Zbigniew R., były wiceszef MSWiA w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, który po pijanemu zajechał drogę rodzinie i strzelał w powietrze z pistoletu, nie poniósł kary. Prokuratura umorzyła postępowanie, Zbigniew R. odzyskał też prawo jazdy. Dwa miesiące po spotkaniu z Prokuratorem Krajowym podczas organizowanej przez byłego wiceministra konferencji, prokuratura krajowa zainteresowała się sprawą odebrania zezwolenia na posiadanie broni Zbigniewowi R. Reportaż Bertolda Kittela i Jarosława Jabrzyka w "Superwizjerze" TVN.
Wiceminister został zatrzymany w kwietniu 2014 r. w okolicach Nowego Tomyśla. Małżeństwo z kilkuletnim synem wracało do domu po rozwiezieniu zaproszeń na pierwszą komunię. Nagle passata, którym jechali, z ogromną prędkością dogoniło czarne BMW. Kierowca oślepił ich światłami, wyprzedził i zmusił do zatrzymania. Z BMW wyskoczył uzbrojony w pistolet mężczyzna. Oddał kilka strzałów w powietrze. Kierująca passatem kobieta zaczęła uciekać. Bojąc się o życie swoje i swojej rodziny, rozpędziła się do 170 km/h i dwukrotnie przejechała skrzyżowania na czerwonym świetle. BMW ścigało ją do momentu, kiedy zostało zatrzymane przez policję. Rodzinie nic się nie stało. - Podczas przeszukania samochodu zabezpieczono pistolet, na który - jak się okazało - mężczyzna miał zezwolenie. Po przewiezieniu do komendy powiatowej po wstępnym badaniu ustalono, że mężczyzna miał w organizmie ponad 1,6 promila alkoholu - mówił Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Okazało się, że sprawcą strzelaniny był Zbigniew R., były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Po zatrzymaniu trzeźwiał w policyjnej izbie zatrzymań. Jego BMW trafiło na policyjny parking. Dowody przeciwko byłemu wiceministrowi były jednoznaczne.
Prokuratura umarza śledztwo
Zbigniew R. trafił do szpitala, a po kilku dniach wrócił do swojego domu. To wzbudziło protest polityków ówczesnej opozycji. - Środki, jakie zostały na niego nałożone, są - najdelikatniej mówiąc - bardzo delikatne - mówił w 2014 r. ówczesny poseł, a obecny prezydent Andrzej Duda. Poznańska prokuratura wyłączyła się ze sprawy. Śledztwo trafiło do Szczecina. Po ośmiu miesiącach tamtejsza prokuratura podjęła decyzję o umorzeniu śledztwa. Twierdziła, że Zbigniew R. w chwili zdarzenia był niepoczytalny. Śledczy uznali, że z tego powodu nie można przypisać mu winy ani za jazdę po pijanemu, ani za atak na przypadkowe osoby, ani za strzelaninę. Prowadzący postępowanie uznali też, że niepoczytalność byłego wiceministra była jedynie chwilowa.
Pamiętał wiele szczegółów
Przed pościgiem i strzelaniną Zbigniew R. pił alkohol. Przyjął również silne leki. Reporterom "Superwizjera" udało się ustalić, że lekarz, który mu je przepisał, został przesłuchany w śledztwie i potwierdził, że uprzedzał byłego wiceministra o zakazie spożywania alkoholu. Prawo mówi, że osoba, która sama doprowadziła się do stanu niepoczytalności, może odpowiadać karnie. Jednak jak wynika z akt sprawy, były wiceminister pamiętał z tamtego wieczoru zaskakująco wiele szczegółów - np., że nie groził zatrzymującym go policjantom, że nie powoływał się na wpływy i nie groził zwolnieniem komendanta policji w Poznaniu.
Nie stracił prawa jazdy
Sędziowie uznali, że skoro utrata niepoczytalności była chwilowa, to nie ma przeszkód, żeby były wiceminister w dalszym ciągu jeździł samochodem. - Sąd Rejonowy, rozpoznając wniosek prokuratora o umorzenie postępowania i zastosowanie środków zabezpieczających, umorzył to postępowanie z uwagi na niepoczytalność sprawcy i zastosował środek zabezpieczający w postaci przepadku pistoletu. Natomiast nie uwzględnił wniosku prokuratora w zakresie zastosowania drugiego środka zabezpieczającego, czyli zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych - powiedział Aleksander Brzozowski z Sądu Okręgowego z Poznaniu Jedyne konsekwencje, jakie spotkały Zbigniewa R. po całej sprawie, to przepadek pistoletu i utrata pozwolenia na broń. Reporterzy zażądali od prokuratury udostępnienia materiałów ze śledztwa. Według rzecznika Prokuratury Okręgowej w Szczecinie jest to niemożliwe, bo sprawa nie jest jeszcze prawomocnie zakończona. Okazuje się jednak, że postępowanie zostało prawomocnie zakończone 8 lipca.
Znajomość z prokuratorem krajowym
Z ustaleń reporterów "Superwizjera" wynika, że Zbigniew R. jest w przyjacielskich stosunkach z prokuratorem krajowym Bogdanem Święczkowskim. Spotkali się podczas konferencji poświęconej problemom bezpieczeństwa publicznego, która w maju odbyła się w Warszawie na Stadionie Narodowym.
Konferencja została zorganizowana przez Polską Platformę Bezpieczeństwa Wewnętrznego założoną przez Zbigniewa R. Członkami jej rady programowej są m.in. szefowie służb specjalnych policji, eksperci oraz wykładowcy akademiccy.
Wśród gości na bankiecie w loży platynowej Centrum Konferencyjnego Stadion Narodowego oprócz Święczkowskiego byli m.in były szef CBA Paweł Wojtunik i były szef MSWiA Janusz Kaczmarek.
Święczkowski pił alkohol w towarzystwie Zbigniewa R. Około dwóch tygodni później do prokuratury krajowej trafiły akta Zbigniewa R. dotyczące pozwolenia na posiadanie broni.
- Nie wiemy, po co prokuratorzy potrzebują tych akt. Być może dopatrzyli się różnego rodzaju działań o innym charakterze dotyczącym innych osób - mówił prokurator Święczkowski.
Nie ukrywał, że zna Zbigniewa R. od wielu lat. Jak mówił w rozmowie z reporterami "Superwizjera", nie podziela postępowań byłego wiceministra. Tłumaczył, że od pewnego czasu ich relacje uległy ochłodzeniu i to gwałtownemu, zwłaszcza po zdarzeniu z kwietnia 2014 r. - Jeżeli chodzi o umorzenie postępowania, to miało miejsce w czasach, kiedy nie byłem prokuratorem krajowym. Decyzje sądów były w tym zakresie potwierdzające decyzje prokuratury, niezależnej jeszcze wtedy - mówił. Dodał, że to, iż Zbigniew R. kogoś zna, nie oznacza, że organy państwa mają działać na jego korzyść.
Autor: js/kk / Źródło: Superwizjer TVN
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN