Poznańska prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie ubezpłodnienia Wioletty Woźnej. Uznano, że postępowanie lekarzy nie nosi znamion czynu zabronionego. W ocenie biegłego, cesarskie cięcie oraz jego późniejsze konsekwencje były konieczne, by ratować życie pacjentki. Ona sama jeszcze przed zabiegiem podpisała na to zgodę.
Prokuratura poinformowała, że pacjentka zgłosiła się do lekarza w 23-24 tygodniu ciąży. Już wtedy stwierdzono u niej łożysko przodujące, co oznaczało, że ciąża jest zagrożona i jedyną metodą porodu będzie cesarskie cięcie. Poród drogą naturalną w takich przypadkach jest wykluczony. Lekarze poinformowali o tym Wiolettę Woźną.
Przypomniano, że przed porodem pacjentka podpisała zgodę na wykonanie cesarskiego cięcia oraz ewentualnych zabiegów, które musiałyby zostać podjęte w razie wystąpienia niebezpieczeństwa zagrożenia życia kobiety.
Prokuratura wyjaśniła że podczas porodu, życie pacjentki rzeczywiście było zagrożone (według lekarzy, mógł wystąpić krwotok). - Koniecznym było przecięcie jajowodów, co spowodowało pozbawienie pacjentki zdolności płodzenia - mówiła prokurator.
Biegły: lekarze uratowali jej życie
Opinia biegłych, którzy badali, czy lekarze mieli prawo wysterylizować Wiolettę Woźną dotarła do prokuratury w poniedziałek. Śledczy zlecili jej przeprowadzenie na początku września.
Powołany przez prokuraturę biegły w zakresie ginekologii i położnictwa w pisemnej opinii ocenił, że decyzja o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia w tym przypadku była słuszna i uzasadniona. Orzekł też, że postępowanie lekarza operującego było zgodne z zasadami sztuki lekarskiej. Lekarze posiadali odpowiednie uprawnienia i kwalifikacje, a zabieg przeprowadzony został z należytą starannością. Dzięki zabiegowi uratowano życie pacjentki.
Pacjentka: nie wiedziałam o sterylizacji
Wcześniej śledczy przesłuchali personel szpitala i matkę Róży. Podczas tego przesłuchania kobieta powtórzyła, że nie miała pojęcia o decyzji lekarzy, którzy podczas porodu postanowili ją wysterylizować.
Powiedziała, że poinformowano ją o planowanym przeprowadzeniu cesarskiego cięcia. To była dla niej nowa sytuacja, bo wcześniej rodziła dzieci siłami natury. Nie poinformowano jej za to, że możliwy będzie zabieg sterylizacji. Taka informacja nie została jej przekazana również później, po porodzie i po zabiegu.
Jak twierdzi Wioletta Woźna, o tym, że taki zabieg się odbył, dowiedziała się z dokumentacji medycznej już w domu - relacjonowała wówczas przebieg przesłuchania rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Magdalena Mazur-Prus.
Dyrekcja szpitala od początku przekonywała, że matka Róży przed porodem podpisała wszelkie wymagane zgody.
Według prawa, osoba powodująca ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci pozbawienia płodności podlega karze pozbawienia wolności od roku do 10 lat.
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24