- Ja uważam się za członka tego samego pokolenia. I jako uczestnik, i członek tego samego pokolenia uważam, że Mazowiecki był darem nieba dla nas i opatrznościowym człowiekiem - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 Władysław Bartoszewski, wspominając zmarłego w poniedziałek Tadeusza Mazowieckiego.
Bartoszewski podkreślił, że przesłaniem, które Polacy powinni zapamiętać po Tadeuszu Mazowieckim jest "wierność wartościom, które wybraliśmy w ciągu życia we własnym sumieniu". - Nieugięta w zasadach, elastyczna w taktyce - ocenił.
Nazwał byłego premiera "darem nieba" dla Polski. - Ja uważam się za członka tego samego pokolenia. I jako uczestnik, i członek tego samego pokolenia uważam, że Mazowiecki był darem nieba dla nas i opatrznościowym człowiekiem - powiedział.
Fundamentalna sprawa
Wśród niepodważalnych zasług Tadeusza Mazowieckiego dla Polski Bartoszewski wymienił zamknięcie sprawy zachodniej granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej, czyli podpisanie porozumienia z Niemcami. - O ile mi wiadomo, żaden z poprzednich premierów nie komunistów nie stracił brata w niemieckim obozie koncentracyjnym i nie był wychowany w rodzinie przymusowo wysiedlonej z Płocka, nie miał takich doświadczeń dzieciństwa jak Mazowiecki - podkreślił Władysław Bartoszewski.
I dodał: - To Mazowiecki, a nie kto inny, widząc, że Polska ma same nowe granice, nowych sąsiadów i wszystkie dotychczasowe układy i umowy będą wymagały renegocjacji - bo nagle znaleźliśmy się w otoczeniu nowych tworów, 467 km nieuregulowanej międzynarodowo sprawy granicy między Polską a NRD - wykorzystał możliwość, przyjął tutaj Kohla, który akurat trafił do Warszawy w dniu, kiedy padał mur berliński - wspominał profesor.
I kontynuował: - Wtedy Kohl przyjął doktorat honoris causa, odbył rozmowy w Krzyżowej i mszę pojednania. Wtedy zaczął się proces, który w wyniku twardej postawy negocjacyjnej Mazowieckiego i Skubiszewskiego doprowadził do podpisania traktatu o "potwierdzeniu granicy polsko niemieckiej". To należy do wielkich jego osiągnięć - podkreślił.
Według Bartoszewskiego, gdyby nie fundament, który położył Tadeusz Mazowiecki w okresie od mszy w Krzyżowej do traktatu o granicy, nie była by możliwa "dzisiejsza pozycja Polski, szacunek do niej w świecie, prestiż i to, że polski minister spraw zagranicznych mógł wystąpić w Bundestagu i godzinę mówić jako pierwszy Polak w historii".
Gabinet Mazowieckiego
Rozmowa w "Faktach po Faktach" odbyła się w gabinecie, w którym kiedyś urzędował premier Tadeusz Mazowiecki. Dziś urzęduje w nim - jako pełnomocnik premiera - Władysław Bartoszewski. Profesor podkreślił, że po objęciu swojej funkcji "specjalnie" nie dokonywał zmian w tym pomieszczeniu.
- Pewne zmiany, ale czysto techniczne przesuwanie mebli odbywały się w pośrednich latach, bo tutaj m. in. urzędowała Hanna Suchocka, Leszek Balcerowicz, niekoniecznie premierzy. Premierzy urzędowali już gdzieś indziej i w okresie, kiedy ja byłem już ministrem spraw zagranicznych i bywałem u premiera rządu, nigdy w tym pokoju nie byłem, bo Jerzy Buzek, podobnie jak dziś Donald Tusk, urzędowali w zupełnie innej części tego samego budynku - powiedział Bartoszewski.
Zaznaczył, że ten pokój jest mu "dobrze znany". - Tutaj zaczęła się droga Tadeusza Mazowieckiego na etapie odpowiedzialności za państwo i moja prywatna droga pracy publicznej dla państwa. W tym pokoju Mazowiecki poinformował mnie, że przewiduje wykorzystanie moich możliwości jako ambasadora nowej Rzeczypospolitej w Wiedniu - wspominał profesor. - Zupełnym przypadkiem losu trafiłem do tego pokoju po latach, już jako pełnomocnik premiera Donalda Tuska. W tym pokoju, przyjmowałem później m. in. właśnie Tadeusza Mazowieckiego - dodał.
Telefon do premiera
Władysław Bartoszewski opowiedział też pewną anegdotę związaną z jego obecnym gabinetem. Pochodzi ona z czasów, gdy Mazowiecki był już premierem.
- To był pierwszy gabinet Tadeusza Mazowieckiego. Kiedy postanowiłem do niego zatelefonować i próbować się umówić w czasie przerwy semestralnej na uniwersytecie w Niemczech, gdzie pracowałem, zadzwoniłem do sekretariatu, dobiłem się, sekretarki były grzeczne, powiedziałem, że chciałbym z nim mówić, podałem nazwisko - powiedział Bartoszewski. - One przesylabizowały, zanotowały, widziałem, że nie miały zielonego pojęcia - gdybym był sekretarzem powiatowym PZPR to by miały pojęcie. Ale mówią tak: Bartoszewski, a czy pan premier będzie wiedział o kogo chodzi. Ja powiedziałem: tak będzie wiedział. To był obraz czasu - podsumował Bartoszewski.
Autor: mn//kdj / Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24