W Lublinie w każdy ostatni czwartek miesiąca, na minutę włączane są syreny alarmowe. Wszystko po to, by przetestować sprawność urządzeń. Zdaniem miejskich urzędników testy za bardzo przyzwyczają mieszkańców do sygnału. Istnieje obawa, że gdy kiedyś będzie miał faktycznie zaalarmować, nikt nie zwróci na sygnał uwagi.
- Ja dostaję palpitacji, bo zaraz wyobrażam sobie nie wiadomo co. A wyobraźnię mam bujną - mówi mieszkanka Lublina. Podobnie reagują inni ludzie, którzy nie wiedzą, że wycie syren nie jest alarmem, a jedynie testem. Dlatego Urząd Miejski, by ulżyć zaniepokojonym mieszkańcom, wystąpił do wojewody z pytaniem, czy istnieje inna możliwość przeprowadzania testów. Odpowiedź jednak była krótka: "nie".
Nie reagować na dźwięk syren
- Niestety, trzeba wykonywać ćwiczenia i testy. Po to, żeby w sytuacji realnego zagrożenia cały system zadziałał - wyjaśnia Michał Sadura z Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie i apeluje, by nie reagować na sygnał.
Dla mieszkańców Lublina dźwięk syren stał się już rutyną. Michał Sadura uspokaja jednak, że w sytuacji, gdy trzeba będzie naprawdę ostrzec ludzi, do systemu alarmowego będą dołączone "inne działania komunikacyjne" - dodatkowy dźwięk dodany do tego standardowego.
Autor: jlo/kka / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Wikimedia Commons | Szater