Toruń, Kozy koło Bielsko-Białej, Piotrków Trybunalski i Białystok - w tych miastach zostały skreślone zwycięskie numerki w ostatnim, rekordowym losowaniu Dużego Lotka. W białostockiej kolekturze "szóstka" padła już po raz czwarty. - Grający przychodzą tu, wierząc, że tu prędzej skreślą szczęśliwe numerki - tłumaczy przedstawiciel Totalizatora. Czworo zwycięzców musi podzielić się blisko 40 milionami. Na odbiór nagrody mają 60 dni.
2, 6, 15, 25, 29, 30 - jeśli ktoś z Państwa skreślił te numery w Lotto, oznacza to, że jest jednym z czterech nowych polskich milionerów. Co prawda nie z blisko 40 milionami, a "zaledwie" 9 449 247 zł. Bo tyle przypadło na "szóstkę" w największej w historii kumulacji. Też nieźle...
Szczęśliwy Białystok
- Zwycięzca musi się zgłosić po odbiór nagrody w ciągu 60 dni - tłumaczy w TVN24 Bogdan Matowicki z Totalizatora Sportowego - Pamiętajmy, że w przeszłości zdarzały się przypadki, kiedy nagroda nie trafiła do zwycięzcy. W ubiegłym roku padła "szóstka" w Michałowie i nie została odebrana - dodaje Matowicki.
Jak wynika ze statystyk, szczególnie szczęśliwa dla graczy jest kolektura w Białymstoku. Tak główna wygrana padła już po raz czwarty. - Jedna "szóstka" padła w marcu, dwie kolejne w maju - przypomina Bogdan Matowicki. Jak tłumaczy przedstawiciel Totalizatora, można się spodziewać wzrostu sprzedaży kuponów w tej placówce - Ludzie uważają ją za przynoszącą szczęście. Proszę też pamiętać, że wtorkowa wygrana jest najwyższą w historii białostockiej kolektury - dodaje.
"Nie chciałbym chodzić z tym po mieście"
- Jeszcze nikt nie zgłosił się po odbiór wygranej – mówił na antenie TVN24 Piotr Gawron, rzecznik Totalizatora. Jeśli szczęśliwy zwycięzca zgłosi się do oddziału, wtedy w specjalnym pokoju pracownicy totalizatora sprawdzą kupon i ustalą formę wypłaty. - I nasza łączność ze zwycięzcą na tym się kończy – mówił rzecznik. – Wygraną można otrzymać przelewem, ale także gotówką. Ale to byłoby trudne, bo taka kwota to pół metra sześciennego dwustuzłotówek. Nie chciałbym chodzić z tym po mieście – mówi Piotr Gawron.
Za "piątkę" prawie 4 tys.
Tych, którzy trafili "piątkę" było znacznie więcej, bo aż 1 214 osób. Każdy dostanie po 3 916,2 zł. To trochę więcej niż średnia płaca krajowa. I pomyśleć, że tylko jedna cyfra, a tak wiele w sytuacji majątkowej zmienia. "Czwórkowicze", których było 63 625, nie zostaną krezusami. Za taką wygraną totek wypłaci po 119,2 zł. Za "trójkę" - po 16 zł.
Oblężone kolektury
Rekordowym losowaniem cała Polska żyła od kilku dni. Do ostatniej chwili przed tym, jak kulki poszły w ruch, w kolekturach całego kraju tłoczyli się spragnieni fortuny gracze. W związku z tym, ostateczna suma kumulacji wyniosła aż 37 796 000 zł, a nie jak wcześniej zapowiadano, "jedyne" 35 milionów.
Jak trzeba było grać, żeby wygrać? Jedni skreślali te same liczby co zawsze licząc, że tym razem się uda, inni stawiają na chybił-trafił. CZYTAJ WIĘCEJ Los pokaże, jakiego "systemu" użyli zwycięzcy, jeśli oczywiście zechcą się podzielić tą informacją z szerszym gronem.
Miliony, miliony, miliony...
Czterech zwycięzców i 38 milionów do podziału oznacza, że dotychczasowy rekord, który padł cztery lata temu w Warszawie i wyniósł ponad 20 milionów złotych, nie został pobity. Tak jak i najlepszy wynik zeszłego roku. W Gdyni szczęśliwy zwycięzca zgarnął wtedy 17 milionów.
Zdarzało się też, że szczęśliwcy nie odbierali nagrody. Najczęściej bywało tak w przypadku wygranej za trzy- i czteroliczbowe trafienia. Wyjątkowo rzadko zdarzało się, żeby ktoś nie odebrał wygranej „szóstki”. Po nagrodę należy się zgłosić w ciągu 60 dni. Po pół roku przepada ona całkowicie.
Na koniec mały kubełek zimnej wody dla zwycięzców - pieniędzmi trzeba się podzielić z państwem: fiskus pobiera 10-procentowy podatek od wygranej.
Źródło: tvn24.pl, policja KSP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot. PAP