Ośrodek jest przygotowany na leczenie zaburzeń osobowości. Możemy też pomagać osobom z upośledzeniem umysłowym. W ciągu trzech lat funkcjonowania tego ośrodka trzy razy występowałem do sądów z wnioskiem o zwolnienie pacjenta, zawsze odmawiano - mówi Ryszard Wardeński, dyrektor placówki w Gostyninie. Przebywa tu 38 osób. Większość nie chce korzystać z terapii.
Krajowy Ośrodek Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie działa od 2014 roku. Trafiają tu sprawcy najpoważniejszych przestępstw, którzy odbyli karę więzienia, ale w opinii dyrektorów zakładów karnych, powinni być dalej izolowani, bo z powodu preferencji seksualnych lub zaburzeń osobowości mogą popełniać kolejne przestępstwa.
O umieszczeniu w Gostyninie decyduje sąd na podstawie opinii biegłych. Jako pierwszy trafił tu Mariusz T., pedofil skazany w 1989 r. na karę śmierci za zabójstwo czterech chłopców, zamienioną potem na mocy amnestii na 25 lat więzienia. W ośrodku przebywa też jedna kobieta.
"Miejsce dla szczególnych przypadków"
38 pacjentów to prawie czterokrotnie więcej niż zakładano na początku. Miało tu przebywać 10 osób. Jak mówił, Ryszard Wardeński, dyrektor placówki w Gostyninie "miało to być miejsce dla szczególnych przypadków".
- Jeśli jednak jest taka możliwość, dyrektorzy zakładów karnych chętnie z niej korzystają i występują do sądów o umieszczenie u nas osób, które ich zdaniem są bardzo niebezpieczne. Z kolei sądy – to moje odczucie – mogą mieć obawy, jeśli chodzi o ich zwalnianie, wolą izolować. A jeśli sąd skieruje taką osobę do mnie, muszę ją przyjąć - powiedział.
Problemem w ośrodku jest też to - podkreślał dyrektor - że próbuje się do niego kierować osoby z chorobami psychicznymi, na przykład ze schizofrenią czy psychozą maniakalno-depresyjną. - A te osoby wymagają leczenia psychiatrycznego, leków. Powinny znaleźć się na oddziale psychiatrycznym. Nasz ośrodek jest przygotowany na leczenie zaburzeń osobowości, a najbardziej typowym tego przykładem jest osobowość dyssocjalną, kiedyś zwana psychopatią. Możemy też pomagać osobom z upośledzeniem umysłowym, bo w tych przypadkach też może dochodzić zachowań stwarzających problemy społeczne - wyjaśniał.
Nie chcą korzystać z terapii
Wardeński zaznaczył, że osobowość dyssocjalną można zmienić, ale to wymaga długotrwałej psychoterapii. - Nasi podopieczni mają szansę, żeby pracować nad sobą poprzez indywidualne rozmowy z psychologami, seksuologami, terapeutami zajmującymi się uzależnieniami - mówił.
Jednak - jak dodał - średnio trzech na czterech spośród nich nie jest zainteresowanych terapią.
- Są przekonani, że trafili do więzienia przez pomyłkę sądu. Nie przyznają się, że popełnili przestępstwo, nie akceptują tej sytuacji ani tego, że znaleźli się tutaj - tłumaczył.
Dyrektor placówki powiedział, że ciągu tych trzech lat istnienia ośrodka występował trzy razy do sądu z wnioskiem o zwolnienie.
- W każdym z tych przypadków uznaliśmy, że nie stwarza już bardzo wysokiego zagrożenia dla życia i wolności. Dlatego może kontynuować leczenie w ramach nadzoru prewencyjnego, poza ośrodkiem. Ale sąd powiedział: nie. Jedna z tych osób, to 72-letni pacjent. Nie widzi na jedno oko, jest spokojny, funkcjonuje społecznie poprawnie, nie jest konfliktowy, nie przejawia agresji, żadnych zachowań seksualnych i też nie było zgody.
Pytany, z czego to wynika, odparł, że jeśli taka osoba po wyjściu na wolność znowu popełni przestępstwo, "społeczna odpowiedzialność spada na tych, którzy zdecydowali się ją wypuścić".
- Z drugiej strony poza naszą, opinie w tych sprawach wydawali biegli, którzy nie mają na co dzień do czynienia z psychopatami. Są psychiatrami, zajmują się schizofrenikami, osobami cierpiącymi na depresję. Ich opinia była rozpatrywana na równi z tą przygotowywaną przez osoby, które z tymi pacjentami miały ciągłą styczność i były w stanie ocenić zmianę - argumentował.
Czas pobytu w ośrodku
Czas pobytu w ośrodku nie jest określony. - Uważam, że dla pacjentów pobyt tutaj jest szansą daną przez społeczeństwo. Co pół roku zasadność ich przebywania w ośrodku kontroluje sąd. Jeśli pracują, poddają się psychoterapii, uda się zmodyfikować ich funkcjonowanie społeczne i złagodzić cechy osobowości, to ten "koniec pobytu" powinien kiedyś nastąpić - tłumaczył dyrektor placówki w Gostyninie.
Ośrodek funkcjonuje jak szpital - podkreślał Wardeński. Można odwiedzać pacjentów codziennie. - Jedynym ograniczeniem jest ochrona, która takie spotkania nadzoruje. Sprawdza, czy nie są dostarczane narkotyki, alkohol - mówił.
Autor: kb//plw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24