Mężczyzna podejrzany o morderstwo i jego przyjaciółka nie żyją, prawdopodobnie popełnili samobójstwo - to tragiczny finał policyjnej akcji w bloku przy ul. Cegielnianej w Sanoku. Antyterroryści weszli do mieszkania, gdzie przez kilkanaście godzin była zabarykadowana para, po godzinie 1.00 w nocy z czwartku na piątek. W środku znaleźli dwa ciała i broń.
Jak poinformował w piątek reporter TVN24 Leszek Kabłak, który jest w Sanoku, ciała mężczyzny i kobiety zostały już wyniesione z budynku. Zostały one przetransportowane do zakładu medycyny sądowej. Po godz. 10.00 rano życie na osiedlu przy ulicy cegielnianej wraca do normy.
Mocny finał akcji
Finał policyjnej akcji miał miejsce w nocy. Decyzja o rozpoczęciu szturmu antyterrorystów zapadła przed godziną 1.00 w nocy z czwartku na piątek. Do klatki bloku weszło kilkunastu funkcjonariuszy, którzy - jak mówił dziennikarzom rzecznik podkarpackiej policji Paweł Międlar - kilka razy wezwali zabarykadowaną parę do poddania się i wyjścia. Ponieważ odzewu nie było, antyterroryści siłą sforsowali drzwi i weszli do mieszkania.
- W jednym z pokojów mieszkania znaleziono ciała kobiety i mężczyzny. Prawdopodobnie popełnili samobójstwo - powiedział Międlar.
Rzecznik dopytywany o to, kiedy para mogła odebrać sobie zycie, nie chciał odpowiedzieć. Stwierdził, że takie informacje mogą być dostępne dopiero za kilkanaście lub kilkadziesiąt godzin i ich udzielenie będzie w gestii prokuratury. Rzecznik dodał, że w mieszkaniu natrafiono też na pistolet i broń myśliwską.
Jak relacjonowała obecna na miejscu reporterka TVN24, w momencie wkroczenia policjantów do mieszkania było słychać dwa głośne wybuchy. Były to granaty hukowe antyterrorystów. Chwilę po zakończeniu akcji ewakuowani wcześniej mieszkańcy osiedla, gdzie miała miejsce akcja, otrzymali zgodę na powrót do swoich mieszkań. Ponownie zapalono światła uliczne, które uprzednio zgaszono w okolicy bloku na Cegielnianej. Do mieszkania 32-latka wszedł prokurator, by zabezpieczyć ślady.
Oblężenie w Sanoku
Cała akcja rozpoczęła się w czwartek. 32-latek był podejrzewany o zabójstwo 29-latka w Międzybrodziu k. Sanoka, do którego doszło w środę. W czwartek około południa policjanci podjechali pod blok mężczyzny, by go zatrzymać. Wtedy zostali przez niego ostrzelani. Oddał cztery strzały z okna na czwartym pietrze, na szczęście niecelnie.
32-latek wraz z 17-latką zamknęli się w mieszkaniu. Dziewczyna miała przebywać z mężczyzną dobrowolnie. Nie była zakładniczką. - Mężczyzna ma bogatą przeszłość kryminalną. Był już karany m.in. za przestępstwa narkotykowe - mówił w ciągu dnia rzecznik podkarpackiej policji Paweł Międlar. Dodał również, że ojciec mężczyzny, który już nie żyje, był związany ze służbami mundurowymi.
Na miejsce ściągnięto znaczne siły policyjnych antyterrorystów, m.in. z Rzeszowa i Warszawy, a także policyjnych negocjatorów.
W związku z zagrożeniem ewakuowano mieszkańców okolicznych bloków, a także dzieci z Gimnazjum nr 4 oraz z przedszkola przy ul. Jana Pawła II. Wyłączono też dopływ gazu. Miasto zapewniło ewakuowanym nocleg.
Nie chciał negocjować Przez całe popołudnie, wieczór i noc policjanci wielokrotnie apelowali do 32-latka, aby się poddał i otworzył drzwi do mieszkania. Wezwania pozostały bez odpowiedzi. Mężczyzna nie chciał też negocjować. Media donosiły, że na jednym z portali społecznościowych przyznał się do środowego zabójstwa. Informacja nie potwierdziła jeszcze tych informacji.
Dziewczyna wieczorem rozmawiała z negocjatorami. Odmówiła opuszczenia mieszkania.
Czwartkowy materiał programu "Polski i Śwat" o oblężeniu w Sanoku
Autor: mk,mn / Źródło: PAP, TVN24, tvn24.pl