- Powoli, żmudnie jakoś docieram do tego normalnego życia. Staram się już teraz pchać życie do przodu, nie żyć przeszłością - powiedział Dominik po wyroku sądu, który przychylił się do opinii biegłych i umorzył postępowanie w jego sprawie. Dwa lata temu chłopak ranił swoją matkę nożem i zabił jej konkubenta. Teraz odbywa terapię i ma szansę na powrót do funkcjonowania w społeczeństwie. Materiał programu "Uwaga!" TVN.
Dwa lata temu Dominik K. ugodził nożem matkę oraz jej konkubenta. Mężczyzna zmarł w wyniku odniesionych obrażeń, kobieta przez wiele tygodni walczyła o życie w szpitalu.
Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło podczas domowej awantury, po tym jak po raz kolejny ukradli i sprzedali rzeczy chłopaka, żeby mieć pieniądze na wódkę.
Dominik nie próbował uciekać, zacierać śladów. Spokojnie czekał na policję. Trafił do aresztu. Chłopak był ofiarą wieloletniego prześladowania, nękania ze strony matki i jej konkubentów.
Podczas ostatniej rozprawy przed Sądem Okręgowym w Jeleniej Górze, tuż przed ogłoszeniem wyroku, Dominik nagle opuścił salę.
- Emocje wzięły górę - wytłumaczył. - Już nie mogłem, prawie zemdlałem, więc musiałem wyjść na zewnątrz, żeby trochę ochłonąć - dodał.
W rozmowie z reporterem "Uwagi!" TVN przyznał, że czuje, iż to, co się stało, dalej ma wpływ na jego życie. - To się będzie za mną ciągnąć, to brzemię, przez całe życie - powiedział.
Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze zdecydował, by postępowanie karne wobec K. umorzyć. Wyrok, jaki wydał, jest bezprecedensowy. Dominik K., choć ciężko ranił matkę i zabił jej konkubenta, nie trafi do więzienia.
Decyzję podjęto na podstawie opinii biegłych, którzy uznali, że kiedy chłopak chwycił za nóż, był nieświadomy tego, co robi. Dominik musi jednak uczestniczyć w obowiązkowej bezterminowej terapii psychiatrycznej.
Po usłyszeniu wyroku chłopak przyznał, że poczuł radość i ulgę. - Kamień spadł mi z serca, że po dwóch latach tego koszmaru w końcu jednak się udało - stwierdził.
"Całe jego dzieciństwo było tragedią"
Kiedy Dominik zaatakował matkę i jej konkubenta, murem za chłopakiem stanęli dziadkowie.
- Nie szkoda mi jej nawet. Ona nie była jego warta. I tak mu zmarnowała to życie. Nie dość, że całe życie był poniewierany (...), jeszcze teraz mu zniszczyła młodość – powiedziała Maria, babcia Dominika.
REPORTAŻ "UWAGI!" TVN: "Babciu, pozabijałem ich". Nie szkoda jej córki, broni wnuka >
W trakcie śledztwa ujawniono skalę cierpień, jakich doznawał Dominik K. ze strony matki oraz jej partnera. Chłopak był regularnie bity i nękany. To mogło doprowadzić go do tego dramatycznego kroku. Sąd wydał decyzję, że Dominik może odpowiadać z wolnej stopy.
21-latek opowiedział, jak wyglądało jego dzieciństwo. - W domu było wieczne pijaństwo, alkoholizm. Pili aż do nieprzytomności. Byłem bity i przyznawano mi kary. Musiałem klęczeć na grochu, trzymać taboret w górze – opowiedział.
Po wyjściu z aresztu Dominik trafił na terapię, którą zajął się Dawid Karol Kołodziej z Polskiego Towarzystwa Psychopedagogicznego.
- To dzieciństwo ukształtowało go takim jakim jest. Wpłynęło na jego problemy emocjonalne, problemy w relacjach międzyludzkich, ukształtowało jego osobowość - ocenił Kołodziej.
- Jakbyśmy zebrali te okrucieństwa, które miały miejsce w jego domu, to ciężko wskazać, czy gorszym było to, że matka przy nim uprawiała seks z mężczyzną i kazała mu na to patrzeć, czy to, że był zamykany w piwnicy, czy też że matka wychodziła z domu na dwa tygodnie, jak on był małym chłopcem: nie miał co jeść, musiał iść do śmietnika szukać jedzenia - dodał.
Zdaniem terapeuty, "ciężko tutaj priorytetować, które z tych zdarzeń jest gorsze". - Jest tego multum. Całe jego dzieciństwo było tragedią - dodał.
"Miał wpojone, że matka jest osobą-dyktatorem"
Dominik zdradził, że po tym wszystko, co się stało "ma chwile słabości". - Ale staram się tego nie pokazywać - zadeklarował. - Bo jednak mam problem z emocjami i dlatego chodzę na te terapie, żeby okazywać te emocje i uczucia - dodał.
Przyznał, że dusił je w sobie. - I teraz widać skutki. Jestem zamknięty w sobie - stwierdził.
Zapytany o matkę i ewentualną rozmowę z nią, stwierdził, że jeszcze się nad tym nie zastanawiał. Nie czuje potrzeby spotkania z nią.
Terapeuta wskazywał, że Dominik "po dzień dzisiejszy ma też poczucie winy, że on nie spełniał wymagań swojej matki".
- Miał wpojone, że matka jest osobą-dyktatorem w domu i miał wykonywać zadania matki. Matka mu zleciła: masz mi pójść kupić wódkę. On nie miał pieniędzy, musiał te pieniądze skądś zorganizować i miał poczucie winy z tego powodu, że nie był w stanie tej wódki kupić - wyjaśniał.
Jak dodał, Dominik "dzisiaj już wie, że matka zrobiła mu ogromną krzywdę". - Ale wcześniej on nie miał o tym pojęcia, że matka mu krzywdę robi. Dlatego też nie potrafił się wyprowadzić, wyjść z domu, czy stwierdzić, że to życie, w którym on jest, jest złe - dodał.
"Sama do siebie mam żal, że takie życie mu stworzyłam"
Równolegle do procesu Dominika toczyła się sprawa matki chłopaka, oskarżonej o znęcanie się nad synem. Została ona skazana na rok więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Musi uczestniczyć w terapii dla alkoholików. Jest też pod nadzorem kuratora.
Po ogłoszeniu wyroku w sprawie syna, przyznała, że jest "zadowolona, że dobrze się to skończyło".
- Napisałam SMS-a do niego po tej sprawie. Pogratulowałam mu, że tak fajnie mu wyszło z tym wyrokiem. Podziękował mi też, że się cieszy - dodała.
Kobieta powiedziała, że nigdy nie rozmawiała z synem o tym, jak wyglądało jego dzieciństwo. Dodała, że ma nadzieję, że będzie miała taką szansę. - Sama do siebie mam żal, że takie życie mu stworzyłam - powiedziała.
Pytana, czy jej zdaniem to doprowadziło do tragedii, odparła: - Tak, tak mi się wydaje.
Przyznała także, że ma z tego powodu wyrzuty sumienia, ale nie mówiła o tym Dominikowi.
"Powoli, żmudnie jakoś tam docieram do tego normalnego życia"
Dominik K. mieszka razem babcią i dziadkiem w jednym pokoju. Jeszcze przed tragedią starał się o własne cztery kąty. W ostatnich dniach dostał ofertę mieszkania socjalnego od władz miasta Bolesławiec.
Reporterzy "Uwagi! TVN" towarzyszyli mu podczas pierwszej wizyty w mieszkaniu. - Fajnie, podoba mi się - ocenił Dominik.
- Tutaj może być lodówka. Nie musi być jakaś duża. Gdzieś tu się wciśnie jeszcze pralkę - planował oglądając mieszkanie.
Dawid Kołodziej przyznał, że terapia Dominika jest wymagająca. - Może trwać całe życie albo kilka lat. Na pewno nie będzie to kilka miesięcy. Natomiast można osiągnąć, przy pracy z nim, pewien pułap sposobu postępowania i zachowania - przekazał.
Celem terapii jest powrót i sprawne funkcjonowanie w społeczeństwie. - On tak naprawdę nie był w społeczeństwie nigdy, więc trzeba przystosować go, żeby zaczął w nim funkcjonować - dodał.
- Powoli, żmudnie jakoś tam docieram do tego normalnego życia. Staram się już teraz pchać życie do przodu, nie żyć przeszłością i tylko do przodu - podkreślił chłopak.
Autor: akr, asty//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24