W Sejmie jest projekt ustawy autorstwa posłów PiS w sprawie zmniejszenia pełnego składu Trybunału Konstytucyjnego. W związku z tym Trybunał powinien umorzyć postępowanie z wniosku premiera Mateusza Morawieckiego - mówiła w "Jeden na jeden" w TVN24 mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram z inicjatywy Wolne Sądy. W Trybunale o losach wniosku decydować będzie między innymi Krystyna Pawłowicz - posłanka PiS w czasie, gdy ten w 2016 roku wprowadzał zmianę zwiększającą pełny skład sędziowski w TK. Teraz zmiana może się okazać niekonstytucyjna.
Pięcioro sędziów Trybunału Konstytucyjnego ma zająć się w środę wnioskiem premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie pełnego składu Trybunału Konstytucyjnego. Obecnie pełen skład Trybunału to co najmniej 11 sędziów. Regulacja taka, według premiera, może jednak "ograniczać zdolności orzecznicze TK". W TK od kilku miesięcy trwa spór o kadencję Julii Przyłębskiej jako prezesa Trybunału, który utrudnia w ostatnim czasie zebranie się Trybunału w pełnym składzie 11 sędziów.
Zwiększenie pełnego składu sędziowskiego w TK do minimum 11 wprowadził w 2016 roku sam rząd PiS-u, który teraz pyta o konstytucyjność takiego rozwiązania. Wtedy posłanką PiS była Krystyna Pawłowicz. W środę będzie decydować w tej sprawie jeszcze raz.
Gregorczyk-Abram: wniosek premiera do TK jest niekonstytucyjny
Mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram z inicjatywy "Wolne Sądy" oceniła w "Jeden na jeden", że gest premiera "świadczy o bardzo daleko idącej bezsilności władzy wobec tej sytuacji, którą mamy w Trybunale Konstytucyjnym, czyli wobec tego wewnętrznego konfliktu dwóch obozów i sparaliżowania tego organu". - Pan premier postanowił pomóc w ten sposób i najprawdopodobniej, jeżeli ta rozprawa się dzisiaj odbędzie, to Trybunał zdecyduje, że w zasadzie trójka, piątka (sędziów - red.) nie ma to znaczenia, byleby rozpoznać tę nowelę, która tam czeka, która zdaniem rządzących uwolni miliardy z KPO - dodała.
W ocenie Gregorczyk-Abram wniosek szefa rządu jest "niekonstytucyjny". - W Sejmie została złożona ustawa, projekt poselski Prawa i Sprawiedliwości, który ma zmienić liczbę osób potrzebną do pełnego składu. Jeżeli tak jest, że w Sejmie jest ustawa, to Trybunał powinien umorzyć to postępowanie, bo wchodzi w kompetencje parlamentu, czy prezydenta - wyjaśniła. - To jest kolejna próba obejścia konstytucji - dodała.
Na uwagę, że większość parlamentarna nie może się porozumieć w sprawie projektu o zmniejszeniu pełnego składu, Gregorczyk-Abram powiedziała, że rządzący "nie mając większości, poszli na skróty i rękami Trybunału sobie rozwiążą tę sytuację".
Gregorczyk-Abram: nie wierzę, że ustawa o SN odblokuje środki na KPO
Pełen skład Trybunału musi się zebrać m.in. w sprawie styczniowej nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym z wniosku prezydenta, którą Andrzej Duda skierował w lutym do Trybunału w trybie kontroli prewencyjnej. Nowelizacja przepisów o SN ma wypełnić kluczowy "kamień milowy" dla odblokowania przez Komisję Europejską środków na realizację Krajowego Planu Odbudowy.
Gregorczyk-Abram powiedziała, że nie wierzy, że ta ustawa odblokuje unijne środki na KPO. - Dla Komisji może być to za mało, bo ta nowelizacja nie rozwiązuje wszystkich problemów, które postawiła przed nami komisja, ale na pewno będzie to jakiś istotny punkt w tym procesie. Będzie na stole Komisji leżała już realna propozycja - dodała.
- Pamiętajmy, że też jest taki wątek propagandowy, to znaczy niezależnie od tego, czy te środki popłyną, czy nie, że już samo uchwalenie tej ustawy, która ma rzekomo uwolnić te środki, będzie ogłoszone jako sukces - mówiła.
Gregorczyk-Abram: kiedyś była mowa o ciasteczkach w TK na zasadzie żartu
Gregorczyk-Abram odniosła się także do opisanych przez sędziego Mariusza Muszyńskiego zwyczajów panujących w Trybunale Konstytucyjnym. 5 lipca upłynęła sześcioletnia kadencja sędziego na stanowisku wiceprezesa TK. Jest on jednym z sędziów, którzy uważają, że kadencja Julii Przyłębskiej na stanowisku prezesa TK dobiegła końca w grudniu ubiegłego roku.
Muszyński w swoim wpisie internetowym przyznał, że urzęduje teraz w nowym pomieszczeniu, po sąsiedzku z Krystyną Pawłowicz. "A że głośno mówi, a pokoje małe i ściany cienkie (kartongips), to już po jednym dniu widzę, jak ciekawe to będzie sąsiedztwo" - czytamy.
Podzielił się także tym, że poczuł większą wolność, od kiedy nie jest wiceprezesem TK. "Owszem, na razie nad tym jeszcze panuję, dlatego nie napiszę, kto jadł w zeszłym tygodniu ciasteczka w saloniku prezesa TK. Skromnie wpisuję wszystkich gości do bazy archiwalnej dla mojego pamiętnika. W tym miejscu powiem tylko, że paleta słodyczy była imponująca. Jeśli mnie wzrok nie zawiódł, to znalazły się tam nawet kawały pięknego tortu bezowego" - napisał 5 lipca.
CZYTAJ WIĘCEJ: Spór w Trybunale Konstytucyjnym. Sędzia Muszyński pisze o "ciekawym sąsiedztwie" i "ciasteczkach w saloniku prezesa"
Na uwagę prowadzącej program Agaty Adamek, że już kiedyś była mowa o kawie i ciasteczkach w TK, mecenas powiedziała, że "kiedyś była mowa na zasadzie żartu". - Teraz wiemy, że to się dzieje naprawdę - dodała.
- Wzrusza przywiązanie do wartości pana Muszyńskiego. Szkoda, że te osoby, które tam zasiadają, nie widzą sędziów dublerów i wyroku Trybunału w Strasburgu, który wprost mówi o tym, że nie powinny zasiadać w tym składzie. Skupiają się na tym, kto do Trybunału przychodzi - mówiła Gregorczyk-Abram.
- Zresztą słusznie się skupiają, bo ja rozumiem ten wpis tak, że tam przychodzą na przykład politycy, którzy sprawę załatwiają w zaciszu gabinetu, jedząc właśnie te ciasteczka i te bezy. I tam tak naprawdę decydują się sprawy nas wszystkich, obywateli. Nie na sali Trybunału, tylko są uzgadniane wcześniej - dodała.
Gregorczyk-Abram: to są "Opowieści podręcznej" jeden do jednego
Gregorczyk-Abram odniosła się także w "Jeden na jeden" do sprawy policyjnej interwencji w szpitalu wobec pani Joanny. Kobieta zdecydowała, że zażyje tabletkę poronną, bo ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. O tym fakcie poinformowała lekarkę, co uruchomiło całą lawinę.
ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW" TVN: Pani Joanna zażyła tabletkę poronną. Do szpitala przyjechali policjanci, zabrali jej laptop i telefon
- Brak słów, żeby opisać to, co czułam, oglądając tę historię. To są rzeczywiście "Opowieści podręcznej" jeden do jednego - powiedziała Gregorczyk-Abram.
Oceniła, że "tak zwany wyrok Trybunału Konstytucyjnego leży u podłoża tych zachowań".
- Kobiety w Polsce boją się zachodzić w ciążę, boją się prosić o pomoc. Widząc taką historię, ile kobiet teraz poprosi o pomoc w sytuacji, kiedy chociażby zamówi tabletki i będzie się źle czuła? - mówiła. Jej zdaniem, "kobiety będą się bały, że przyjdzie prokurator, policja, kordon policyjny".
- Przecież na tę biedną kobietę wysłano kordon policji, zabrano jej telefon, laptopa. Już sąd się wypowiedział na ten temat, że zabór tych przedmiotów był po prostu nieuzasadniony - podkreśliła mecenas
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24