Sejmowa komisja sprawiedliwości i praw człowieka debatowała w środę po południu na temat ewentualnej obecności materiałów wybuchowych we wraku Tu-154 M. Posłowie wysłuchali wyjaśnień Wojskowej Prokuratury Okręgowej w tej sprawie. Sala, w której obradowali była tak mała, a chętnych do wzięcia udziału w posiedzeniu tak wielu, że były problemy z jego rozpoczęciem. Nie obyło się bez mocnych słów.
Posiedzenie odbywało się w sali nr 307, w budynku B kompleksu sejmowego. Sala ta jest jednak tak mała, że z trudnem zmieścili się w niej posłowie, prokuratorzy i dziennikarze.
Przez populizm
Na kiepskie warunki procedowania zwrócił uwagę już na początku obrad przewodniczący komisji Ryszard Kalisz.
- Chciałbym wszystkich powiadomić, że jeżeli nie będzie miała komisja możliwości normalnej pracy, to ja wtedy komisję przerwę. Żeby była jasność. I to niezależnie od tego, kto będzie uniemożliwiał prace komisji - posłowie, inne osoby, bądź dziennikarze. Znajdujemy się w gmachu Sejmu RP i muszą tu być odpowiednie warunki, żeby móc procedować. Nad najtrudniejszymi sprawami również - powiedział Kalisz.
I dodał: - Proszę zatem o zamknięcie drzwi, proszę dziennikarzy o zaprzestanie robienia zdjęć, bo to jednak rozprasza. Sejm pracuje w takich warunkach w jakich musi pracować. Populizm poprzednich kierownictw Sejmu to spowodował. Tak to jest...
- Co spowodował? - zapytał ktoś z sali.
- Że nie było inwestycji. Strach przed tabloidami - skwitował poseł Kalisz.
Autor: mn//kdj / Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24