Część polskich żołnierzy, którzy wrócili z Afganistanu przywiozła ze sobą groźnego pasożyta - węgorka jelitowego. Ilu jest nosicieli nie wiadomo, bo armia zasłania się tajemnicą wojskową, ale sprawa budzi niepokój, bo węgorek jest zaraźliwy.
W rzeszowskiej jednostce wojskowej trudno o jakiekolwiek oficjalne informacje na temat tajemniczej choroby, która ma gnębić polskich żołnierzy. Żaden z oficerów nie chce otwarcie powiedzieć, co jest nie tak.
Wiadomo tylko, że Sanepid poddał badaniom na obecność pasożytów żołnierzy, którzy wrócili ostatnio z misji w Afganistanie i w Czadzie i okazało się, że niektórzy przywieźli ze sobą pasażera na gapę: węgorka jelitowego. Badaniom poddano w sumie 858 żołnierzy, ale ilu jest nosicielami węgorka oficjalnie nie wiadomo - to tajemnica. - Sytuacja jest opanowana, zdrowie i życie żołnierzy jest dla nas rzeczą absolutnie najważniejszą - ucina tylko mjr Tomasz Szulejko, rzecznik prasowy dowódcy wojsk lądowych.
Także przedstawiciele Sanepidu nie mówią wiele. - Czy jest czego się bać? Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć, będziemy wiedzieć więcej, to odpowiemy - mówi Dorota Gibała z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rzeszowie.
Węgorek i węgorzyca
Znacznie więcej wiadomo o samym węgorku. Pasożyt wywołuje chorobę nazywaną węgorzycą, a jego larwy żyją w glebie. Do organizmu człowieka mogą wnikać poprzez skórę lub błony śluzowe - krótko mówiąc wystarczy stanąć bosą stopą lub usiąść w złym miejscu i kłopot gotowy. Podstawowe objawy węgorzycy, to ból brzucha i rumienie na skórze, do tego mogą dojść: biegunka, wymioty, nudności i zapalenie jelita grubego.
Węgorek przemieszcza się w ludzkim organizmie bardzo szybko. - Przykładowo może się dostać do mózgu, czy do innych narządów, co będzie skutkował postępującą chorobą, postępującymi objawami i w skrajnych przypadkach może doprowadzić nawet do śmierci - tłumaczy Włodzimierz Mazur, Kierownik Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Krótko mówiąc węgorzyca, to poważna choroba i dlatego trzeba ją jak najszybciej wykryć i leczyć.
Pamiętać trzeba także, że węgorek jest bardzo zaraźliwy. - Istnieje dosyć duże prawdopodobieństwo, że przy jakichkolwiek zaniedbaniach higienicznych rodziny (żołnierzy - red.) mogły ulec zakażeniu - mówi Anna Boroń-Kaczmarska, Kierownik Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie.
Źródło: Fakty TVN