Beata Sauer, która jako ostatnia miała widzieć Jarosława Ziętarę przed jego zaginięciem w 1992 r., ówczesna dziewczyna dziennikarza, zeznawała w środę w procesie Aleksandra Gawronika. Były senator oskarżony jest o podżeganie do zabójstwa poznańskiego dziennikarza.
Aleksander Gawronik (zgodził się na podawanie pełnego nazwiska) oskarżony jest o nakłanianie ochroniarzy spółki Elektromis do porwania, pozbawienia wolności, a następnie zabójstwa dziennikarza. Ziętara był dziennikarzem śledczym "Gazety Poznańskiej". Pisał o aferach gospodarczych. Ostatni raz widziany był 1 września 1992 r. Miał się wówczas udać do pracy, do redakcji jednak nie dotarł.Gawronik odpowiada z wolnej stopy, nie przyznaje się do winy. Byłemu senatorowi grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności. Ciała Jarosława Ziętary do tej pory nie odnaleziono.
"Tego dnia patrzyłam, jak idzie ulicą"
W środę przed sądem zeznawała ówczesna dziewczyna Ziętary - Beata Sauer. Jak mówiła, poznali się jesienią 1987 r., od kwietnia 1991 r. byli parą. Kobieta była ostatnią osobą, która widziała dziennikarza przed jego zaginięciem.W sądzie Sauer opowiadała, jak wyglądał dzień, kiedy zaginął dziennikarz. - 1 września jak zwykle wstaliśmy rano, Jarek chodził na 9.00 do pracy. Wstałam, zrobiłam śniadanie, zjedliśmy je razem i Jarek wyszedł. Podeszłam do okna, patrząc, jak idzie ul. Kolejową. Nie miałam takiego zwyczaju, ale tego dnia patrzyłam, jak idzie ulicą. Przez umyte włosy nie wyszłam z nim, a dopiero później. Musiałam pozałatwiać kilka spraw - relacjonowała sądowi.Do domu wróciła ok. godz. 17. Jak mówiła, z powodu bólu głowy od razu położyła się spać. Rano spostrzegła, że Jarka nie było.- Zdziwiło mnie to, że Jarka nie ma w domu. To był czas, kiedy nie było komórek, więc pomyślałam, że podejdę na Dworzec Zachodni i zadzwonię do redakcji, zapytam, czy Jarek zjawił się w pracy. Kiedy połączyłam się z redakcją, dowiedziałam się, że nie było go wczoraj i nie ma dzisiaj - podkreśliła.Po powrocie do domu Sauer zauważyła, że w domu znajdują się notatniki i kalendarz Ziętary, z którymi - jak podkreśliła - dziennikarz nigdy się nie rozstawał. - Szukałam czegokolwiek, jakiegoś śladu. Kiedy znalazłam wszystkie dokumenty Jarka i notatniki, zaczęłam się na tym zastanawiać. To nie było normalne - dodała.W sądzie kobieta powiedziała także, że słyszała nazwę Elektromis w okresie, kiedy zaginął Ziętara. Nie była jednak w stanie powiedzieć, kiedy i od kogo mogła to usłyszeć. Podkreśliła też, że nie znała wszystkich zainteresowań dziennikarskich swojego chłopka, ale pamięta, że interesował się polityką i firmami, które robiły "nielegalne interesy".
Zeznania policjanta
Zeznania składał także b. policjant, funkcjonariusz CBŚ Zdzisław S. W latach 90. pracował w komisariacie policji Poznań-Grunwald, który zajmował się poszukiwaniem Ziętary.W sądzie Zdzisław S. powiedział, że "sprawa Ziętary wróciła do niego kilkanaście lat później, kiedy skontaktował się z nim Maciej B.". Według prokuratury poznański gangster Maciej B. ps. "Baryła" był naocznym świadkiem podżegania do zabójstwa dziennikarza.- Na początku 2011 r. Maciej B. zadzwonił do mnie do domu i powiedział, że ma informacje nt. sprawy Ziętary i tego, co stało się z dziennikarzem. Znałem "Baryłę", bo kilka razy go zamykałem - powiedział.Do spotkania doszło w ZK w Rawiczu. Był przy nim obecny jeszcze jeden funkcjonariusz CBŚ, Piotr G. - Tam Maciej B. mówił nam o informacjach, jakie ma nt. Ziętary. Mówił w taki sposób, żeby za dużo nie powiedzieć, ale zagwarantować sobie złagodzenie wyroku. Po tej rozmowie Piotr G. został jeszcze z "Baryłą" i rozmawiali dość długo. Nie wiem, jakie tematy poruszali, ale Piotr G. był zadowolony po tej rozmowie - powiedział świadek.- Od tego czasu Piotr G. w ogóle się ze mną nie kontaktował. Maciej B. dzwonił do mnie po ok. dwóch latach i chciał porozmawiać. Miał wtedy żal do prokuratora, dochodzeniowych, że nic mu nie pomagają - dodał.
Gawronik nie komentuje
Zeznania składał w środę także b. policjant i pracownik Elektromisu Wiesław K. W późniejszym okresie prowadził klub Sami Swoi na poznańskim Starym Rynku, także związany ze spółką Mariusza Świtalskiego. Przed sądem powiedział, że Gawronika zna tylko z przekazów medialnych. Jednym ze świadków był także Edward P., prowadzący poszukiwania Ziętary w latach 90. Jak mówił, wówczas na łamach należącego do Mariusza Świtalskiego tygodnika "Miliarder" ukazał się artykuł prasowy, w którym zostały ujawnione szczegóły śledztwa. Jego zdaniem, informacje zawarte w publikacji już wtedy w znaczący sposób wpłynęły na tok prowadzonego wówczas postępowania i poszukiwań dziennikarza.W środę w sądzie obrońca Gawronika, adw. Patrycja Leśkiewicz zapowiedziała, że b. senator nie będzie komentował przebiegu procesu aż do jego zakończenia. - Biorąc pod uwagę te publikacje prasowe, które się ukazywały, i także fakt, że w tych publikacjach nie tylko ujawniane są informacje z postępowania przygotowawczego przed ich ujawnianiem w toku procesu, a także, iż zniekształcają one informacje będące przedmiotem procesu, podjęliśmy taką decyzję zgodnie z panem Gawronikiem - powiedziała.Jak podkreśliła Leśkiewicz, jej zdaniem dotychczasowe postępowanie już wykazało, że dowody, na których oparł akt oskarżenia prokurator Piotr Kosmaty, "w całości zostały przed sądem zdyskredytowane".Obrona przedstawiła także w środę w sądzie artykuł z tygodnika "Wprost" z czerwca 2016 r. Zdaniem obrony autor tekstu ujawnił dane personalne świadka, jego zeznania i informacje z prowadzonego śledztwa. Jak mówiła, z publikacji wynika, że autor miał dostęp do akt postępowania przygotowawczego. Wcześniej podobny zarzut obrona kierowała także m.in. do świadka w sprawie, poznańskiego dziennikarza Krzysztofa M. Kaźmierczaka, zarzucając mu ujawnianie w swojej książce "Sprawa Ziętary. Zbrodnia i klęska państwa" informacji z akt śledztwa. Przed sądem dziennikarz podkreślał, że nigdy nie miał dostępu do krakowskich akt postępowania.
Proces trwa
Dziennikarz i jednocześnie przedstawiciel Komitetu Społecznego im. Jarosława Ziętary, Krzysztof M. Kaźmierczak wystosował oświadczenie, w którym podkreślił, że "zawarta w oświadczeniu informacja o tym, że Aleksander G. nie będzie kontaktował się z mediami osobiście, wydaje się być tylko przyczynkiem do publicznego sformułowania szeregu oskarżeń dotyczących śledztwa, prokuratury oraz procesu i wywołania wrażenia o rzekomych nieprawidłowościach".W środę sąd przychylił się także do wniosku obrony i podjął decyzję o przeprowadzeniu dowodu w postaci konfrontacji dziennikarza Krzysztofa M. Kaźmierczaka z gangsterem Maciejem B. ps. "Baryła".Proces Aleksandra Gawronika rozpoczął się w styczniu br. Dotychczas przed poznańskim sądem zeznawali m.in. założyciel spółki Elektromis, biznesmen Mariusz Świtalski oraz osoby związane z jego firmą. Zeznania w sprawie składali także poznańscy dziennikarze współpracujący z Ziętarą w "Gazecie Poznańskiej".Kolejna rozprawa odbędzie się 30 września.
Autor: mw//tka / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/archiwum rodziny J.Ziętary