W zamachu w Tunezji zginęło dwóch Polaków - to najnowsze informacje naszego MSZ. Spekulacje na temat liczby ofiar i chaos informacyjny w tej kwestii panują od kilkunastu godzin. Najpierw rzecznik MSZ mówił o czterech ofiarach. Potem marszałek Sejmu oznajmił, że zginąć mogło nawet siedmiu naszych obywateli. W nocy zaś źródła tunezyjskie podały informację o jednej zabitej osobie z Polski.
Szef MSZ Grzegorz Schetyna oznajmił w czwartek rano, że według najnowszych informacji w zamachu terrorystycznym w Tunisie zginęło dwóch Polaków, dwie osoby są zaginione, a dziewięć rannych. Podkreślił, że są to na obecną chwilę "potwierdzone" dane.
W środę pojawiały się różne wersje. Niedługo po zamachu rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski przekazywał nieoficjalne informacje, według których wśród ofiar śmiertelnych mogło być czterech Polaków. Mówiono też o nieustalonym losie kilkunastu polskich turystów.
Wieczorem marszałek Sejmu Radosław Sikorski oznajmił w "Faktach po Faktach" w TVN24, że ma niepotwierdzoną informację, iż w Tunisie prawdopodobnie zginęło siedmiu polskich obywateli i że prawdopodobnie zostanie ogłoszona żałoba narodowa (informację o żałobie szybko zdementowała kancelaria prezydenta).
Wieczorem władze Tunezji poinformowały natomiast, że wśród ofiar jest jedna osoba z Polski. Mówiono też o jednej ofierze o niezidentyfikowanej narodowości.
Nie oceniam, bo nie rozumiem
Szef MSZ pytany w czwartek przez dziennikarzy w Sejmie o środową wypowiedź marszałka Sejmu ws. siedmiu ofiar, stwierdził: - Nie oceniam, bo nie rozumiem.
- Przy sprzecznych informacjach, które przychodziły i przychodziły, i ciągle przychodzą z Tunezji, ciężko je przekazać, nie mając pewności co do ich wiarygodności - mówił Schetyna, odnosząc się do chaosu informacyjnego.
Podkreślił, że on sam mówi o liczbie ofiar w "sposób absolutnie odpowiedzialny, sprawdzając to w rozmowach z konsulami i ambasadorem".
- Odnośnie innych informacji, które zostały przekazane mediom, proszę pytać tych, którzy je przekazywali - dodał Schetyna.
Przekonywał jednocześnie, że rząd - w przypadku wydarzeń w Tunisie - zadziałał w sposób "absolutnie perfekcyjny".
"Władze tunezyjskie mają kłopoty"
Prezydent Bronisław Komorowski w wystąpieniu w środę podkreślał, że "wciąż nie wiadomo, kto zginął, kto został ranny", choć "należy się liczyć z tym, że są to ofiary poważne".
W czwartek prezydent zauważył, że nie należy spekulować na temat liczby ofiar zamachu w Tunisie.
- O liczbie ofiar trzeba mówić zawsze z ogromnym umiarem, bo słuchają tych informacji także rodziny osób, które są w danym miejscu, gdzie był zamach. Jeżeli się podaje niesprawdzoną liczbę, szczególnie wyższą niż ta, która jest realnością, to oczywiście wywołuje się rozedrganie u tych ludzi, niepokój, ból - mówił w radiowej "Jedynce" prezydent. Zaznaczył, że on sam nie chce mówić o liczbie ofiar.
- Wiadomo, że są ranni i to jest wystarczający powód do głębokiego przeżycia wspólnotowego, bo przecież w tak trudnych momentach chcemy być razem, okazać solidarność, współczucie rodzinom, zademonstrować to, że jesteśmy połączeni bólem - powiedział Komorowski.
Prezydent ocenił, że "władze tunezyjskie trochę mają kłopoty z policzeniem wszystkich ofiar, identyfikacją". Według niego polskie władze konsularne i ambasada mogą w tym tylko pomagać, ale "sama akcja jest prowadzona przez miejscowe władze".
Na sprawdzonych faktach
Jan Wojciech Piekarski, były szef protokołu dyplomatycznego MSZ i były ambasador m.in. w Izraelu, Pakistanie i Belgii, zauważył we "Wstajesz i wiesz", że politycy, mówiąc o liczbie ofiar zamachu, powinni się opierać na sprawdzonych faktach.
- Powinni je podawać tylko wtedy, gdy nie mają wątpliwości. Niestety, jak wczoraj obserwowaliśmy przepływ informacji, również z kręgów politycznych, widzimy, że było sporo informacji niesprawdzonych - ocenił Piekarski.
Autor: MAC//rzw / Źródło: tvn42.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24