Posłowie - niezależnie od opcji politycznej - wielokrotnie podkreślają jak ważna jest przyszłość emerytalna Polaków. Tymczasem podczas wczorajszej debaty emerytalnej sala sejmowa świeciła pustkami. Minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz przemawiał zaledwie do kilkunastu posłów.
Debata na temat reformy emerytalnej rozpoczęła się w czwartek ok. godz. 13. Wcześniej posłowie słuchali ministra zdrowia, który informował Sejm o bieżącej sytuacji na rynku leków.
Oglądają w telewizji
Gęściej na sali zrobiło się dopiero wtedy, kiedy w imieniu klubów zaczęli przemawiać posłowie i liderzy. Poruszenie nie trwało jednak długo. W chwili, gdy na mównicę weszła posłanka Beata Kempa, w sejmowych ławach znowu siedziało zaledwie kilkunastu posłów. Tak było już do późnego wieczora.
Grzegorza Kajdanowicza z "Faktów" TVN to nawet nie dziwi. - Posłom nie chce się siedzieć na sali i słuchać, tylko idą do swoich pokoi. Włączają TVN24, oglądają debatę, do tego potem mają jeszcze rozmowy z liderami partii w tych mniej ciekawszych momentach debaty. Mają w ten sposób serial wzbogacony nieco, niż to co jest na sali. Idą oglądać, bo mają coś lepszego w telewizji, niż to co się dzieje na sali sejmowej - powiedział dziennikarz w TVN24.
Często tak bywa
To nie jedyna taka sytuacja podczas ważnej sejmowej debaty. Podobnym zainteresowaniem cieszyło się posiedzenie 15 marca, na którym minister transportu Sławomir Nowak przedstawiał informację na temat bezpieczeństwa na kolei. Nie inaczej było też 2 marca, podczas czytania obywatelskiego projektu reformy emerytalnej OPZZ. Gdy z mównicy przemawiał szef OPZZ Jan Guz, sala była niemal pusta.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24