulisach odejścia najważniejszych dowódców pisze Artur Molęda z TVN24.
11 maja 2023. Generał broni Tomasz Piotrowski obserwuje na poligonie w Ustce manewry Anakonda, które są najważniejszym ćwiczeniem dla polskiej armii. Wśród gości są partnerzy i dowódcy z NATO. Ma być widowiskowo i profesjonalnie. Taki pokaz tego, co najlepsze w naszym wojsku. - Nagle dostajemy wiadomość, że Błaszczak go o coś oskarża w telewizji. Nie zadzwonił do niego, nie spotkał się z nim. Zrobił to przez telewizor - zdradza nam kulisy całego zamieszania człowiek z otoczenia generała Piotrowskiego. Tak publicznie rozpoczął się największy konflikt w najnowszej historii Polski na linii minister obrony narodowej - wojsko.
Teatr ministra
O rakiecie, która spadła pod Bydgoszczą, zrobiło się głośno dopiero wtedy, gdy w lesie znalazła ją kobieta na koniu. Wcześniej wojsko, na polecenie Mariusza Błaszczaka i Centrum Operacyjnego MON, nie mówiło o tej sprawie.
I tu krótkie wyjaśnienie. Centrum Operacyjne Ministra Obrony Narodowej to komórka w resorcie, która odpowiada za komunikację Mariusza Błaszczaka. Formalnie w ministerstwie nie ma etatowego rzecznika prasowego. To oni organizują jego wypowiedzi do mediów, pilnują kadrów w kamerach rządowej telewizji, by wiceprezes PiS wypadł jak najlepiej.
- To trupa jeżdżąca za nim. Ustawianie kadrów, wszystkiego. To teatrzyk i parodia. To nie są programy Wołoszańskiego, tylko realne działania w wielu miejscach. Stand up-owe wystąpienia - mówi gen. Jarosław Stróżyk, kiedyś zastępca dyrektora Zarządu Wywiadu NATO i attaché obrony w Stanach Zjednoczonych, obecnie związany z Uniwersytetem Wrocławskim i Fundacją Stratpoints.
To właśnie Centrum Operacyjne przejęło całą kryzysową komunikację. Mimo że zarówno Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych, jak i Dowództwo Operacyjne RSZ mają teraz fachowców od mediów. Ludzie otwarci na współpracę, wręcz nowa jakość w armii. Ale Błaszczak woli sam tego pilnować. Jak to wygląda w praktyce? Oto kilka przykładów, co mówili mi rzecznicy, gdy dzwoniłem do nich w bieżących sprawach:
Coś spadło w Przewodowie? Proszę dzwonić do CO MON. Wleciały białoruskie śmigłowce? Proszę dzwonić do CO MON. Będziemy ewakuować ludzi z Izraela? Proszę dzwonić do CO MON.
O tym, że MON będzie ingerować w komunikację w sprawie znaleziska w lesie pod Bydgoszczą, zorientowałem się pod koniec kwietnia. Wtedy zostaliśmy zaproszeni do dowództwa operacyjnego "na ważne oświadczenie" generała Piotrowskiego. Tam pojawili się ludzie z CO MON. Zdziwiłem się, bo nigdy na oświadczenia czy konferencje żołnierzy nie przyjeżdżali ci, którzy pilnują przekazu Błaszczaka, czyli przekazu politycznego. Po wszystkim pytałem ludzi Piotrowskiego, o co chodzi. Wzruszali ramionami i mówili: Artur, co my możemy?
- Sądzę, że takie zadanie mógł generałowi postawić minister, każąc wygłosić uspokajające oświadczenie, które zostało przez kogoś napisane na szybko i nie wiadomo, do czego się odnosiło. Gdybym przyleciał do Polski dzień wcześniej i jego przemówienia wysłuchał, to nie wiedziałbym, do czego się odnosi. Żaden generał nie lubi być tak przyciskanym przez cywila. Ewidentnie od tamtej pory panowie przestali się lubić - uważa pułkownik rezerwy Artur Goławski, były rzecznik Dowództwa Generalnego RSZ i Dowództwa Sił Powietrznych.
Pod koniec kwietnia generał Tomasz Piotrowski w swoim oświadczeniu powiedział: "Powstały pewne hipotezy, mamy pewne wątki, które można byłoby powiązać ze zdarzeniem w Zamościu pod Bydgoszczą".
Sprawa obiektu z lasu robiła się coraz bardziej tajemnicza. Wiedzieliśmy, że to coś poważnego, ale potrzebowaliśmy potwierdzenia. Niektórzy politycy PiS coś rzucali w mediach, ale czekaliśmy na głos szefa MON. 11 maja to się wydarzyło.
Mariusz Błaszczak wskazał generała Piotrowskiego jako winnego tego, że nie został poinformowany o rakiecie.
- Zgodnie z ustaleniami kontroli dowódca operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków, nie informując mnie o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej, ani nie informując Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych przewidzianych w procedurach służb - oświadczył minister.
Trudno mi było znaleźć żołnierza, który od tamtej chwili pozytywnie wypowiedziałby się o Mariuszu Błaszczaku. - To jest nasz dowódca. Polityk go opluł. Nie ma u nas już czego szukać - usłyszałem od jednego z szeregowych żołnierzy.
Mariusz Błaszczak jednak nadal pojawiał się na tle munduru i mówił na temat bezpieczeństwa i chwalił PiS.
Szef Sztabu Generalnego generał Rajmund Andrzejczak błyskawicznie wstawił się za dowódcą operacyjnym. Radiu RMF powiedział, że poinformował swoich przełożonych wtedy, kiedy wydarzenie miało miejsce. Konflikt między generałami a Mariuszem Błaszczakiem publicznie ruszył.
- Między organami władzy nie powinno być nielubienia się. Organy władzy są tak przez ustawodawcę zaprojektowane, żeby ze sobą współpracowały. Ludzie mogą się osobiście nie znosić, nasyłać na siebie kontrole, nie siadać obok siebie na odprawach, ale współpracować muszą, i to w dobrych intencjach, bo za to otrzymują uposażenie. Wojsko umie sobie z takimi sytuacjami radzić - mówi pułkownik Goławski.
CZYTAJ WIĘCEJ: KIM SĄ NOWI DOWÓDCY POLSKIEJ ARMII? SYLWETKI >>>
Polityka z mundurem w tle
14 sierpnia na tle żołnierzy, w przeddzień ich święta, wystąpił Jarosław Kaczyński. Było to na pikniku wojskowym. Wtedy padły słowa nie tylko o wojsku, ale też o politycznych przeciwnikach: "Tusk to personifikacja zła". W generałach narastała i tak już spora frustracja spowodowana wykorzystywaniem wojska do partyjnej polityki.
- Sam widzisz, ile Mariusz Błaszczak jeździ po jednostkach wojskowych. Każde ustawienie sprzętu i żołnierzy w tle jest dziełem ludzi z CO MON. Oni mówią, ile jakiego sprzętu trzeba wyciągnąć i jak go ustawić. Potem zjeżdżają się ekipy TVP i na kilka kamer to wszystko pokazują. Stawiają światło, CO MON dogląda kadrów na monitorach i tak robi się propagandę sukcesu.
- A już poza kamerami, co wam minister mówi na tych jego obchodach?
- Że to on nam kupił ten sprzęt. On kupił. On sam nam to kupił. Przecież to jest śmieszne.
To rozmowa z wysoko postawionym oficerem, który niejedno wydarzenie z udziałem polityków od kulis widział. Pod "wypowiedzi" Mariusza Błaszczaka ustawiane jest wszystko. Nie są to konferencje prasowe, nie ma możliwości zadawania pytań.
Centrum Operacje MON można określić mianem reżysera tych spektakli z udziałem wojska i Mariusza Błaszczaka.
- Dochodziło do sytuacji, gdzie szefowa Centrum Operacyjnego dzwoniła do dowódców brygad i dowodziła tym wszystkim z pominięciem dowódcy operacyjnego i szefa Sztabu Generalnego.
Pod koniec września Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych organizowało dzień dla prasy podczas ćwiczenia Route 604. Wojskowe samoloty wówczas lądowały i startowały, korzystając z drogowego odcinka lotniskowego, czyli fragmentu publicznej drogi. Początkowo media były zaproszone na czwartek, ale kilka dni przed wydarzeniem przyszła informacja, że dzień dla mediów jest przesunięty na piątek.
- To proste. Zapowiedział się Mariusz Błaszczak, ale na piątek, więc wszystkie plany musiały być przełożone na kolejny dzień. CO MON też zmodyfikował ten plan, bo w rozkładzie były lądowania myśliwców MiG-29. Ale minister nie chciał występować na tle postradzieckiego sprzętu, dlatego para MiG-ów zrobiła tylko low pass, czyli niski przelot. I załogi odleciały, mimo że chcieliśmy ich lądowania, żeby pokazać rozmiar zadania - słyszę w wojsku.
Kilka dni przed ministrem Błaszczakiem na drogowym odcinku lotniskowym pojawił się generał Rajmund T. Andrzejczak, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Na profilach tej instytucji w mediach społecznościowych są zdjęcia z tej wizyty. Widać na nich gen. Andrzejczaka z dowódcą generalnym generałem broni Wiesławem Kukułą. W dzień wizyty ministra obrony szefa Sztabu Generalnego WP już nie było.
Kolejka i kontrola
Aleja Niepodległości 218 w Warszawie. To tu mieści się główna siedziba Ministerstwa Obrony Narodowej i gabinet Mariusza Błaszczaka. To tu odbywają się odprawy z jego udziałem. Do budynku byli zapraszani także generałowie Andrzejczak i Piotrowski. Na odprawy często jednak nie wchodzili. Dlaczego? O tym mówi nam jeden z oficerów, który niedawno odszedł ze służby.
- Wyobrażasz sobie, że dochodziło do takich sytuacji, że dwóch generałów nie wchodziło na odprawę, tylko czekali w poczekalni? W środku byli cywile i inni oficerowie wojska, omawiali z Błaszczakiem sprawy, a dwóch najważniejszych w armii czekało grzecznie w przedpokoju, bo tylko byli informowani po odprawie, co mają zrobić - opowiada.
Tę dość zaskakującą informację udało nam się potwierdzić wśród osób z otoczenia Błaszczaka. Czy to był kolejny element pokazania braku zaufania wobec generałów?
- Tak ich poniżano przez ostatnie kilka tygodni, że nie mieli innego wyjścia, tylko rzucić papierami. Była taka sytuacja, że dowódca operacyjny miał gdzieś wyjechać, był już spakowany. Zadzwonił do niego minister, że ma zostać. Nie powiedział, co ma robić, ma nie wyjeżdżać, ma być na miejscu i tyle. A to było zaplanowane spotkanie międzynarodowe, chyba we Włoszech - mówi nasz rozmówca.
Minister Mariusz Błaszczak w zeszłym roku stworzył Inspektorat Kontroli Wojskowej. To jednostka podległa MON odpowiedzialna za kontrolę dowództw i jednostek organizacyjnych resortu. Taki wojskowy odpowiednik Najwyższej Izby Kontroli. Na jego czele stanął zaufany człowiek ministra.
- Jeździł po jednostkach, które były zaprzyjaźnione z dowódcą operacyjnym czy szefem Sztabu Generalnego i ich kontrolował, punktował. Złamał karierę niejednemu. Wielu oficerów przez niego odeszło. I zarówno Andrzejczak, jak i Piotrowski też się na to nie godzili, bo to wpływało na gotowość armii. No, ale nic z tym nie dało się zrobić - słyszymy od wojskowego.
Neon i rezygnacja
W niedzielę dowiedzieliśmy się, że będzie zorganizowana ewakuacja Polaków z Izraela. Ogłosił to nie generał Piotrowski, który odpowiada za zagraniczne operacje i kontyngenty wojskowe, tylko Mariusz Błaszczak. Operację Neon koordynuje Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych, na czele którego stoi zaufany Błaszczaka generał broni Wiesław Kukuła, a nie Dowództwo Operacyjne RSZ, którym rządzi gen. Piotrowski. To wyłom.
- To przejaw dyskredytowania przez ministra obrony narodowej dowództwa operacyjnego i inaczej nie potrafię tego skomentować. Czyli minister obrony narodowej konsekwencją swoich osobistych odniesień czy uprzedzeń do oficera łamie poziom kompetencji, jaki jest opisany w jego ustawie o urzędzie ministra, która precyzuje, czym się zajmuje dowódca generalny, a czym dowódca operacyjny - mówi emerytowany generał broni Mirosław Różański, w przeszłości wykonawca reformy struktur dowodzenia, dzięki której powstało dowództwo generalne i dowództwo operacyjne w obecnej formie, potem dowódca generalny, a obecnie prezes Fundacji Stratpoints i kandydat Trzeciej Drogi do Senatu.
W tym miejscu warto zaznaczyć, że Dowództwo Generalne RSZ odpowiada za ogólne bieżące funkcjonowanie wojsk i wyszkolenie. Dowództwo Operacyjne z kolei odpowiedzialne jest za dowodzenie operacyjne siłami zbrojnymi, w tym polskimi kontyngentami wojskowymi.
- Chcę przypomnieć, że kwestia dotycząca sformowania i wysłania na granice wojskowego zgrupowania zadaniowego została również powierzona Dowództwu Generalnemu, gdzie tę misję powinien wykonać dowódca operacyjny, który ma to w swoich kompetencjach - zwraca uwagę gen. Różański.
Dlaczego więc operacją zagraniczną i kontyngentem wojskowym zarządza nie to dowództwo, które ustawowo powinno? Zapytałem o to Centrum Operacyjne Ministra Obrony Narodowej.
Do czasu publikacji tego tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
- Tempo działania niekiedy może uzasadniać pójście na skróty, ale i tak z założeniem: dobrze, zaczynamy akcję bez dowództwa operacyjnego, bo czas nagli, ale jak najszybciej dowodzenie kontyngentem przekazujemy dowództwu operacyjnemu. Bo oni mają kompetencje prawne, procedury i systemy łączności, by pewnymi rzeczami się zajmować - wyjaśnia pułkownik rezerwy Artur Goławski.
W sierpniu 2021 roku rozpoczęła się ewakuacja ludzi z Afganistanu po tym, jak władzę przejęli talibowie. Wojsko wtedy też wkroczyło do akcji. Wysłano samoloty transportowe i żołnierzy do zabezpieczenia. Brzmi podobnie do Izraela, prawda? Z tym że wtedy odbyło się zgodnie z procedurami. To Dowództwo Operacyjne RSZ koordynowało akcję. Ewakuowani ludzie lądowali w Warszawie, my, jako dziennikarze, nie mieliśmy do nich dostępu.
Teraz kamery zostały wpuszczone do terminala i mogliśmy nagrywać ewakuowanych z Izraela Polaków. Po co?
- Pan minister tę propagandę swojej aktywności dotyczącą budowania pozytywnego wizerunku resortu obrony narodowej buduje już od dawna. Nie jestem zdziwiony tym, że minister Błaszczak potrafi koniunkturalnie wykorzystać sytuację do budowania swojego wizerunku. Nasi żołnierze i piloci wykonują tę misję najlepiej, jak potrafią - mówi generał Różański.
Operacja Neon rozpoczęła się w niedzielę późnym popołudniem, dwóch najważniejszych generałów polskiej armii zdecydowało o odejściu dzień później.
Z naszych informacji wynika, że generałowie w ostatnim czasie podjęli próbę rozmowy z prezydentem na temat sposobu, w jaki MON rządzi wojskiem. Ze strony Andrzeja Dudy nie nastąpiła żadna reakcja.
Generał Rajmund Andrzejczak i generał broni Tomasz Piotrowski złożyli wypowiedzenia i przeszli do rezerwy, a my dowiedzieliśmy się o tym w Dzień Żołnierza Rezerwy, 10 października. Tego dnia w Pałacu Prezydenckim wręczono nominacje ich następcom - generał broni Wiesław Kukuła został szefem Sztabu Generalnego, generał dywizji Maciej Klisz - dowódcą operacyjnym.
Podczas uroczystości prezydent Andrzej Duda nie podziękował ustępującym generałom za ich dotychczasową pracę.
Nasi rozmówcy są zgodni: to hańba i upokorzenie.
Autorka/Autor: Artur Molęda
Źródło: tvn24.pl