PJN to "użyteczny idiota", Donald Tusk bywa agresywny i skąpy, a Radosław Sikorski to "połączenie infantylizmu i rozbudowanego ego" - tak politycznych przeciwników w swojej książce opisuje Jarosław Kaczyński. Przyjaciołom nie szczędzi jednak ciepłych słów. Zbigniewa Ziobrę nazywa "ambitnym chłopakiem", a o Jolancie Szczypińskiej pisze, że za "love story" nie ma pretensji.
Książka prezesa PiS "Polska naszych marzeń" została wydana tuż przed wyborami. Do księgarń trafiła w tym tygodniu. Jej integralna część to "Alfabet Jarosława Kaczyńskiego", gdzie polityk rysuje subiektywne charakterystyki 26 konkretnych osób - głównie polityków.
"Najwyższe zaszczyty" dla Ziobry, "uczynny Joachim"
Ziobro jest ciągle zawieszony między dwoma rozwiązaniami - grać na siebie, co mu niektórzy suflują (...), albo też grać na sprawę i wtedy będzie trudniej, ale nawet jeśli spojrzeć na to z perspektywy indywidualnej, nie o stanowiska, a o miejsce w historii będzie wtedy chodziło. Mam nadzieję, że wybierze tę drugą opcję i przyniesie to najwyższe zaszczyty. Fragm. "Alfabetu Jarosława Kaczyńskiego"
"Ambitny, zdolny i inteligentny chłopak z Krynicy, z rodziny lekarskiej. Dobrze wychowany" - to o Zbigniewie Ziobrze, europośle PiS. Kaczyński podkreśla, że choć nie wie, kto zastąpi go na stanowisku prezesa PiS, a dziś na emeryturę się nie wybiera, to nie wyklucza, że mógłby to być właśnie europoseł.
"Ziobro jest ciągle zawieszony między dwoma rozwiązaniami - grać na siebie, co mu niektórzy suflują (...), albo też grać na sprawę i wtedy będzie trudniej, ale nawet jeśli spojrzeć na to z perspektywy indywidualnej, nie o stanowiska, a o miejsce w historii będzie wtedy chodziło. Mam nadzieję, że wybierze tę drugą opcję i przyniesie to najwyższe zaszczyty" - czytamy.
Prezes PiS próbuje ocieplić także wizerunek swojego bliskiego współpracownika posła Joachima Brudzińskiego. "Joachim jest uczynny, łatwo się z nim pracuje. Jego obraz medialny, jako strasznego typa, jest kompletnie nieprawdziwy. (...) Jest bardzo oczytany, dużo wie i jest to u niego wynik autentycznych potrzeb, a nie usilnej pracy nad sobą" - pisze o nim.
Tusk skąpy i agresywny, Sikorski z rozbudowanym ego
Raz wybraliśmy się razem do Bristolu na rozmowę o listach senackich w wyborach 2005 i wtedy Tusk zastrzegł, że może iść, ale pod warunkiem, że ja płacę. Najwidoczniej wiedział, jakie tam są ceny. Ja nie wiedziałem. Jarosław Kaczyński o Donaldzie Tusku
Na liście najistotniejszych dla Kaczyńskiego osób nie mogło zabraknąć jego politycznych przeciwników. Pod literą "T" znajdziemy więc Tuska Donalda, a pod "K" Komorowskiego Bronisława.
Prezes PiS sugeruje, że lider PO to sknera. "Raz wybraliśmy się razem do Bristolu na rozmowę o listach senackich w wyborach 2005 i wtedy Tusk zastrzegł, że może iść, ale pod warunkiem, że ja płacę. Najwidoczniej wiedział, jakie tam są ceny. Ja nie wiedziałem" - wspomina.
Zarzuca mu też, że jest agresywny. "Zanim zostałem premierem, siedzieliśmy niedaleko siebie w Sejmie. I widziałem, jak dostawał czasem ataku agresji, także wobec kobiet. Bywał potwornie wściekły. Musiałem nawet niekiedy na to ostro reagować" - opowiada.
O Komorowskim zaś pisze, że w trakcie marszałkowania był wyjątkowo złośliwy. "Jako marszałek był zdecydowanie gorszy od Grzegorza Schetyny. Gdy Palikot zaatakował Grażynę Gęsicką, apelowałem do Komorowskiego jako marszałka, żeby uniemożliwił obrażanie kobiety. Nie było żadnej reakcji" - pisze. "A poźniej były już zupełnie dyskwalifikujące wypowiedzi typu: "Jaka wizyta, taki zamach". (...) Niebywałe rzeczy. Jakim jest prezydentem, każdy widzi.
Z kolei o szefie MSZ Radosławie Sikorskim możemy przeczytać, że "ma taki poziom egotyzmu, który aż nadto rzuca się w oczy". "To jest połączenie wielkich ambicji i jakiegoś infantylizmu, bardzo rozbudowanego ego i niezłych (na tle innych) kwalifikacji umysłowych, choć oczywiście wcale nie wybitnych" - podsumowuje osobę ministra spraw zagranicznych Kaczyński.
Kempa lepsza od "ple, ple", Szczypińska love story
Prezes PiS pisze też o "swoich kobietach" - obecnych i tych byłych, do których nie ukrywa żalu.
Przychylnie wypowiada się o prof. Zycie Gilowskiej, najpierw należącej do PO, później będącej ministrem finansów w rządzie PiS. "Umówiliśmy się na kawę w sejmowej restauracji. (...) Szybko się potem zakolegowaliśmy, mimo że za Platformą wtedy specjalnie nie przepadałem. Ale z nią byłem w dobrych stosunkach" - pisze o początkach znajomości z Gilowską.
Prezes PiS pisze wprost: "ona absolutnie nadaje się na przywódcę politycznego". "Jest osobą bardzo ekstrawertyczną. Lubi się nagadać, czasem nawrzucać, choć z humorem, ale jest lojalna. Mimo że miewa kłopoty ze zdrowiem, jest zawsze dzielna, pełna wigoru, bardzo żywotna" - wylicza zalety obecnej członkini Rady Polityki Pieniężnej.
Cenię ją, bo jest zdolna, energiczna, odważna, bojowa, czego u nas wielu osobom bardzo brakuje. Czasem jest nadto ostra. Ale ja to wolę od tych, którzy tylko ple, ple, czy tych, co zawsze w zgodzie i w konsensusie. Prezes PiS o Beacie Kempie
Kiedy zostałem premierem, przyniosła mi róże i się zaczęło. Zaczęło się love story. I ona to złapała. (...)Umocniła swoją pozycję jako "narzeczona" premiera czy poźniej prezesa. Pokochały ją tabloidy. Chwyciła życie pełną piersią. Fragm. nt. Jolanty Szczypińskiej
Pochwały otrzymuje też posłanka Beata Kempa, której Kaczyński, jak się okazuje, wcześniej zbyt dobrze nie znał. "Dopiero teraz ją właściwie bliżej poznaję, bo jest w Komitecie Politycznym. Ale cenię ją, bo jest zdolna, energiczna, odważna, bojowa, czego u nas wielu osobom bardzo brakuje. Czasem jest nadto ostra. Ale ja to wolę od tych, którzy tylko ple, ple, czy tych, co zawsze w zgodzie i w konsensusie" - podsumowuje prezes PiS.
Z ciepłych słów od szefa PiS na pewno cieszy się Joanna Szczypińska, o której do dziś media mówią, że w prezesa PiS jest zapatrzona. "Kiedy zostałem premierem, przyniosła mi róże i się zaczęło. Zaczęło się love story. I ona to złapała" - wspomina Kaczyński i podkreśla, że "nie ma o to do niej pretensji". "Umocniła swoją pozycję jako "narzeczona" premiera czy poźniej prezesa. Pokochały ją tabloidy. Chwyciła życie pełną piersią" - opowiada.
"Jakubiak z zacięciem do destrukcji"
Od prezesa "dostaje się" natomiast jego, byłym już, współpracowniczkom. Nie szczędzi Joanny Kluzik-Rostkowskiej i Elżbiety Jakubiak.
"Czasem rozglądam się po sali sejmowej, czy ona (Kluzik-Rostkowska - red) tam gdzieś siedzi. Ale nigdy jej nie zauważyłem. Chyba jednak tych wolt i zaprzeczania samej sobie psychicznie nie wytrzymała. Nie spodziewała się, że zamiast braw i poklepywania, tym razem prawie wszyscy uznają ją za niewiarygodną. PJN okazał się efemerydą, popieraną i dopieszczaną w telewizjach wtedy, gdy pełniła funkcję użytecznego idioty. Dla nas to był szkodliwy użyteczny idiota" - pisze. I dodaje: "Nie oceniam Joanny w kategoriach prywatnych, oceniam ją politycznie. To, co zrobiła poźniej, kiedy szefowała PJN, a także wtedy, gdy przeszła do Platformy, każdy może ocenić. Poszła drogą między groteską a czymś dość brzydkim". Jest też spostrzeżenie: "Zapamiętałem, że piła miętę zamiast herbaty".
O Jakubiak wypowiada się mniej i mniej krytycznie: "Osoba o sporym potencjale, niestety z zacięciem do destrukcji". "Elżbieta jest w pewnym sensie osobą lepszego usposobienia" - ocenia Kaczyński.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Stanisław Kowalczuk/East News