"Wyspowiadać" się w automacie? Kontrowersyjna Holy Machine, której gościny odmówił Dworzec Centralny, stanie ostatecznie w teatrze, a zaraz potem w parafialnym kościele w Sierpcu. Zaprzyjaźniony ksiądz ją nawet poświęci.
"Święta Maszyna" z wyglądu przypomina bankomat. Ale zamiast pieniędzy oferuje usługi duchowe. W menu można wybrać "intencje", "grzechy" i "problemy". Potem otrzymuje się paragon: z poradą, gdy zwracasz się z problemem, z pokutą, gdy wyznałeś maszynie grzech i z potwierdzeniem intencji, gdy chciałeś ją zgłosić.
Kamila Szejnoch, autorka tej instalacji, powierzyła maszynie swój problem: PKP w ostatniej chwili odmówiło instalacji na Dworcu Centralnym jej Holy Machine. Wystukuje ten tekst na dotykowym panelu. - Płakałam wczoraj, więc może znajdę jakąś pociechę - liczy.
Święta Rodzina z XV-wiecznej piety na dotykowym wyświetlaczu zastanawia się długo. W końcu wyskakuje porada: zrelaksuj się albo płacz.
- Nie było moją intencję urażenie czyichkolwiek uczuć religijnych - zaznacza artystka. - Nie przypuszczałam, że maszyna wzbudzi tyle kontrowersji.
Od huśtawki do religiomatu
"Święta Maszyna" miała stanąć na Dworcu Centralnym w Warszawie. Była już wstępna zgoda PKP. Kolej wycofała się niespodziewanie, w przeddzień startu projektu. Kamila twierdzi, że powiedziano jej, iż Holy Machine obraża uczucia religijne. Michał Wrzosek, rzecznik PKP tłumaczy to inaczej: - My z zasady nie zajmujemy się prezentacją projektów o charakterze religijnym.
Święta Maszyna stoi więc w magazynie. Od 17 do 21 marca zostanie wystawiona na dniach otwartych teatru Studio, potem na indywidualnej wystawie Szejnoch.
Szejnoch skończyła Akademię Sztuk Pięknych na wydziale rzeźby. Zaraz po dyplomie udało jej się wygrać konkurs na pomnik w Oslo. Projekt, który w Polsce też wzbudziłby pewnie kontrowersje: bo co to za pomnik, po którym mogą biegać dzieci. W Warszawie zasłynęła z instalacji huśtawki na pomniku Kościuszkowców. Zaprotestowali kombatanci.
Kontrowersyjna spowiedź
Kamila twierdzi, że tylko od użytkownika maszyny zależy, jak ją potraktuje: czy jako miłą zabawę, czy jako nową formę religijności. Autorka maszynę traktuje poważnie, ale nie oczekuje tego od innych. - To jest kombinacja religii i techniki, dwóch rzeczywistości, które z pozoru się wykluczają. Ja chciałam je połączyć - mówi. Inspiracją było to, co współcześnie dzieje się z ludzką religijnością. Z jednej strony pustoszeją kościoły z drugiej coraz większą popularnością cieszy się np. spowiedź przez internet.
Właśnie informacja, że w maszynie można się wyspowiadać, wzbudziła najwięcej kontrowersji. - To nie jest spowiedź sensu stricto. Ja to traktuje bardziej jako maszynę do zwierzeń, niż jako konfesjonał. Na koniec nie ma komunikatu: zostałeś rozgrzeszony. Jest tylko "idź w pokoju".
Ksiądz Jan Sikorski z Archidiecezji Warszawskiej przyznaje, że sam czasami korzysta z tzw. automatów modlitewnych. Można tam wylosować intencje modlitwy, np. za zmarłych czy za nawrócenie. Automatu Szejnoch nie zamierza z góry potępiać. - Taka maszyna nie jest rzeczą złą, o ile zachęca do religijności, a nie zniechęca. Trzeba także wykluczyć możliwość, że osoba, która z niej skorzysta uzna, że została wyspowiadana - tłumaczy.
Pomysł, że podróżny dostanie na drogę losowo wybrany kawałek Ewangelii do przemyślenia bardzo mu się podoba. Spodobał się też proboszczowi parafii z Sierpca, który zgodził się maszynę wystawić w swoim kościele, a nawet ją poświęcić.
To hazard lub transakcja
Innego zdania byli użytkownicy portalu "Fronda", którzy zainicjowali akcję pisania skarg na Szejnoch do PKP, urzędu dzielnicy, a przede wszystkim Urzędu Skarbowego. "Wydawanie paragonu sugeruje poświadczenie zawarcia umowy z odbiorcą reklamowanej usługi na spowiedź, jak również można za jej pośrednictwem zamówić również modlitwę w czyjejś intencji. W takiej sytuacji powstaje podejrzenie, że jest to działalność usługowa lub hazardowa, bo wydanie paragonu-pokwitowania sugeruje albo gwarancję realizacji zamówienia, lub też wykupienie losu na "chybił trafił" czyli taką samą szansę jak Loteria" - napisali.
- To bzdura - oburza się Krzysztof Żwirblis, dyrektor galerii Studio, organizatora ekspozycji. Co prawda instalacja ma coś w rodzaju wrzutnika na monety, ale to właściwie atrapa. Jeśli ktoś coś wrzuci, przeznaczą to na szczytny cel.
Krytykuje PKP, że pozbawiły artystkę kontaktu ze spontaniczną publicznością, jaką by byli podróżni na dworcu. I Kościół Katolicki, który jego zdaniem ingeruje w zbyt wiele sfer życia publicznego.
Jednak Kamila Szejnoch pretensje ma raczej do tych świeckich "świętszych od papieża".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl