Rozporządzenie premiera z 2003 r. ws. wysokości mandatów co do zasady nie jest niekonstytucyjne - orzekł Trybunał Konstytucyjny. Uchylił tylko kilkanaście szczegółowych zapisów z załącznika. Prokurator generalny Andrzej Seremet we wniosku do TK podnosił, że niezgodne z konstytucją jest całe rozporządzenie.
TK nie uwzględnił wniosku prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, że niezgodne z konstytucją jest całe rozporządzenie premiera Leszka Millera z 2003 r. w sprawie wysokości mandatów za wykroczenia, które to mandaty mogą być nakładane na obywateli przez funkcjonariuszy piętnastu podmiotów, m.in. policji, straży gminnej, pożarnej lub leśnej. Seremet kwestionował m.in. sztywną wysokość mandatów za ponad 300 wykroczeń - co nie pozwala np. na ich łagodzenie w zależności od okoliczności sprawy.
Prokurator generalny podkreślał, że sankcje określono w sposób sztywny, co oznacza, że wszyscy sprawcy danego wykroczenia otrzymują takie same mandaty. Troje sędziów TK uznało, że stawki mandatów z rozporządzenia mieszczą się w granicach kwot grzywien określonych w poszczególnych ustawach za dane wykroczenia. W uzasadnieniu sędzia Leon Kieres podkreślił, że postępowania mandatowe rządzą się innymi zasadami niż sądowe. Dodał, że ich celem jest "szybka reakcja państwa na wykroczenie", a postępowanie jest maksymalnie skrócone i uproszczone.
Przypomniał, że sprawca może odmówić przyjęcia mandatu, wtedy sprawa trafia do sądu, a ten kieruje się ogólnymi zasadami wymiaru kary. Trybunał uchylił kilkanaście szczegółowych zapisów o karaniu za niektóre wykroczenia, m.in. co do czynów związanych z ruchem i transportem drogowym. TK podkreślił, że nadal będą one karane, a osoby wcześniej za nie ukarane nie mogą występować o wznowienie postępowań w celu uchylenia nałożonych mandatów. Uchylone zapisy stracą moc obowiązującą po pół roku od ogłoszenia wyroku w Dzienniku Ustaw. MSW zapowiada, że zdąży doprecyzować zapisy w wyznaczonym terminie
Policja to nie sąd
Podczas rozprawy w TK przedstawiciel PG prok. Wojciech Sadrakuła przekonywał, że rozporządzenie nie może zmieniać przepisów ustawy, a orzecznictwo TK w tej kwestii jest jednolite. - Taryfikator należy do segmentu prawa represyjnego, a wtedy sankcje może ustanawiać tylko ustawa - dodał.
- Tymczasem prawo zmieniono w zaciszu gabinetu, a rząd mógł przecież wnieść do Sejmu odpowiednią inicjatywę legislacyjną - podkreślił prokurator.
Premier Donald Tusk w stanowisku do TK ze stycznia br. przekonywał, że rozporządzenie jako całość jest zgodne z konstytucją, a ustawa nie wyklucza możliwości ustalenia sztywnej stawki za konkretne wykroczenie.
Premier przypomniał, że funkcjonariusz nakłada grzywnę bezpośrednio po wykroczeniu i nie może analizować pobudek działania sprawcy, warunków osobistych i majątkowych. "Te zasady nie odnoszą się do mandatów, lecz do kar orzekanych przez sądy" - uznał.
Prawnik z MSW Krzysztof Staeven, reprezentujący w TK urząd premiera, podtrzymał pisemne stanowisko ówczesnego szefa rządu. Podkreślał, że postępowanie mandatowe nie jest tożsame z orzekaniem przez sąd. Argumentował, że według Prokuratury Generalnej jedyne, co mógł zrobić premier, to powtórzyć w rozporządzeniu regulacje ustawowe, podczas gdy - jego zdaniem - miał za zadanie "ujednolicić sposób reakcji organów uprawnionych do nakładania mandatów".
Sprawę badało troje sędziów TK. Składowi przewodniczył Mirosław Granat, sprawozdawcą był Leon Kieres.
Autor: MAC//plw,rzw / Źródło: PAP