Tydzień z wirusem

 
Nie daj się grypie
Źródło: Fot. Katarzyna Wężyk, tvn24.pl

Jest malutki (30 nanometrów), ale złośliwy, lubi klimat raczej tropikalny (33-35 stopni i wilgotno) i umieścił się akurat w moim nosie. Wirus. Od kilku miesięcy, kiedy WHO ogłosiła pandemię grypy, dyżurny medialny straszak. Czy wirus rzeczywiście zabija, jak z nim walczyć i czy rzeczywiście są powody do paniki, sprawdziłam na własnej skórze.

Preludium. Środa

Kaszleć zaczynam około 17. Początkowo delikatnie, pojedynczo, niezbyt niepokojąco. Poza tym czuję się zupełnie normalnie. Trzy godziny później, gdy po kolejnym napadzie kaszlu godnego XIX-wiecznego suchotnika, współpracownicy coraz wyraźniej się ode mnie odsuwają, szef wysyła mnie do domu i zakazuje pokazywać się w czwartek w pracy.

Objawy A/H1N1
Objawy A/H1N1

- Nie za dobrze ci? Też tak potrafię, ekhe, ekhe, ekhe – kolega nie ukrywa, że uważa mnie za symulantkę. Nie życzę mu, żeby rzeczywiście poczuł się tak jak ja – przynajmniej nie na głos – i zwijam się do domu. Zaczynają mnie boleć plecy i ramiona, a to zwykle oznacza, że najpewniej będę miała grypę.

JAKIE PIERWSZE OBJAWY?

Dzień pierwszy. Czwartek.

Budzę się około 10. Bolą mnie wszystkie kości, głowa, jestem cała spocona i jak nic mam gorączkę. Nie mogę znaleźć termometru, więc nie wiem jak dużą. Nie mam kataru, kaszlę mniej, nie boli mnie gardło, za to boli mnie w klatce piersiowej (zapalenie płuc?). Dzwonię do szefa i informuję go, że jutro też mnie nie będzie. - Super. Idź do lekarza – słyszę prawie równocześnie z dźwiękiem odkładanej słuchawki.

Nie chcę iść do lekarza. Chcę się zawinąć w kołdrę i leżeć plackiem, nie mam siły na nic więcej. Przecież na grypę się raczej nie umiera, prawda? Te osoby, które dotychczas zmarły w Polsce na A/H1N1, były obciążone tzw. dodatkowymi schorzeniami. Nie mam żadnych chorób przewlekłych ani wrodzonych, w ciąży nie jestem, domowe sposoby leczenia powinny więc wystarczyć. Tyle że domowymi sposobami nie wypiszę sobie zwolnienia. Dzwonię do przychodni i umawiam się na wizytę.

Boisz się świńskiej grypy? Posłuchaj rad dr Grzesiowskiego

Boisz się świńskiej grypy? Posłuchaj rad dr Grzesiowskiego

13:45. Dwie aspiryny i dwie herbaty z miodem i cytryną później czuję się jakby nieco lepiej. Przynajmniej, na tyle, żeby się ubrać i zadzwonić po taksówkę. Podaję taksówkarzowi adres. - Do przychodni, tak? - pyta. - Tak – odpowiadam, zanosząc się kaszlem. - Ale pani chyba nie ma tej grypy, co? - kierowca patrzy na mnie lekko podejrzliwie. No ładnie. Teraz się będzie całą drogę stresował. Jeden taksówkarz z Rabki odgrodził się od klientów kabiną z folii, ten pewnie teraz żałuje, że też takiej bariery antygrypowej sobie nie zamontował. - Nie wiem, dowiem się od lekarza – odpowiadam ostrożnie. - Eee, nie ma się co martwić. Ja też od tygodnia pokasłuję i jakoś żyję – mówi uspokajająco kierowca. Jednak zdecydowanie nie amator folii.

W przychodni też paniki nie widać. Tłoku nie ma, nikt nie nosi maseczki. Co prawda z powodu obłożenia internistów trafiam do pediatry, ale to chyba jedyna oznaka grypowego pogotowia. Doktor Dorota ze stoickim spokojem osłuchuje mnie, zagląda w gardło, mierzy ciśnienie i wydaje diagnozę: infekcja wirusowa, najpewniej grypa. Leżeć w łóżku, pić herbatę z miodem i cytryną, brać witaminy i leki zbijające gorączkę. Jak to, tylko infekcja wirusowa? A jak mam A/H1N1? Nie będzie żadnego testu? - Zrobimy, jeśli stan się pogorszy.

unikaj kontaktu z chorymi; zakrywaj nos i usta chustką lub maską, podczas kichania i kaszlenia używaj chusteczek jednorazowych; myj ręce mydłem, szczególnie gdy masz kaszel i katar; unikaj dotykania oczu, nosa i ust zaszczep się przeciwko "zwykłej" grypie jedz witaminę C, miód, cytrusy albo czosnek grypa

JAK SIĘ LECZYĆ?

15:30. Z powrotem w domu z siatką leków i termometrem. Ledwo wdrapałam się na moje drugie piętro, czuje się strasznie słaba. Temperatura przez resztę dnia będzie się wahać od 37,6 do 38,3. To znaczy do momentu, kiedy szukając tabletki na gorączkę pośród kilkunastu różnych leków na stoliku nocnym nie stłukę przy okazji termometru.

Resztę dnia na przemian przysypiam i się budzę. Zwykle z drzemki wyrywa mnie telefon od rodziny, która upewnia się, czy aby na pewno żyję i czy czegoś mi nie potrzeba. - Co to za muzyka w tle? - pyta brat. - Carmina Burana – odpowiadam. - A ty co, planujesz uroczyste zejście śmiertelne? - Nie, znalazłam na YouTube, ponad godzina w jednym kawałku, dasz wiarę? - Weź ty sobie czegoś weselszego poszukaj, co? - radzi. Nie mam siły. Idę spać.

DEKALOG GRYPOWY

Dzień drugi. Piątek.

Budzę się o 10, spocona jak mysz i z gorączką. Czuję się wciąż paskudnie. Kolejna piżama ląduje w pralce, a ja w wannie pełnej gorącej wody. Grypowy wodny obieg zamknięty: najpierw na litry piję malinową herbatę, potem większość wydalam przez skórę, wreszcie zmywam resztę.

"Zestaw obowiązkowy"/Katarzyna Wężyk, tvn24.pl
"Zestaw obowiązkowy"/Katarzyna Wężyk, tvn24.pl

Po kąpieli czuję się trochę lepiej i postanawiam wyjść po termometr i gazetę. W końcu te 200 metrów do apteki mnie nie zabije. Chyba. W aptece wita mnie żółta kartka z napisem "Sprzedajemy Tamiflu". Za 126 złotych, ale, jak mówi ekspedientka, mało kto bierze. To ja też będę twarda.

Zabić nie zabiło, ale wzmocnić też nie bardzo - dziś czuję się chyba nawet gorzej niż wczoraj. Mam gorączkę i dreszcze, opatulenie się dwiema kołdrami niewiele pomaga. Nie mogę się na niczym dłużej skupić, litery książki skaczą mi przed oczami. Do tego od dwóch dni żywię się tylko jogurtami z muesli, bo na samą myśl o regularnym posiłku żołądek podchodzi mi do gardła.

Po południu temperatura nie spada poniżej 38, z rekordowym wynikiem 38,8. Postanawiam zacząć panikować, jak przekroczy 39, choć informacja, że zmarł kolejny, 16 chory na A/H1N1, nie pomaga. Zwłaszcza, że tym razem najwyraźniej zabiła go właśnie grypa, a raczej powikłania pogrypowe, bo w przeciwieństwie do poprzednich nie był wcześniej na nic chory.

Dzień trzeci. Sobota

Uff. Temperatura wyraźnie spadła, rano do 37, a po południu nawet do 36,5 stopni. Czuję się lepiej, tylko potwornie słabo. Zaczynam za to odzyskiwać apetyt. W południe z wizytą oraz siatką zakupów wpada brat. Ma maseczkę, w której życzy sobie zrobić zdjęcie, a następnie natychmiast zapomina. Czy moja grypa po trzech dniach jest bardzo zaraźliwa, przekonamy się zapewne niedługo.

Dzień czwarty i piąty. Niedziela i poniedziałek

Nie jest źle, ale dobrze też nie. Gorączka odeszła na dobre, za to kaszel i katar trzymają się mocno. Jem już zupełnie normalnie.

Dzień szósty. Wtorek

Powrót do pracy podejście pierwsze. Zwolnienie mi się skończyło i niby czuję się zupełnie dobrze, ale jednak nie do końca. Że może trochę za wcześnie wystawiłam się na grudniową pogodę, uświadamia mi przebiegnięcie 50 metrów do tramwaju. Na siedzenie opadam z zadyszką, kołataniem serca i uczuciem, że zaraz zemdleję. To nie jest normalne.

Klimatyzacja w pracy też nie wpływa najlepiej na zdrowie. Jest mi gorąco, boli mnie głowa, a od pogarszającego się kaszlu gardło. Wydajność też sporo poniżej normy. - Zaczyna mnie boleć gardło od kiedy obok ciebie siedzę – słyszę od koleżanki. Po kilku godzinach zostaję odesłana do domu. W grudniu raczej nie mam szans na tytuł pracownika miesiąca.

Dzień siódmy. Środa

Jest mi gorąco, boli mnie głowa, a od pogarszającego się kaszlu gardło. Wydajność też sporo poniżej normy. - Zaczyna mnie boleć gardło od kiedy obok ciebie siedzę – słyszę od koleżanki. Po kilku godzinach zostaję odesłana do domu.

Lekarz podejście drugie. Doktor Andrzej jest z tych zdrabniających. - Teraz osłuchamy plecki, proszę pokazać gardziołko, taaak, a teraz zmierzymy ciśnionko – czuję się trochę jak w przedszkolu. Grunt, że wypisał zwolnionko do poniedziałku oraz skierowanko na test grypowy. Zapewnił też, że już nie zarażam i jeśli komukolwiek sprzedałam mojego wiruska, to zrobiłam to tydzień temu.

GRYPOWE MITY

Test nie jest skomplikowany. Najpierw wszystkie trzy – ja i dwie pielęgniarki – zakładamy zielone szpitalne maseczki. Nie są specjalnie wygodne i raczej utrudniają oddychanie, ale takie są procedury. Nie ułatwiają też przeprowadzenia testu. Do nosa wkłada się szpatułkę i zbiera wymaz. Potem wymaz przez pięć minut leży w odczynniku, w którym następnie zanurzany jest właściwy test. Całość przypomina test ciążowy i podobne są też wyniki: jedna kreska negatywny, dwie – pozytywny. Czekać trzeba tylko dłużej: 10 minut. Test grypowy bada jedynie obecność wirusa typu A lub B (nie odróżnia A/H1N1 od sezonowej grypy), kosztuje 45 złotych i, jak mówi pielęgniarka, nie jest specjalnie popularny: średnia dzienna to 1-2 chętnych, a zdarzają się dni, kiedy nikt się nie sprawdza.

U mnie pojawia się jedna kreska. Uff, czyli obejdzie się bez Tamiflu. Z drugiej strony trochę mi głupio, że tydzień trzyma mnie banalna infekcja wirusowa, czyli zwyczajne przeziębienie. - Czasem tak bywa i nic pani na to nie poradzi. Wszystko przez tę pogodę – niech przyjdzie mrozik, ludzie nabiorą odporności – uspokaja dr Andrzej.

Epilog

Według danych Głównego Inspektoratu Sanitarnego do 1 grudnia na grypę typu A/H1N1 zachorowało 1158, z czego 24 zmarło. To tylko przypadki potwierdzone testami, a zarazić się mogło nawet kilkaset tysięcy osób. Z kolei według Państwowego Zakładu Higieny od 16 do 22 listopada zarejestrowano 97 053 zachorowań i podejrzeń zachorowań na grypę. Ja też się załapałam do statystyk. - Nie mamy możliwości testować wszystkich chorych, więc zdarza się, że ludzie z grypą chodzą po mieście. Trzeba jednak pamiętać, że ani przeziębienie, ani zwykła grypa nie dają immunitetu na świńską, a największe szanse na zachorowanie mają osoby o i tak obniżonej odporności – mówi powiatowy inspektor sanitarny dr Dariusz Rudaś.

www.tvn24.pl/grypa

Źródło: tvn24.pl

Czytaj także: