Zbigniew Religa powiedział, że rząd PiS pozostawił następcom dwie propozycje związane z finansowaniem opieki zdrowotnej. Po pierwsze - projekt, aby połowa składki na Fundusz Pracy miała przejść do NFZ, co dałoby - jak mówił Religa - "ponad 4 mld złotych". Po drugie - wzrost składki zdrowotnej odpisywanej od podatku od 1 stycznia 2009 o 1 proc. do 13 proc. Religa przekonywał, że żadna reforma w służbie zdrowia nie uda się, jeśli nie będą zabezpieczone wystarczające pieniądze.
- Ta ustawa, którą jak sztandarem wymachuje minister Religa, znalazła się w rządzie 9 listopada, czyli tydzień przed powołaniem nowego rządu - wyjaśniła Ewa Kopacz. - Skoro była taka cudowna w ustach Religi i była panaceum na wszystkie bolączki, dlaczego nie została zrealizowana, np. gdy było białe miasteczko. Dlaczego "zabezpieczone" 4 miliardy nie trafiły do lekarzy, dziś mielibyśmy rozwiązaną sytuację - lekarze zarabialiby zdecydowanie więcej - mówiła minister zdrowia.
Za obecną sytuację, związaną z wejściem w życie nowych uregulowań skracających czas pracy lekarzy, minister Ewa Kopacz obwinia rząd PiS. - Za to możemy obwiniać tych, którzy przystali na taki zapis tej dyrektywy, nie biorąc pod uwagę specyfiki naszego kraju i liczby lekarzy - mówiła minister.
Mimo to minister uważa, że "sytuacja w polskiej służbie zdrowia po 1 stycznia wygląda naprawdę nieźle". - To jest i tak jest wielki sukces. Mógł być totalny chaos - stwierdziła Kopacz. Jak dodała, w negocjacjach pomogło złagodzenie wymogów w umowach z lekarzami (np. nie na każdym oddziale musi być lekarz) oraz przeznaczone na ten cel dodatkowe środki.
Kopacz wyjaśniła, że służba zdrowia utrzymywana jest z pieniądzy otrzymywanych od płatnika (NFZ), natomiast tylko jedna dziesiąta środków pochodzi z budżetu państwa. - W ciągu jednego dnia nikt nie jest w stanie rozmnożyć tych pieniędzy - tłumaczyła minister. Poza tym - jak zaznaczyła - to dyrektorzy szpitali mają prowadzić negocjacje z lekarzami, a nie minister zdrowia.
Według Kopacz, reforma systemu zdrowia nie może ograniczać się do podwyżek dla lekarzy. Jak powiedziała, w służbie zdrowia potrzebna jest szybka reforma ale nie rewolucja. Zapowiedziała uszczelnienie systemu i racjonalizację wydatków.
Jak wcześniej zapewniła na konferencji prasowej minister zdrowia Ewa Kopacz, spośród 16 województw w 15 szpitale podpisały umowy z NFZ. – Dyrektorzy negocjowali ze swoim personelem po kilka godzin dziennie - poinformowała. Jak dodała, wbrew przewidywaniom w wielu szpitalach nie zapanował chaos.
Minister Kopacz uspokaja pacjentów
Zapewniła, że wszystkie pieniądze z NFZ będą rozdysponowane pomiędzy świadczeniodawców. - Żadna złotówka nie będzie ukrywana na kontach NFZ - podkreśliła Kopacz.
Minister zapowiedziała również, że na najbliższym posiedzeniu Rady Ministrów przedstawi pakiet ustaw, które chce zrealizować. Jak wyjaśniła, chodzi o ustawę o ZOZ-ach, która pozwala na przekształcanie szpitali w spółki prawa handlowego, ustawę o prawach pacjenta, która zabezpieczy zarówno indywidualne jak i zbiorowe interesy tej grupy, o dobrowolnych ubezpieczeniach zdrowotnych oraz "negatywnym koszyku świadczeń". Dodała, że ten ostatni projekt zostanie przedstawiony do konsultacji pod koniec stycznia.
1 stycznia weszło w życie unijne prawo, które mówi, że czas pracy lekarza wynosi 48 godzin tygodniowo i może być wydłużony do 72 godzin, jeśli lekarz wyrazi na to pisemną zgodę. Nowe przepisy mówią także o przysługującym lekarzowi 11-godzinnym odpoczynku.
Za zgodę na pracę w wydłużonym czasie medycy zażądali większych zarobków. W razie braku podwyżek część lekarzy zagroziła złożeniem wypowiedzeń z pracy.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24