Czy premier Donald Tusk ma szanse zostać szefem Komisji Europejskiej? - To w stu procentach realna perspektywa - przyznał w "Piaskiem po oczach" Jerzy Buzek. Jak dodał, ci, z którymi spotykał się w PE mówią, że Tusk jest na "krótkiej liście" na to stanowisko.
Zdaniem byłego premiera i byłego przewodniczącego PE Jerzego Buzka, propozycja kandydatury Donalda Tuska na szefa KE jest "bardzo poważna". Jak dodał, rozmawiał na ten temat m.in. z najdłużej urzędującym europejskim premierem Jean-Claudem Junckerem, szefem frakcji chadeków w PE Josephem Daulem, przewodniczącym Jose Manuelem Barosso, czy Hermanem van Rompyuem.
Czy zatem prawdziwe są słowa Josepha Daula, który kilka dni temu ogłosił, że Tusk jest na "krótkiej liście" ws. stanowiska szefa KE? - To samo mówili mi inni, z którymi się spotykałem - przyznał Buzek. Jak dodał, inną sprawą jest, czy premier się na to zdecyduje.
50 procent? "Sporo"
- To w stu procentach realna perspektywa. Mówi o tym, że Polska jest doceniana, bo to się wiąże zawsze z sytuacją wewnętrzną kraju i tym, czy kraj jest solidny, można liczyć na jego ważnych obywateli, którzy pełnią ważne funkcje - ocenił b. premier.
Pytany o to, jakie szanse może mieć Tusk, jeśli przyszłe wybory do PE wygra Europejska Partia Ludowa, odparł: "Trudno powiedzieć, ile procent". Zapytany, czy szanse te będą równe 50 procent, powiedział: "Pewnie mniej więcej takie. Sporo".
W czwartek Joseph Daul powiedział, że Tusk jest jednym z potencjalnych kandydatów na przyszłego przewodniczącego Komisji Europejskiej. - Nazwisko (Tuska) zaczęło krążyć w zeszłym roku i krąży nadal. Ale mówiąc szczerze, w tym momencie nie zapytamy go wprost (o kandydowanie - red.), także ja nie zapytam. Ale jest potencjalnym kandydatem wraz z innymi - powiedział Daul.
"OFE to była dobra reforma"
Buzek był także pytany o wprowadzenie OFE reformą swojego rządu. Według byłego premiera, była to "bardzo dobra reforma, dobrze zaplanowana i dała pewność wypłat z ZUS-u". - Spowodowała, że ruszyła polska gospodarka, bo wtedy nie mieliśmy żadnych pieniędzy, żeby ją rozruszać, to były na to jedyne pieniądze - powiedział. Jak zauważył, również wpływy z prywatyzacji zamiast być "przejedzone", też zostały skierowane w gospodarkę.
- Na początku chcieliśmy stworzyć bezpieczeństwo systemu. Finansowanie papierów skarbowych państwa wydawało się bardziej bezpieczne. To był początek, w ustawie było zapisane, jak mają działać OFE i że trzeba to zmieniać, obserwować - podkreślił. Zaznaczył też, że ustalone na początku wysokie prowizje OFE nie były błędem, ponieważ pieniądze na OFE były niewielkie. - Ale już po kilku latach, gdy pieniądze stały się większe, powinno się było dwu- lub trzykrotnie zmniejszyć opłaty do OFE- uważa. Buzek zauważył, że inwestowanie w papiery skarbowe było dobre przez dwa-trzy lata, ale gdy system zaczął się sprawdzać, należało więcej inwestować w giełdę, wychodząc nawet poza granice Polski. - To wszystko należało zrobić w roku 2002, 2004. Był na to czas. Żadna poważna reforma, żadna zmiana, nie jest wykonana na jedną kadencję. Musimy sobie zaufać, że będzie pewna ciągłość i że będziemy odpowiadać za reformę - dodał.
"Nieodpowiedzialna dyskusja"
W opinii Buzka, zarzuty stawiane OFE są nieuczciwe. - Po tej nieodpowiedzialnej propozycji OFE (chodzi o wypłacanie emerytur przez określony z góry czas -red. ) zaczyna się nieodpowiedzialną dyskusję na temat całego systemu i podważając ten system, zarzucając tym, którzy go tworzyli, premedytację. A przecież z tego system co roku, co dwa lata, wyjmowano kolejną cegiełkę, co kosztowało nas miliardy. Straciliśmy w ten sposób 70-80 miliardów złotych - powiedział. Jego zdaniem, gdyby tego nie robiono, minister Rostowski nie prowadziłby dyskusji w taki sposób, w jaki to robi. Jacek Rostowski powiedział niedawno w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", że "fundament OFE pękł" i że potrzebne są zmiany w systemie emerytalnym, ponieważ fundusze prawdopodobnie nie są w stanie wypłacić prawdziwych, czyli dożywotnich emerytur. - To są nieuczciwe zarzuty, dlatego że nie mówi się przy tym, ile zepsuto po drodze. Gdyby to nie było psute, sytuacja wyglądałaby inaczej. Trudno było na początku reformy założyć, jak będą wyglądały doświadczenia z wpłacania i przepływów finansowych - powiedział, dodając, że na pierwsze wypłaty trzeba było czekać 11 lat.
"Nie podważać systemu"
- Wypłaty to sprawa techniczna, ważne, jakie pieniądze mamy włożone, że one są fizyczne i rzeczywiste i jakie będziemy mieli korzyści - powiedział. Jak dodał, OFE zarobiły 80 mld złotych, a zarobiłyby jeszcze więcej - 120 miliardów, gdyby wiele lat temu pozwolono im inwestować nie tylko w obligacje, ale i papiery skarbowe - uznał.
Według niego jednak OFE nie mogą stać się funduszami akcyjnymi, bo to grozi rozsypaniem się II filaru. - Trzeba utrzymać dobrą gospodarkę, a to wymaga inwestowania - część w obligacje, większość w akcje. W tym kierunku należy iść, ale po głębokiej dyskusji, a nie po dyskusji płytkiej i nieuczciwej. Bo wykorzystuje się niedobrą propozycję OFE, żeby podważać cały system - podkreślił. Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych niedawno zaproponowała, by emerytury z OFE były wypłacane w formie tzw. wypłaty programowanej w miesięcznych ratach przez określony z góry czas. Wysokość emerytury wynikałaby z podzielenia sumy oszczędności zgromadzonych na koncie w OFE i liczby miesięcy tzw. przeciętnego dalszego trwania życia osoby w wieku emerytalnym. Premier Tusk zapowiedział, że rząd przedstawi w maju propozycje dotyczące przyszłości OFE. Dodał, że obecnie nie ma planów likwidacji funduszy, ale też nie muszą one za wszelką cenę dalej funkcjonować.
Autor: jk/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24