Zarzut usiłowania zabójstwa dziecka usłyszała w sobotę w katowickiej prokuraturze 40-letnia kobieta z Tychów, podejrzana o to, że podcięła gardło swojemu półtorarocznemu synkowi. Trafi na trzy miesiące do aresztu. Stan dziecka określany jest jako stabilny, lekarze wprowadzili je w stan śpiączki farmakologicznej.
O postawieniu kobiecie zarzutów poinformowała w sobotę po południu rzeczniczka katowickiej prokuratury okręgowej prok. Marta Zawada-Dybek. - Na podstawie zebranego w sprawie materiału dowodowego prokurator podjął decyzję o przedstawieniu matce małoletniego chłopca zarzutu usiłowania zabójstwa dziecka.
W niedzielę 40-latka została aresztowana na trzy miesiące. Zdecydował o tym Sąd Rejonowy Katowice-Wschód. Sąd podzielił argumenty prokuratury, wskazującej m.in. na obawę matactwa oraz grożącą kobiecie surową karę - za usiłowanie zabójstwa grozi od 8 do 25 lat więzienia lub dożywocie.
Sądu uznał, że zabezpieczenie prawidłowego toku toczącego się w tej sprawie postępowania wymaga umieszczenia kobiety w areszcie.
Kobieta "w zasadzie przyznała się"
Podczas trwającego kilka godzin przesłuchania kobieta nie kwestionowała ustalonego przez śledczych przebiegu wydarzeń. - Kobieta składała wyjaśnienia. W zasadzie przyznała się do popełnienia zarzucanego jej czynu usiłowania zabójstwa, natomiast w swoich wyjaśnieniach nie podała racjonalnych powodów wskazujących na motyw, na pobudki swojego zachowania - przekazała prok. Zawada-Dybek.
Prokuratura zamierza powołać biegłych psychiatrów, by ocenili poczytalność podejrzanej i sprawdzili, czy nie cierpi ona na choroby lub zaburzenia psychiczne.
Przed sobotnim przesłuchaniem 40-latki śledczy przesłuchali świadków, w tym matkę i brata podejrzanej, z którymi kobieta i jej dziecko dotąd mieszkali. Śledczy gromadzili też materiał dowodowy, między innymi zabezpieczono nóż, którym matka raniła dziecko. Zasięgnięto też opinii biegłego z zakresu medycyny sądowej i przestudiowano dokumentację medyczną z leczenia chłopca.
Półtoraroczny chłopiec z ranami ciętymi na szyi
Według ustaleń śledczych, dziecko zostało zranione w mieszkaniu przy ulicy Honoraty, na jednym z osiedli mieszkaniowych w Tychach (Śląskie). Na ratunek udali się strażacy, pogotowie ratunkowe i policja, wezwano też helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Rzeczniczka śląskiej straży pożarnej młodsza brygadier Aneta Gołębiowska relacjonowała, że "strażacy wraz z ratownikami medycznymi wzięli udział w tamowaniu krwotoku z rany ciętej na szyi chłopczyka". Przed transportem śmigłowcem ratownicy musieli ustabilizować stan rannego. Dziecko - według informacji podanych przez policję - było przytomne.
"Operacja ratująca życie"
- Bezpośrednio z helikoptera chłopiec trafił na blok operacyjny - powiedział rzecznik Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka Wojciech Gumułka. Poinformował, że stan dziecka jest bardzo ciężki.
Jak przekazała po godzinie 21 reporterka TVN24, chłopiec trafił na blok operacyjny przed godziną 19. Dodała, że według rzecznika szpitala to "operacja ratująca życie" i "może potrwać kilka godzin". Po godzinie 22 rzecznik CZD potwierdził, że operacja się zakończyła.
"Rany zadano ostrym narzędziem"
W sobotę o godz. 10.30 lekarze przekazali najnowsze informacje dotyczące stanu zdrowia dziecka.
- Dziecko miało dwie duże rany i około siedmiu, ośmiu mniejszych. Były to rany szyi z przecięciem mięśni oraz na szczęście z niewielkim uszkodzeniem tchawicy, w związku z czym to rany bezpośrednio zagrażające życiu tego dziecka. (...) Powstały na skutek zadania ich ostrym narzędziem, najprawdopodobniej nożem. Największym problemem była znacząca utrata krwi. Konieczna była intensywna transfuzja krwi na bloku operacyjnym - poinformował dr Andrzej Bulandra, koordynator Centrum Urazowego dla Dzieci w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
Gdy dziecko trafiło do szpitala było już nieprzytomne, jego stan był ciężki.
- Udało nam się w ciągu niecałych 10 minut zabrać tego chłopca na blok operacyjny, gdzie czekał już interdyscyplinarny zespół złożony z chirurgów dziecięcych, kardiochirurga, laryngologa, który w czasie 1,5-godzinnej operacji zaopatrzył te rany, które u dziecka były i uratował mu życie - powiedział Bulandra.
Dziecko jest w śpiączce farmakologicznej na oddziale intensywnej terapii. Jego stan jest stabilny, a rokowania lekarze uznają jako dobre. - Myślę, że w ciągu najbliższych dni lekarze spróbują to dziecko wybudzić - dodaje Bulandra.
Koordynator szpitala powiedział też podczas briefingu, że rany powstały na skutek celowego działania i "można to uznać za usiłowanie zabójstwa tego dziecka".
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Andrzej Grygiel