Operowałem faktami, nie użyłem żadnych epitetów. Absolutnie nie żałuję - tak wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł w programie "Jeden na jeden" odniósł się do swojego przemówienia podczas Kongresu Prawików Polskich, po którym większość sędziów opuściła salę.
Na Kongresie Prawników Polskich podczas odczytywania listu prezydenta Andrzeja Dudy - w którym znalazły się między innymi słowa o tym, że sędzia nie powinien recenzować działalności innych organów władzy publicznej - rozległo się buczenie i skandowanie hasła "konstytucja!". Z kolei w czasie wystąpienia wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła, gdy zarzucał on środowisku sędziowskiemu brak samooczyszczenia po 1989 roku, część uczestników opuściła salę.
Wiceminister komentował również sytuację, jaka jego zdaniem panuje w środowisku sędziowskim. - Po 1989 roku zbyt łatwo przyjęliśmy za dobrą dewizę słowa profesora Adama Strzembosza, że środowisko (sędziowskie) samo się oczyści. Nie oszukujmy się, nie oczyściło się - stwierdził. W trakcie jego wystąpienia część zgromadzonych zaczęła opuszczać salę.
"Korporacyjny sposób myślenia, zamknięty, pycha i arogancja"
Pytany o to w poniedziałek w TVN24, podkreślił, że swoich słów "absolutnie" nie żałuje. - Nie wiem, w którym momencie mieli się czuć obrażeni, czy słowa o komunistycznych sędziach ich tak obraziły? Na sali byli trzydziesto-, czterdziestolatkowie - stwierdził Marcin Warchoł.
Na potwierdzenie słuszności swych słów wypowiedzianych na Kongresie Prawników Polskich przywołał sprawę - jak powiedział - sprzed kilku dni. - Profesor Piotr Kruszyński złożył wniosek do sądu o nagrywanie rozprawy. Z czym się spotkał? Z odmową, z uzasadnieniem, że to narusza godność sędziego, narusza niezawisłość i niezależność sądu. Co łączy te dwie sprawy? Sposób myślenia - przekonywał wiceminister. - Sposób myślenia jest dokładnie ten sam. Za nierozliczeniem się stały korporacyjne interesy, ochrona środowiska sędziowskiego. Tak samo w tym momencie korporacyjny sposób myślenia, zamknięty, pycha i arogancja przemawia za tym, że nawet osobę tak znaną, słynną, jaką jest mecenas Kruszyński, sąd traktuje z buta, mówiąc, że to narusza niezawisłość, niezależność sędziego. Gdzie tu jest naruszenie niezawisłości? - pytał gość TVN24 w programie "Jeden na jeden".
Jak dodał, "Polacy mają prawo przyjść do sądu i dostać odpowiedź na swój wniosek, być traktowani w sposób należny, z godnością". - Ja tylko operowałem faktami, nie użyłem żadnych epitetów - podkreślił.
"Środowisko cieszy się tak niskim zaufaniem społecznym"
Wiceminister Warchoł podczas kongresu podkreślał również, że "są też bardziej kompromitujące sprawy, jak wyznaczania posiedzeń 'na telefon', pod dyktando ówczesnego premiera przez prezesa sądu z Gdańska, jak wielomilionowe wyłudzenia w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie, w co zamieszany jest prezes tegoż sądu". - To są powody, dla których środowisko cieszy się tak niskim zaufaniem społecznym - oceniał.
- Odwołuję się do poczucia odpowiedzialności nie tylko za interes swój korporacyjny, ale także za interes państwa i społeczeństwa i również renomę prawniczych zawodów. Nie da się bronić dobrego imienia sędziów bez poszerzenia transparentności oświadczeń majątkowych, bez reformy postępowań dyscyplinarnych, bez rozciągnięcia kontroli nad podatkowymi czynnościami zakodowanymi, podejmowanymi przez sędziów. Temu ma służyć utworzenie w Sądzie Najwyższym Izby Dyscyplinarnej - wyjaśniał.
Autor: mw/jb / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24