Ginekolog odmówił przyjęcia rodzącej pacjentki w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku. Powód? "Blokada miejsc". W obronie kobiety stanęli ratownicy z karetki pogotowia. Na szczęście dziecko urodziło się zdrowe. Ale wszyscy pytają: jak do takiej sytuacji w ogóle mogło dojść?
Rodząca kobieta z Pruszcza Gdańskiego została przywieziona do gdańskiego szpitala przez karetkę pogotowia. Lekarz odmówił jednak przyjęcia pacjentki, u której już zaczęła się akcja porodowa, tłumacząc się "brakiem miejsc".
Ratownicy z ambulansu, którym przyjechała rodząca, zaczęli jej bronić. Nie chcieli zabrać jej do innego szpitala, wyjaśniając, że pogotowie ma obowiązek dowieźć pacjenta do najbliższego szpitalnego oddziału ratunkowego - a ten znajdował się właśnie w Szpitalu Wojewódzkim.
Lekarz był jednak nieugięty. Do tego stopnia, że zdecydował się zawiadomić policję.
"Czegoś takiego nie widziałem"
Zdezorientowana ekipa karetki postanowiła więc poprosić o pomoc Wojewódzkie Centrum Kryzysowe - ale lekarz nie tylko nie chciał przyjąć ciężarnej kobiety, ale dodatkowo blokował karetkę.
- Kilkanaście lat jeżdżę w zespołach w różnych pogotowiach i przyznam szczerze, że z takim incydentem spotykam się po raz pierwszy - mówił wówczas ratownik z WCK.
Po trwającym prawie godzinę zamieszaniu lekarz nadal odmawiał przyjęcia rodzącej. W końcu Centrum Kryzysowe wysłało karetkę do innego szpitala. Na szczęście dziecko i jego mama czują się dobrze. Ale ani kobieta, ani jej mąż, nie chcą rozmawiać o całej sytuacji.
Lekarz, który odmówił pomocy rodzącej, nie ma sobie nic do zarzucenia. Nie poniesie za swój czyn żadnych konsekwencji.
Interwencję zapowiedział jednak lekarz wojewódzki, Jerzy Karpiński. - To kuriozalna sytuacja, trudna do wytłumaczenia - mówi. Trudno nie przyznać mu racji.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24