Po wypłynięciu oświadczenia, w którym Stanisław Gawłowski zrzekł się immunitetu, marszałek Sejmu Marek Kuchciński poinformował w piątek, że sprawa posła Platformy Obywatelskiej wraca do ponownego rozpatrzenie przez komisję regulaminową. Głosowanie w sprawie Gawłowskiego zostało zdjęte z porządku obrad Sejmu.
Sejm w piątek miał w głosowaniu podjąć decyzję w sprawie wyrażenia zgody na uchylenie immunitetu i zastosowanie tymczasowego aresztu wobec Gawłowskiego. Prokuratura chce postawić politykowi dwa nowe zarzuty dotyczące korupcji i prania brudnych pieniędzy.
Związane z zakupem apartamentu w Chorwacji.
Gawłowski zapewnił w piątek, że nie jest właścicielem apartamentu w Chorwacji. - Nie dostałem żadnego apartamentu. Gdybym dostał cokolwiek, to bym to zamieścił w swoim oświadczeniu majątkowym i w rejestrze korzyści. Prokuratura stawia zarzuty na podstawie plotek - powiedział polityk.
Pytany, dlaczego akt notarialny dotyczący chorwackiej nieruchomości znaleziono u niego w domu, wyjaśnił, że pokój ma tam m.in. jego pasierb. - Syn prowadzi działalność gospodarczą, on w tym pokoju trzyma całe mnóstwo różnych innych dokumentów, również te, które dotyczą jego działalności gospodarczej - powiedział Gawłowski.
Dodał, że zgodnie z aktem notarialnym właścicielami nieruchomości są teściowie pasierba, którzy przekazali nieruchomość żonie pasierba.
W kwietniu tego roku zachodniopomorska delegatura Prokuratury Krajowej w Szczecinie postawiła posłowi Gawłowskiemu pięć zarzutów, w tym trzy o charakterze korupcyjnym. Dotyczą one okresu, kiedy polityk pełnił urząd wiceministra ochrony środowiska. Gawłowski przebywał trzy miesiące w areszcie, który opuścił w lipcu tego roku, po wpłaceniu pół miliona złotych kaucji.
Kolejny wniosek o uchylenie immunitetu
W czerwcu prokuratura w Szczecinie skierowała do Sejmu kolejny wniosek o uchylenie posłowi Platformy immunitetu oraz wyrażenie przez Sejm zgody na zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztu. Nowe zarzuty mają mieć związek z kupnem apartamentu w Chorwacji, który - według śledczych - Gawłowski miał przyjąć jako łapówkę od kołobrzeskiego biznesmena Bogdana K. Formalnie właścicielami nieruchomości są teściowie pasierba Gawłowskiego. Komisja Regulaminowa, Spraw Poselskich i Immunitetowych rozpatrzyła wniosek prokuratury 8 listopada. Opowiedziała się za tym, by Sejm uchylił immunitet posłowi PO oraz wyraził zgodę na zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztu. Prokurator Małgorzata Zapolnik, naczelnik Zachodniopomorskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej, prezentując wniosek podczas obrad komisji podkreślała między innymi, że dwa nowe zarzuty, które prokuratura chce postawić Gawłowskiemu, zagrożone są karą do 10 lat pozbawienia wolności.
- Są to czyny poważne. Wskazać należy też, iż sam fakt podjęcia działań zmierzających do ukrycia przyjętej korzyści majątkowej, poprzez zawarcie fikcyjnej umowy na osoby trzecie (chodzi o teściów pasierba Gawłowskiego - red.) stanowi też o obawie matactwa w przedmiotowej sprawie - wskazywała prokurator.
"Lipne" zarzuty
Gawłowski nie brał udziału w posiedzeniu komisji. Bronili go posłowie PO, zdaniem których wniosek prokuratury ma charakter polityczny. Robert Kropiwnicki uznał formułowane przez śledczych zarzuty wobec Gawłowskiego za "lipne". Przypomniał, że jego sprawą zajmowały się już w tym roku sądy, które decydowały w sprawie zastosowania wobec niego aresztu, a następnie o wyrażeniu zgody na to, by polityk mógł wyjść po wpłaceniu kaucji.
Autor: js/adso / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24