Jarosław Kaczyński najbardziej obawia się NIK jako instytucji, która konsekwentnie będzie pokazywać zinstytucjonalizowane złodziejstwo, zalegalizowaną korupcję, jaka rozkwitła pod rządami partii mającej prawo i sprawiedliwość w nazwie - mówił w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" Jakub Banaś, syn szefa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia.
Prezes NIK Marian Banaś pod koniec maja przekazał, że Najwyższa Izba Kontroli kieruje do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez premiera Mateusza Morawieckiego, szefa KPRM Michała Dworczyka, ministra aktywów państwowych Jacka Sasina, a także szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego. Banaś w połowie maja przedstawił wyniki kontroli NIK dotyczącej przygotowań do wyborów kopertowych, które miały się odbyć 10 maja 2020 roku, ale ostatecznie nie doszły do skutku. Mówił między innymi, że decyzje szefa rządu o zleceniu druku kart wyborczych "były pozbawione podstaw prawnych".
"'Bóg, honor, ojczyzna' to przykrywka do brutalnej walki"
- Jarosław Kaczyński dobrze czuje politykę i rozumie, że wybory kopertowe to był dopiero początek - mówił w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" Jakub Banaś, syn Mariana Banasia. - Najbardziej obawia się NIK jako instytucji, która konsekwentnie będzie pokazywać zinstytucjonalizowane złodziejstwo, zalegalizowaną korupcję, jaka rozkwitła pod rządami partii mającej prawo i sprawiedliwość w nazwie - oceniał.
- Boi się, bo PiS wyrosła na deklaracji walki z tymi patologiami i rozliczeniach poprzedniej władzy PO-PSL. I tą narracją o walce z układami, czyszczeniu "świętych krów" PiS legitymizuje swoje rządy, kupuje nią swoich wyborców skłonnych w to prostodusznie wierzyć, zwłaszcza że na ich konta przelewa się kasa od państwa, biznes się kręci, a rekordowe zadłużenie państwa pozostaje dla wielu czystą abstrakcją - powiedział syn prezesa NIK.
Po drugie - dodał Jakub Banaś - "w perspektywie mamy 700 miliardów złotych z UE i o kontrolę nad tą kasą jest bój". - "Bóg, honor, ojczyzna" to przykrywka do realnej, brutalnej walki o bardzo realną górę kasy. A kto może przeszkodzić w swobodnym, partyjnym dzieleniu łupów? Niezależny NIK z "pancernym Marianem" na czele - dodał.
"PiS obawia się NIK z Banasiem jako szefem"
W ocenie Jakuba Banasia "PiS obawia się NIK z Banasiem jako szefem, który 'zerwał się z łańcucha'". - Innymi słowy: PiS chce przejąć NIK. Dlaczego? Bo to po pierwsze ostatnia niezależna od partii, licząca się instytucja państwowa, więc - zgodnie z logiką partii z mentalnymi źródłami w PRL - trzeba ją sobie podporządkować - ocenił.
- Po drugie: NIK w przeciwieństwie do rozbitej opozycji stanowi realne zagrożenie dla hegemonii politycznej i narracyjnej PiS. Ta realność objawia się w skutkach raportu o wyborach kopertowych - dodał.
- Banaś nie pozwolił komisarzom politycznym z PiS i ich stronnikom w Kolegium NIK doprowadzić do partyjnego zgwałcenia instytucji. Zasługą prezesa NIK jest to, że gdy dowiedział się o naciskach wiceprezesa Tadeusza Dziuby na dyrektora Bogdana Skwarkę w innej kontroli, to zdecydowanie stanął w obronie dyrektora i niezależności kontrolerów, co było jasnym sygnałem dla całej izby, Nowogrodzkiej i opinii publicznej - mówił Banaś.
W lipcu zeszłego roku portal Onet poinformował, że Bogdan Skwarka, dyrektor Departamentu Administracji Publicznej Najwyższej Izby Kontroli, napisał w połowie czerwca list do wiceprezesa Izby Tadeusza Dziuby, w którym zarzucił mu, że próbuje manipulować wynikami kontroli dotyczącej działalności europosłanki PiS Beaty Kempy jako ministra do spraw pomocy humanitarnej w latach 2017-2019. Parę dni później na Twitterze NIK opublikowano informację, że prezes Banaś zdecydował o odsunięciu Dziuby od nadzoru nad kontrolami, by "zagwarantować niezależność kontrolerom NIK".
- Kampania oczerniania Banasia będzie służyć nie tyle odebraniu wiarygodności jemu samemu, co instytucji, która pod rządami ojca nie realizuje interesów partyjnych. Wydarzenia ostatnich tygodni przekonały już chyba nawet najbardziej nieprzekonanych, że Banaś nie jest zblatowany z PiS, a NIK może być obiektywnym kontrolerem władzy. Z drugiej strony PiS prześladuje Banasia i naszą rodzinę w odwecie za to, że Marian Banaś nie poddał się kontroli partii – zwrócił uwagę.
Zapytany po co PiS-owi "medialny show" wokół Mariana Banasia, syn szefa NIK ocenił, że "PiS musi się wytłumaczyć przed swoimi wyborcami ze zniszczenia 'swojego człowieka' i to nie byle kogo, bo szefa KAS [Krajowej Administracji Skarbowej –red.] walczącego z mafiami vatowskim". - Musi też wytłumaczyć się z koalicji z Lewicą, której głosów w tej sprawie potrzebuje. Co ważne, w ten sposób Kaczyńskie tworzy wygodną argumentację, rodzaj alibi dla posłów i liderów Lewicy, którzy też będą musieli gęsto tłumaczyć się swoim wyborcom, jeśli zagłosują ramię w ramię z PiS za zdjęciem Banasia – zauważył.
"Kaczyński chce wyczyścić przedpole"
Jakub Banaś pytany był również o pojawiające się zarzuty pod adresem swojego ojca, w tym o rzekome nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych. - Realny wybór jest prosty: albo Marian Banaś - taki jakim jest, czy go lubimy czy nie, czy wierzymy mu, czy nie, czy zgadzamy się z jego intencjami, czy nie - pozostanie szefem NIK i stanie się tym, o czym mówiłem przed chwilą, tj. biczem bożym na patologiczne sprywatyzowane państwo PiS, albo go nie będzie i NIK stanie się kolejną atrapą - powiedział.
- Czy to się komuś podoba, czy nie, to ostatnią ostoją praworządności w Polsce oraz kontroli 700 miliardów z UE jest NIK z Marianem Banasiem na czele - dodał.
Pytany o to, dlaczego "PiS miałoby przystąpić do rozprawy z Banasiem właśnie teraz", syn szefa NIK podkreślił, że "jak mówił Kaczyński, taka jest logika dynamiki politycznej, to jest to momentum". - Jest dobrym strategiem i wie, że z każdym kolejnym opublikowanym przez NIK raportem będzie tracić słupki poparcia. (…) PiS boi się wyników kontroli Ostrołęki, afery GetBack, SKOK-u Wołomin, Polskiej Fundacji Narodowej, Orlenu czy zakupu respiratorów i maseczek. I wielu innych - dodał.
- Po drugie, być może czekają nas przyspieszone wybory już na jesieni tego roku. Kaczyński chce wyczyścić przedpole do kampanii wyborczej. Bo to niezależna, działająca zgodnie ze swoją misją NIK stanowi największe zagrożenie dla wyniku wyborczego PiS. To NIK wykonująca swoją robotę, ujawniająca złodziejstwo ludzi PiS, korupcję, udowadniając kłamstwa obozu władzy, może spowodować spadek notowań o co najmniej kilka punktów procentowych - ocenił.
"Najbliższe dni będą kluczowe"
Dopytywany o to, czy jego ojciec jest na wojnie z PiS, Jakub Banaś odpowiedział, że "to jednostronna wojna, a Banaś, NIK robi to, do czego jest powołana: kontroluje władzę". - To PiS bardzo chciałby ustawić Mariana Banasia, NIK w roli strony na wojnie. A dlaczego PiS nie chwali Banasia za robotę propaństwową? Za rzetelność, obiektywizm, niezależność? Skąd narracja o prywatnej wojnie, zemście - pytał.
- Bo PiS wobec faktów nie jest w stanie zachować się inaczej. Musi uciekać w pustą retorykę, znaleźć jakiś narracyjny wytrych dla swoich wyborców. Nie mogąc odnieść się merytorycznie do raportów z kontroli, PiS musi dezawuować NIK, prezesa i kontrolerów. Temu ma służyć kampania oczerniania Banasia, żeby odebrać wiarygodność instytucji, pokazać ją elektoratowi PiS jako prywatny folwark Banasia - ocenił.
Według Jakuba Banasia "niecałe dwa tygodnie temu odbyło się spotkanie z udziałem kluczowych decydentów oraz człowieka od brudnej roboty medialnej, na którym zapadała decyzja Kaczyńskiego: zniszczyć Banasia wszelkimi możliwymi środkami". - Mimo iż uczestnicy doskonale wiedzieli, że na Mariana Banasia nic nie ma. Uważam, iż najbliższe dni będą kluczowe dla sprawy Mariana Banasia - dodał.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"