25-letni turysta zginął w środę po upadku z Okiennika Wielkiego w Jurze Krakowsko-Czętochowskiej. - Mężczyzna spadł ze szczytu skały, zmarł na miejscu mimo reanimacji - powiedział rzecznik Grupy Jurajskiej GOPR, Piotr van der Coghen. Jak się okazało, mężczyzna nie miał sprzętu wspinaczkowego. - To byłby cud, gdyby wypadek z takiej wysokości nie skończył się śmiercią - powiedział van der Coghen.
Na miejscu akcję reanimacyjną prowadzili najpierw ratownicy Grupy Jurajskiej GOPR, a później zespół pogotowia ratunkowego. Obrażenia okazały się jednak zbyt poważne. Mężczyzna był mieszkańcem Zawiercia. Dochodzenie w sprawie przyczyn wypadku będzie prowadziła policja.
Dopiero początek
Był to pierwszy śmiertelny wypadek w tym sezonie na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, która obecnie przeżywa najazd turystów. Jak powiedział van der Coghen, każdego roku na Jurze ginie średnio pięć osób. Tylko część wypadków ma związek ze wspinaczką skałkową i wchodzeniem do jaskiń. Zdarzają się wypadki śmiertelne na rowerach górskich, coraz częstsze są wypadki na quadach. Ratownicy podkreślają, że ofiarami padają zarówno nowicjusze, jak i bardzo doświadczeni turyści, których czasem gubi rutyna.
- Ludzie nie zawsze korzystają z uroków przyrody z głową, a pech tylko czeka. Jeżeli do tego dochodzi alkohol, który jest niestety dosyć częstym partnerem szukania adrenaliny, to wtedy jest tym bardziej mało ciekawie - zaznaczył van der Coghen.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.pl