To były przesiedleniec Jan Bolewski, a nie gmina Olsztyn, jest właścicielem 24 hektarów nad jeziorem Krzywym w Olsztynie - zdecydował w poniedziałek sąd rejonowy w Olsztynie. Sąd rozstrzygnął, że to mieszkający w Niemczech Bolewski będzie wpisany do księgi wieczystej nieruchomości.
Do tej pory w księdze jako właściciel działki widniała gmina Olsztyn. Poniedziałkowy wyrok nie jest prawomocny.
Teren warty 600 tys. zł
Spór dotyczy atrakcyjnego terenu w Olsztynie - 24 hektarów nad największym jeziorem w mieście - Krzywym. Grunt, do tej pory był we władaniu miasta - znajdują się tam las miejski i tereny rekreacyjno-sportowe. W pozwie ewidencyjną wartość ziemi określono na 600 tys. zł. Sędzia Anna Kampa, uzasadniając poniedziałkowy wyrok powiedziała, że "podstawą błędnej decyzji dotyczącej przejęcia przez Skarb Państwa w latach 70 (XX w. - red.) gruntu Bolewskich po ich wyjeździe z Polski, było wadliwe zastosowanie artykułu ustawy o gospodarce terenami w miastach i osiedlach z 1961 roku. Ta ustawa - jak wyjaśniła sędzia - odwoływała się jeszcze do dekretu z 1946 roku o majątkach opuszczonych i poniemieckich. Jak tłumaczyła sędzia, chodzi o to, że Skarb Państwa nie mógł przejąć nieruchomości po wyjeździe Bolewskich, bo nieruchomość nie należała do ojca Bolewskiego przed 1 stycznia 1945 roku. Zgodnie z prawem utrata nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa dotyczyła osób, które zachowały nieruchomość należącą do nich przed 1 stycznia 1945 roku. Tymczasem ojciec powoda nabył nieruchomość 4 lutego 1949 roku.
Niewłaściwe przepisy
Sędzia przypomniała, że ojciec Jana Bolewskiego przyjechał na te tereny w 1949 r. przez port w Gdyni, potem utrzymywał nieruchomość, którą uzyskał jako darowiznę od poprzedniego właściciela w formie aktu notarialnego przed polskim notariuszem, a w latach 70. (XX w.) wyjechał wspólnie z żoną i synem do Niemiec. - Zabierając mu tę nieruchomość zastosowano wówczas niewłaściwe przepisy i w obecnym czasie wszystkie organa, starając się kierować standardami ustroju demokratycznego państwa polskiego, a nie standardami poprzedniego ustroju, pouchylały te wszystkie decyzje a sąd jest tymi rozstrzygnięciami związany - podkreśliła sędzia.
Szansa na porozumienie
Poniedziałkowe rozstrzygnięcie dotyczące wpisu właścicielskiego do księgi wieczystej nieruchomości jest ostatnim w trwającym od 2007 r. sporze Bolewskiego z gminą Olsztyn. Od wniesienia sprawy do sądu o zwrot ziemi, Bolewski musiał wszcząć kilka innych postępowań dotyczących np. nieważności decyzji dotyczącej utraty obywatelstwa polskiego i przejęcia nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa, a także nieważnej decyzji dotyczącej komunalizacji ziemi. Gmina chcąc zachować grunty wniosła jeszcze sprawę o zasiedzenie nieruchomości, jednak wniosek ten został przez sąd oddalony. Jana Bolewskiego nie było w poniedziałek w sądzie. Jego pełnomocnik mec. Bolesław Senyszyn powiedział dziennikarzom, że "cieszy się z takiego rozstrzygnięcia sądowego i takiego się spodziewał, występując na drogę sądową przeciw gminie w 2007 roku". Zapytany co Jan Bolewski zrobi z gruntem odpowiedział, że jego klient poczeka aż wyrok się uprawomocni. Dodał, że Bolewski w sprawie nieruchomości "nie wyklucza możliwości porozumienia się z gminą". Rzeczniczka urzędu miasta w Olsztynie Aneta Szpaderska poinformowała, że po wydaniu przez sąd wyroku i uprawomocnieniu się wpisu w księdze wieczystej, miasto będzie prowadzić rozmowy z jej właścicielem. - Rozmowy będą dotyczyć pozyskania przez gminę terenów w zakresie niezbędnym do planowanych i realizowanych zamierzeń inwestycyjnych w tym rejonie Olsztyna - wyjaśniła Szpaderska.
Spadkobiercy upominają się o swoje
Sprawa Bolewskiego była kolejną na Warmii i Mazurach próbą odzyskania przez spadkobierców ziemi pozostawianej przez tzw. późnych przesiedleńców, którzy wyjechali na stałe do Niemiec. Mężczyzna ma podwójne obywatelstwo - polskie i niemieckie. Najgłośniejszą była sprawa odzyskania po latach gospodarstwa w Nartach koło Szczytna przez Mazurkę Agnes Trawny. W następstwie tego, z siedliska którego właścicielem był Skarb Państwa (Lasy Państwowe), wyprowadzić musiały się rodziny pracowników leśnych: Głowackich i Moskalików.
Autor: db\mtom / Źródło: PAP