Bebelno to mała wieś w Świętokrzyskiem, spokojna i cicha, ale do niedawna. W lutym, w ciągu sześciu dni, były cztery podpalenia. Policja jest bezradna. Nie wiadomo, kto i dlaczego chce puścić całą wieś z dymem. Wiadomo, że skutecznie swój plan realizuje.
Policja bezskutecznie próbuje dociec, kto chce pozbawić mieszkańców Belbelna dorobku ich życia.
- Przychodzi wieczorem, czasami w nocy - opowiada sołtys Jan Lelonek. - Ludzie żyją w ogromnym strachu, w ogóle nie śpią - dodaje.
Podpalenia co dwa dni
W lutym praktycznie co dwa dni były podpalenia. Pierwsze zgłoszono 12 lutego, następne były 14, 15 i 17.
- Takich pożarów u nas jeszcze nie było. Ludzie żyją w stresie, niepewności. Każdy pilnuje, świeci światło w nocy, jak tylko pies zaszczeka. Coś okropnego. Ten podpalacz chyba ma z głową coś nie tak - mówi przerażony Stefan Lesiak, radny miejski, prezes miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej, mieszkaniec Belbelna.
Dorobek życia strawiony przez płomienie
Mieszkańcy już szacują straty i są przerażeni. Boją się, że nie będą w stanie odrobić strat.
- Cały warsztat stolarski, maszyny, praktycznie nie zostało nic - załamuje ręce Witold Michalecki. Wszystkie narzędzia pracy pana Witolda spłonęły. W kilkadziesiąt minut stracił nie tylko część majątku, ale także źródło utrzymania.
"Jak by go znaleźli, to by powiesili"
Na ślad podpalacza nie udało się jeszcze trafić. Mieszkańcy wioski zastawiają na niego zasadzki, czekają aż powinie mu się noga. Także policja zwiększyła liczbę patroli. Nie wpadła na trop podpalacza, ale pożary na razie ustały. Mieszkańcy wierzą, że wspólne działania z policją doprowadzą wreszcie do złapania sprawcy.
- Jaki wyrok na takiego podpalacza to nie wiem, ale ludzie to by go chyba w tym ogniu powiesili - mówi wzburzony mieszkaniec wsi Jan Kucharski.
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24