Ta książka jest jak granat babci Pawlakowej, która wręcza go synowi i mówi sprawiedliwość sprawiedliwością, ale ona musi być po naszej stronie - mówił w "Faktach po Faktach" Stanisław Ciosek, odnosząc się do publikacji Piotra Gontarczyka o Aleksandrze Kwaśniewskim. - Jakakolwiek wiedza jest jak granat, bo rozsadza ona dotychczasową rzeczywistość - odpowiadał Zbigniew Romaszewski.
Najnowsza publikacja Piotra Gontarczyka mówi o tym, że Aleksander Kwaśniewski w latach 1983-1989 był zarejestrowany przez SB jako TW "Alek". Liczący ponad 50 stron artykuł ukazał się we wtorek w specjalistycznym periodyku IPN "Aparat represji w Polsce Ludowej".
Muszą się liczyć, że zostaną prześwietleni
- Czy wcześniej, czy później wszystkie osoby publiczne muszą się liczyć z tym, że ich biografie zostaną prześwietlone, więc nic nadzwyczajnego w tym nie widzę - mówił senator PiS Zbigniew Romaszewski w odniesieniu do publikacji. Jak dodał nie chodzi tu o odwet IPN.
Senator dodał, że do Kwaśniewskiego ma jeden poważny zarzut. - Nie zgadzam się z jego tezą, że trzeba patrzeć w przyszłość, a nie w przeszłość. To jest to absolutnie bezsensowne zdanie - powiedział.
"Ciemne strony już dawno wyszłyby na światło"
Były doradca prezydenta Kwaśniewskiego jednak zaznaczył, że prześwietlać należy w czasie, kiedy kandyduje się na urząd. - Wtedy służby specjalne były w ręku formacji, która nie sprzyjała Kwaśniewskiemu i jeśli byłyby jakieś ciemne strony, to wyszłyby na światło dzienne - stwierdził Ciosek.
Podkreślił, że takimi publikacjami "ośmieszamy się na zewnątrz". - Podobnie jak z Lechem Wałęsą, to było niedobre - tak i teraz z Kwaśniewskim. Przyjdzie czas na następnego - przekonywał. Dodał także, że publikacja zupełnie nie dowodzi, że był on agentem. - To jest groteska, do czego doszliśmy - podkreślał.
"Człowiek opętany nienawiścią"
Publikację komentował w programie także generał Gromosław Czempiński. Były szef UOP ocenił, że autor jest człowiekiem opętanym nienawiścią, który pisze jednostronnie i mało weryfikuje.
Czempiński powiedział także, że największym problem pracownicy IPN mają z czytaniem akt. - Niewiele osób wkłada wysiłek w to, by zrozumieć, co jest w nich zawarte - stwierdził w "Faktach po Faktach". Dodał także, że publikacja, podobnie jak książka o Wałęsie, spowoduje polityczną burzę i kolejną grę teczkami. - Zastanawiające jest, że największe sensacje wyciąga zawsze Gontarczyk - podsumował.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24