Dyrektor koszalińskiego więziennictwa płk Krzysztof Olkowicz został w poniedziałek uznany przez sąd za winnego ws. wpłacenia 40 zł grzywny za osadzonego w areszcie chorego psychicznie mężczyznę. - Podjąłem ryzykowną decyzję, ale absolutnie zasadną. Drugi raz postąpiłbym tak samo - powiedział TVN24.
Ta głośna, opisywana przez media, sprawa trafiła na wokandę po tym, jak o wpłaceniu grzywny za ubezwłasnowolnionego Arkadiusza K. do Ministerstwa Sprawiedliwości donieśli nieustaleni podwładni Olkowicza.
"Zaniepokojeni funkcjonariusze"
Podpisujący się jako "zaniepokojeni funkcjonariusze okręgu koszalińskiego" powiadomili oni resort o podejrzeniu naruszeniu przez dyrektora art. 57 par 1 Kodeksu wykroczeń, który zabrania uiszczania za więźnia grzywny przez osobę niebędącą dla niego najbliższym. Grozi za to areszt lub grzywna.
Ministerstwo Sprawiedliwości przesłało anonim koszalińskiej policji, a ta wszczęła postępowanie zakończone wnioskiem o ukaranie dyrektora w związku z popełnionym wykroczeniem.
W poniedziałek po kilkugodzinnej rozprawie, która toczyła się z wyłączoną jawnością ze względu na ważny interes Arkadiusza K., koszaliński sąd uznał, że Olkowicz jest winny podżegania jednego ze swoich podwładnych do zapłacenia grzywny.
Podczas rozprawy okazało się, że dyrektor nie wpłacił grzywny osobiście. O przygotowanie potrzebnej kwoty poprosił swoją sekretarkę, a wpłacenie grzywny zlecił zastępcy dyrektora aresztu śledczego.
"Podważał zasadność decyzji sądu"
Sąd uznał Olkowicza za winnego, bo jego zachowanie nie było pozbawione społecznej szkodliwości, chociaż wykroczenia "z istoty swej są czynami o znikomym ładunku społecznej szkodliwości". Poza tym dyrektor więziennictwa, podejmując działania w sprawie opłacenie grzywny za Arkadiusza K., "podważał zasadność prawomocnych decyzji sądu".
Sąd w uzasadnieniu podkreślił, że Olkowicz podejmując decyzję o wpłaceniu grzywny, nie wiedział, że Arkadiusz K. cierpi na zburzenia psychiczne i jest osobą ubezwłasnowolnioną. Informacja o tym dotarła do aresztu 2-3 tygodnie po tym, jak osadzony opuścił to miejsce.
Sąd wyjaśnił, że ubezwłasnowolnienie nie jest tożsame z niepoczytalnością i nie wyklucza ponoszenia odpowiedzialności za przestępstwa czy wykroczenia.
Bez kary
Żadnej kary Olkowiczowi jednak nie wymierzono, bo podejmowane przez niego działania - w ocenie sądu -"zmierzały do tego, aby doprowadzić do jak najszybszego, wręcz natychmiastowego zwolnienia Arkadiusza K. (…) czego nie można ocenić nagannie".
Wyrok jest nieprawomocny. Olkowicz zapowiedział apelację, bo - jak powiedział dziennikarzom - "czuje się osobą niewinną". Dodał, że nie żałuje tego, co zrobił, bo pierwszą instytucją, która zauważyła tego skazanego (Arkadiusza K. - red.), było więziennictwo.
- W przypadku tak krótkiej kary moja reakcja nie mogła być inna, jak tylko wpłacenie tych 40 złotych. Gdyby to był dłuższy pobyt, to byłby wniosek do sądu penitencjarnego. Jednak z uwagi na krótki czas bezzasadne było pisanie pism procesowych - powiedział dyrektor.
Olkowicz nie zgadza się z wyrokiem, gdyż jak podkreślił, aby można było mówić o wykroczeniu, na jakie w jego sprawie wskazał sąd, czyn musi być społecznie szkodliwy.
- I tu jest problem, bo czy to, co zrobiłem jest społecznie szkodliwe? - pytał na antenie TVN24. Dodał, że podjął ryzykowną decyzję, ale absolutnie zasadną. - Drugi raz postąpiłbym tak samo - zaznaczył.
Olkowicz zaapelował też do funkcjonariuszy Służby Więziennej, by "w sytuacji, kiedy zachodzi uzasadniona wątpliwość co do stanu zdrowia psychicznego osadzonego, nie przechodzili nad tym do porządku dziennego, tylko reagowali".
100 zł grzywny za wafelka
Arkadiusz K. trafił do koszalińskiego aresztu 3 września 2013 r., bo nie zapłacił 100 zł grzywny za kradzież wafelka wartego 99 gr. Grzywnę zamieniono mu na 5 dni aresztu.
O powodach jego osadzenia Olkowicz dowiedział się trzy dni później. Zaprosił więźnia na rozmowę, po której nabrał podejrzeń, że Arkadiusz K. cierpi na jakieś schorzenie psychiczne i nie powinien przebywać w areszcie.
Po uzyskaniu dodatkowych informacji na temat Arkadiusza K., którego wcześniej nie znał, Olkowicz zdecydował o zapłaceniu za niego 40 zł grzywny, aby mógł on wcześniej wyjść na wolność. Tak też się stało. 6 września 2013 r. mężczyzna opuścił areszt.
(archiwalny reportaż "Blisko ludzi" TTV)
Autor: kris/zp / Źródło: PAP, TVN24