13 lutego 2004 roku na przejeździe kolejowym w Rzezawie zginął kierowca rajdowy Janusz Kulig. W jego samochód uderzył jadący z prędkością 100 km/h pociąg. Mimo reanimacji - zmarł.
Komisja powołana do wyjaśnienia katastrofy orzekła, że zawiniła dróżniczka, która nie opuściła w porę szlabanu. Okazało się jednak także, że kierowca nie miał prawa widzieć pociągu, bo widok całkowicie zasłaniał mu kolejowy budynek.
Przebudowa za pieniądze z UE
PKP zdecydowała się przebudować przejazd. Zmiany miały poprawić bezpieczeństwo: dróżnika zastąpiono elektronicznym systemem, zburzono wspomniany budynek, ale w tym samym miejscu stanął szereg ekranów dźwiękochłonnych. Efekt jest taki, że kierowca, by upewnić się, czy nie nadjeżdża pociąg, musi wjechać na tory.
- Jeżeli pociąg będzie 50 metrów przed przejazdem, praktycznie mamy tylko jedną szansę: gaz do dechy, żeby uciec - ocenia Leszek Kuzaj, kierowca rajdowy, pokonując przejazd z reporterem TTV.
Także policja kilkukrotnie zgłaszała, że rogatki nie działają poprawnie. Dwa razy sami policjanci kierowali ruchem w tym miejscu, bo szlaban nie opuszczał się prawidłowo.
"Bezpieczny przejazd"
PKP Polskie Linie Kolejowe zapewnia jednak, że wszystko działa tak, jak powinno. - Przejazd jest bezpieczny i spełnia wszelkie wymogi, jeżeli chodzi o zabezpieczenie przejazdów kolejowych - powiedziała dla "Blisko Ludzi" Dorota Szalacha z PKP PKL.
O przebudowę tego przejazdu od kilku miesięcy starają się władze gminy i powiatu. W rozmowach z włodarzami PKP nie twierdzi, że przejazd jest bezpieczny, ale przyznaje się, że w razie przebudowy straci pieniądze z Unii Europejskiej.
Autor: pk//kdj / Źródło: TTV
Źródło zdjęcia głównego: TTV