Agnes Trawny, Mazurka mieszkająca na stałe w Niemczech, nie musi płacić za nakłady na utrzymanie domu, który po latach odzyskała - orzekł w środę Sąd Okręgowy w Olsztynie. Rodzina Głowackich, która przez ponad 30 lat mieszkała w budynku, ma zwrócić Trawny ponad 12 tys. zł. Takie wydatki poniosła ona na wynajęcie adwokata. Głowaccy zapowiedziała apelację. - Nic jej nie zapłacę, póki sąd apelacyjny mi tego nie nakaże - zarzekał się Władysław Głowacki.
Agnes Trawny sądownie odzyskała dom i obejście w Nartach w 2005 r. Teraz Władysław i Władysława Głowaccy domagali się od niej 210 tys. zł za nakłady czynione przez 30 lat, tj. za remonty, nasadzenia w sadzie i zarybianie stawu. Sąd oddalił ich powództwo w całości, uznając, że nakłady wniesione w nieruchomość Trawny przez Głowackich należy podzielić na konieczne i ulepszające.
"Co ja zrobiłem?"
Sędzia Beata Grzybek uzasadniając wyrok zwróciła uwagę na to, że Głowaccy nie płacili przez szereg lat żadnego czynszu, dlatego poniesione koszty konieczne "znalazły pokrycie w korzyściach, jakie uzyskali, nie płacąc czynszu".
Grzybek zwróciła uwagę na fakt, że Władysław Głowacki zrzekł się roszczeń wobec Trawny za docieplenie budynku. Pismo takiej treści Głowacki podpisał, gdy wyprowadzał się z Nart. Przed sądem Głowacki mówił, że nie miał świadomości, co podpisuje, że nie miał wówczas okularów, a odczytanej treści nie rozumiał. Sądu nie przekonały te twierdzenia.
- Pani Głowacka relacjonując to zdarzenie mówiła, że mąż powiedział: "Co ja zrobiłem?". To świadczy o tym, że pan Głowacki wiedział, co podpisuje - mówiła sędzia Grzybek.
Reprezentujący Głowackich mecenas Lech Obara powiedział, że w jego ocenie Głowacki nie wiedział, co podpisuje. - Zamierzamy to udowodnić, odwołamy się do sądu apelacyjnego, a jak będzie trzeba, to i Sądu Najwyższego, bo obywatele polscy powinni wiedzieć, czy mają prawo rościć wobec ludzi, którzy odzyskali nieruchomości, w których ci mieszkali - argumentował Obara.
"Nic jej nie zapłacę"
Sąd orzekł też, że Głowaccy mają zwrócić Trawny ponad 12 tys. zł. Takie wydatki poniosła ona na wynajęcie adwokata.
- Nic jej nie zapłacę, póki sąd apelacyjny mi tego nie nakaże - zarzekał się Głowacki, który spóźnił się na ogłoszenie wyroku. Jego treść znał jedynie z relacji dziennikarzy i adwokatów. - Dobrze, że pan się spóźnił, bo by pan zawału dostał słuchając tego - pocieszał go Obara.
Jednocześnie sąd zwolnił Głowackich z kosztów sądowych, w skład których wchodzi m.in. wynagrodzenia dla biegłych. Wydatki te pokryje skarb państwa. Także ponad 6 tys. zł wynagrodzenia dla Obary pokryje państwo.
Ani Agnes Trawny, ani jej pełnomocnika nie było na ogłoszeniu wyroku.
Przez lata figurowała jako właścicielka domu
Sąd Okręgowy w Olsztynie już raz rozpoznawał tę sprawę. Oddalił wówczas roszczenia Głowackich. Sąd Apelacyjny w Białymstoku nakazał jednak ponowne jej rozpoznanie.
Agnes Trawny od ponad 30 lat mieszka w Niemczech. Jako pierwsza w polskim sądzie odzyskała dom zostawiony przed laty w Polsce. Gdy wyjeżdżała do Niemiec gminni urzędnicy przejmując dom nie usunęli jej nazwiska jako właścicielki z ksiąg wieczystych. Choć kobieta mieszkała w Niemczech, to wciąż figurowała jako właścicielka domu. Po latach to stało się podstawą ubiegania o zwrot majątku.
Autor: jl//tka / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24