W szpitalu w Lublinie zabrakło pielęgniarek. 73 z nich w tym samym czasie poszło na zwolnienia lekarskie. Placówka musiała wstrzymać przyjmowanie chorych i wykonywanie planowych operacji, a dyrektor skierował wszystkie zwolnienia do weryfikacji przez ZUS. Ale problemy pielęgniarek dotyczą całego kraju. Materiał magazynu "Polska i świat".
Dla każdego szpitala to najczarniejszy scenariusz: zamknięcie drzwi dla pacjentów. Stało się tak w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Kardynała Wyszyńskiego w Lublinie.
- Z powodu braku kadry pielęgniarskiej nie odbywają się operacje, zostały wstrzymane wszystkie planowe przyjęcia osób w szpitalu, nie ma możliwości zapewnienia ciągłości opieki nad pacjentem i bezpieczeństwa dla pacjenta przy tak dużych brakach kadry pielęgniarskiej - mówi pracująca w nim lekarz rezydent Katarzyna Pikulska.
"Jesteśmy zmęczone"
Lekarze operują tylko w nagłych przypadkach. 73 pielęgniarki, spośród 660, poszły na zwolnienie lekarskie. W czasie, gdy między związkami a dyrekcją trwa spór zbiorowy o pieniądze. - To nie jest akcja, jak nam się tu powtarza, że jakaś zmowa. Absolutnie. My również mamy prawo do zachorowania - zapewnia Maria Olszak-Winiarska, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Regionu Lubelskiego.
Większość pielęgniarek wzięła wolne na pięć dni. Co dalej, nie wiadomo. Jedna z nich, wypowiadając się anonimowo, podkreśla, że "sytuacja zwolnień lekarskich nie jest jakimś naciąganym sposobem strajku". - To jest akt naszej desperacji, jesteśmy zmęczone - przyznaje.
Dyrekcja szpitala skierowała wszystkie zwolnienia pielęgniarek do weryfikacji przez ZUS, a sam dyrektor mówi o swoim zaniepokojeniu i szykuje się na jeszcze większy kryzys. - Mamy już poustalane sposoby ewentualnego przekazywania pacjentów do innych szpitali - mówi Gabriel Maj.
Jesteś pielęgniarką? Dlaczego?
Pielęgniarki prorokują najgorsze. Z 200 tysięcy pielęgniarek w najbliższych latach ponad 40 tysięcy może przejść na emeryturę. Longina Kaczmarska z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych mówi krótko: myślę, że wiele szpitali musi być zamkniętych.
Doświadczonych pielęgniarek nie ma kto zastąpić. Co roku wprawdzie studia zaczyna pięć tysięcy młodych ludzi, ale przy łóżku pracę zaczyna najwyżej dwa tysiące . - Gdziekolwiek jestem, w jakimkolwiek towarzystwie, i mówię, że jestem pielęgniarką, to nie ma tej reakcji: super, super, że nią jesteś. Tylko: Pielęgniarką? Dlaczego? - mówi Maria Mgłosiek, pielęgniarka i studentka.
Studenci żalą się, że zawód pielęgniarki nie jest u nas tak prestiżowy, jak za granicą. Wiele do życzenia pozostawiają też zarobki. Z danych związkowców wynika, że pielęgniarki zarabiają od 1600 do 3500 złotych na rękę.
- Zarobki są dla mnie jeszcze wystarczające, ale na pewno, jeśli będę chciał założyć rodzinę, mieć własne mieszkanie, nie będę mógł sobie na to pozwolić - przyznaje pielęgniarz Mariusz Hardej. Rozwiązaniem, jak mówi, jest "druga praca": będę musiał brać dyżury po dyżurach.
- Biorę pod uwagę to, że wyjadę za granicę w pewnym momencie - nie kryje Maria Mgłosiek. - To już nie chodzi o pieniądze, chodzi o to, że naprawdę nas chcą - dodaje.
Zaostrzyć przepisy
Kilka lat temu pielęgniarki wywalczyły podwyżki, 400 złotych brutto przez kolejne cztery lata. Teraz walczą o zaostrzenie przepisów tak, by na jedną pielęgniarkę nie przypadało zbyt wielu pacjentów.
Więcej materiałów na stronie magazynu "Polska i świat" TVN24.
Autor: mm / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24