770 tys. zł zadośćuczynienia od Skarbu Państwa orzekł we wtorek Sąd Okręgowy w Rzeszowie za zamienienie dwóch chłopców z dwóch par bliźniąt. Orzeczenie nie jest prawomocne. Do zamiany doszło w 1953 roku.
Po 200 tys. zł mają otrzymać sami poszkodowani, 100 tys. zł - ojciec jednego z nich (pozostali rodzice już nie żyją), dwoje rodzeństwa - po 60 tys. zł i pięć pozostałych członków rodzin - po 30 tys. zł.
Jest to kwota znacznie niższa od tej, jakiej żądali powodowie, łącznie 10 osób: dwie pary bliźniąt, ich rodzeństwo oraz jeden ojciec. Chcieli oni 2,4 mln zł: po 300 tys. zł dla samych poszkodowanych, dla pozostałych członków ich rodzin - po 200 tys. zł.
Proces, który rozpoczął się w marcu na wniosek powodów, został utajniony. Uzasadnienie orzeczenia także odbyło się za zamkniętymi drzwiami.
Jak dwie krople wody
Pełnomocnik powodów mec. Maria Wentlandt-Walkiewicz powiedziała w dniu rozpoczęcia procesu, że zamienieni chłopcy byli bliźniętami jednojajowymi, więc ich podobieństwo było "uderzające".
- Te rodziny cały czas żyły w niepewności, były narażone na dociekliwość sąsiadów, kolegów w szkole, ich komentarze. A przede wszystkim każdy ma prawo wychowywać się w swojej rodzinie, ze swoim rodzeństwem, a szczególnie bliźnięta - powiedziała wówczas Wentlandt-Walkiewicz.
Jak w filmie
Do zdarzenia doszło w 1953 r. w szpitalu w Przeworsku. W odstępie dwóch dni urodziły się tam dwie pary bliźniąt: dwóch chłopców oraz dziewczynka i chłopiec. Nie wiadomo dokładnie, kiedy chłopcy zostali zamienieni.
Zamianę zaczęto podejrzewać, gdy zauważono, że chłopcy, wychowujący się w innych rodzinach, są łudząco podobni do siebie. Pełnomocnik dodała, że dzieci widywały się czasem, ponieważ mieszkały w pobliżu siebie.
Jednak decyzję o zrobieniu testów DNA rodziny poszkodowanych podjęły dopiero po nagłośnieniu w mediach sprawy zamiany bliźniaczek z Warszawy, w 2009 roku. Badania genetyczne potwierdziły, że zamienieni chłopcy są bliźniętami jednojajowymi.
Chcieli ugodowo, nie udało się
Z relacji mediów wynika, że bliźniacy nie decydowali się na zażądanie odszkodowania aż do 2007 roku. Wtedy zobaczyli dokument TVN o bliźniaczkach z Warszawy, które poznały się dopiero po 17 latach i przez siedem lat walczyły o zadośćuczynienie, które w końcu uzyskały. W 2009 roku bliźniacy spod Rzeszowa zrobili badania genetyczne, które ostatecznie potwierdziły ich pokrewieństwo. Najpierw rodziny chciały uzyskać zadośćuczynienie ugodowo. Rozmowy toczyły się z wojewodą podkarpackim, który reprezentował Skarb Państwa. Urzędnicy jednak nie zgadzali się na wypłatę pieniędzy. W marcu 2011 roku ruszył proces.
Niemowlę pod ochroną
Jak mówi w rozmowie z TVN24 Renata Piecuch ze szpitala w Przeworsku, obecnie nie ma szans na to, by przez pomyłkę dzieci zamienić. - Niemowlęta mają zakładane na rękę i nogę, w obecności matki, specjalne identyfikatory. Dane z opaski znajdują się także na łóżeczku dziecka. Także dzisiaj nie ma możliwości zamiany - mówi położna.
Tłumaczy, że dawniej łatwiej było o taką pomyłkę, bo informacje o danym dziecku pisane były na zwykłych tasiemkach. - Dane łatwo można było zmyć przy okazji np. kąpieli niemowlęcia - mówi Piecuch.
Źródło: PAP, TVN24