- Nasze działanie nie było przeciwko prokuratorowi generalnemu, ani nie miało na celu obniżenia autorytetu organów ścigania. Jeśli stało się jedno i drugie, przepraszam - zwrócił się wicemister sprawiedliwości Michał Królikowski do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Nawiązał do sporządzonej przez resort krytycznej oceny akcji prokuratury w redakcji "Wprost". - Nie rzecz w osobistych emocjach (...), tylko w normalnej współpracy organów państwa - odpowiedział Seremet i dodał: - Symptomy takiej postawy dostrzegam i za to dziękuję. Królikowski i Seremet uczestniczyli w czwartek w posiedzeniu sejmowej komisji sprawiedliwości.
Jak podkreślał kilkakrotnie podczas posiedzenia komisji Michał Królikowski, resort nie kwestionuje samego uprawnienia prokuratury do odebrania od dziennikarzy nośników z nagraniami. - Różnica w ocenie między nami, a prokuratorem generalnym jest taka, że mamy wątpliwości co do adekwatności działań organów ścigania w tej sprawie - mówił wiceminister.
Sąd staje się gwarantem
Jak dodał Królikowski, ocenia jako prawidłową decyzję prokuratorów o przeniesieniu się do gabinetu redaktora naczelnego tygodnika po tym, gdy odmówił on wydania prokuratorom i funkcjonariuszom ABW swych pendrive'ów oraz laptopa - chciano w ten sposób uniknąć udziału osób trzecich w czynnościach śledczych.
Za zamkniętymi drzwiami miało dojść do szamotaniny między Sylwestrem Latkowskim a funkcjonariuszami ABW. Przerwało ją wyłamanie drzwi, w których pojawili się Piotr Ikonowicz i poseł Przemysław Wipler oraz dziennikarze relacjonujący na żywo te zajścia. - Jeżeli dziennikarz mówi, że na nośniku są informacje objęte tajemnicą dziennikarską, prokurator może przejąć nośnik, ale nie wolno mu zapoznać się z jego treścią - nośnik musi zostać zabezpieczony i wszystko musi być przekazane do sądu, który staje się gwarantem, że informacja nie zostanie ujawniona nieuprawnionym osobom - mówił Królikowski.
"Atmosfera tamtych dni"
Królikowski podkreślił, że minister, dokonując oceny, "nie zarzucił prokuratorom złamania żadnej z regulacji kodeksowych". - Informacja ministra stanowi ocenę zdarzeń z perspektywy oceny organu na zewnątrz - dodał Królikowski. Wyjaśniając, czemu resort postanowił dokonać tej oceny, Królikowski wskazał, że wynikało to z "atmosfery medialnej tamtych dni, prowadzącej do tego, że działania podjęte w redakcji były utożsamiane z działaniami rządu".
"Przepraszam prokuratorów"
- Nasze działanie nie było przeciwko prokuratorowi generalnemu, ani nie miało na celu obniżenie autorytetu organów ścigania. Jeśli stało się jedno i drugie, przepraszam prokuratora generalnego i prokuratorów Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga - mówił Królikowski na posiedzeniu sejmowej komisji sprawiedliwości.
- Nie rzecz w osobistych emocjach, sympatiach i antypatiach, czy tego typu uczuciach, tylko w normalnej współpracy organów państwa. W wystąpieniu ministra Królikowskiego symptomy takiej postawy dostrzegam i za to mu dziękuję - zareagował później na te słowa Seremet.
Ofiara czy zakładnik polskiej racji stanu?
Królikowski, już po przeprosinach, oświadczył, że działanie ministra sprawiedliwości Marka Biernackiego było działaniem "w stanie wyższej konieczności, w imię polskiej racji stanu. Było też podyktowane reakcją mediów europejskich, które zaczęły opisywać tę sytuację jako naruszenie wolności mediów, nieakceptowalne w społeczeństwie międzynarodowym - mówił wiceminister.
Na te słowa zareagował Andrzej Seremet.
- W ostatnich fragmentach wypowiedzi ministra Królikowskiego usłyszeliśmy inną perspektywę, która powinna mnie usztywnić i przenieść na bardzo wysoki poziom powagi sytuacji. Okazuje się bowiem, że prokurator generalny stał się ofiarą czy zakładnikiem polskiej racji stanu - powiedział.
- W przekazie przeważał dotychczas wypaczony obraz tych zdarzeń, twierdzono wręcz, że doszło do zamachu na wolność mediów (...) Ten pogląd nie tylko jest przesadzony, on jest po prostu nieprawdziwy - mówił Seremet.
Czego dotyczy tajemnica dziennikarska?
Przedstawiając posłom informację o działaniach prokuratury w redakcji "Wprost", Seremet powtórzył, że prokurator nie dążył do ustalenia informatora redakcji ws. podsłuchów, lecz żądał wydania nośników z nagraniami. Jak podkreślił, tajemnica dziennikarska chroni źródło informacji, a nie jej treść.
Prokurator generalny uznał, że do "gorszącego" przebiegu zdarzeń w siedzibie tygodnika przyczyniła się głównie sama redakcja "Wprost". - Ściągając dziennikarzy innych mediów wydatnie utrudniono czynności prokuratury, nie znając być może ich celu - mówił.
Potwierdził, że redaktor naczelny gazety Sylwester Latkowski po przekazaniu nośników przesłuchiwany jako świadek zeznał w prokuraturze, że redakcja nie dokonywała ingerencji w te nagrania.
Apel "o kilka dni"
- Apeluję o kilka dni; wtedy państwa osąd o legalności działań ABW i prokuratury w redakcji "Wprost" pewnie ulegnie zmianie - mówił do posłów Andrzej Seremet. Pytany, czemu ta i wiele innych spraw trafiają do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, choć powinny do prokuratury dla Warszawy lewobrzeżnej, Seremet odrzucił sugestie, by wynikało to z innych kwestii niż obciążenie prokuratorów pracą. - Wiem, że nie potraficie oceniać rzeczywistości inaczej niż przez polityczne okulary. Zdejmijcie je czasem - stwierdził.
Autor: nsz//rzw/zp / Źródło: PAP