Zadzwoniła do mnie matka dziecka, wytłumaczyła, że pilnie potrzebuje pomocy, bo najprawdopodobniej jej dziecko nie żyje - mówił mecenas Adam Ramotowski, prywatnie znajomy matki zmarłej 9-miesięcznej Blanki z Olecka. W rozmowie z TVN24 relacjonował, jak dowiedział się o śmierci dziewczynki. Wyjaśniał też, że jej matka zwracała się do niego w marcu z prośbą, aby pomógł jej odzyskać opiekę nad córką. - Wypowiadała się bardzo logicznie i bardzo mocno zależało jej na odzyskaniu dziecka - dodaje.
W poniedziałek do aresztu trafili rodzice 9-miesięcznej Blanki z Olecka w województwie warmińsko-mazurskim - 35-letnia matka i 45-letni ojciec. Prokuratura postawiła obojgu zarzuty znęcania się nad niemowlęciem, zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem oraz wykorzystania seksualnego.
Od listopada 2018 roku decyzją Sądu Rejonowego w Olecku dziewczynka przebywała w zawodowej rodzinie zastępczej. Głównym powodem było nadużywanie środków psychoaktywnych przez matkę dziecka.
Postanowienie sądu z 2018 roku było zarządzeniem tymczasowym na czas trwania postępowania, które zakończyło się w marcu 2019 roku.
Sąd Rejonowy w Olecku postanowieniem z 14 marca 2019 roku ograniczył władzę rodzicielską podejrzanych nad niemowlęciem poprzez poddanie jej wykonywania stałemu nadzorowi kuratora. Dziecko wróciło do rodziców. Sąd zdecydował, że kurator będzie składał miesięczne sprawozdania z kontroli i nadzoru nad rodziną.
Znajomy matki Blanki: tłumaczyła, że pilnie potrzebuje pomocy, bo najprawdopodobniej jej dziecko nie żyje
Sytuację związaną ze śmiercią dziewięciomiesięcznej Blanki przybliżał w rozmowie z TVN24 mecenas Adam Ramotowski, adwokat działający w Olecku, a prywatnie także znajomy jej matki.
- Zadzwoniła do mnie matka dziecka. Był to piątek, przed godziną 20, wytłumaczyła, że pilnie potrzebuje pomocy, bo najprawdopodobniej jej dziecko nie żyje - mówił. - Jeszcze w drodze do domu wykonałem telefon na numer 112, zawiadomiłem wszelkie służby - mówił.
Jak wyjaśniał, matkę dziecka zna jeszcze z czasów szkoły średniej. Powiedział, że w liceum to była "normalna dziewczyna", nie wyróżniała się na tle innych, a po szkole średniej ich drogi się rozeszły. Podkreślał, że ostatnio kontaktowała się z nim, aby pomógł jej odzyskać dziecko.
Ramotowski wskazywał, że matka dziecka zwracała się do niego na przełomie lutego i marca, z prośbą aby pomóc jej odzyskać opiekę nad dzieckiem, ale nie dotarła ostatecznie do jego kancelarii.
"Wypowiadała się bardzo logicznie i bardzo mocno zależało jej na odzyskaniu dziecka"
Jak zaznaczył Ramotowski, w marcu matka "wypowiadała się bardzo logicznie i bardzo mocno zależało jej na odzyskaniu dziecka".
- Kiedy zadzwoniła po raz drugi, była w bardzo złym stanie psychicznym i fizycznym, przede wszystkim bardzo przeżywała to, co się stało - kontynuował adwokat.
- Powiedziała mi gdzie mam jechać, podała adres - mówił. - Po przyjeździe na miejsce zdarzenia logiczny kontakt z nią się urwał - dodał. Podkreślił, że kobieta w tamtym momencie posiadała wyraźne ślady pobicia.
Mówił także, że jego zdaniem matka dziewczynki była wtedy trzeźwa, a czy znajdowała się pod wpływem środków odurzających - "to wyjaśnią badania".
"Teraz prokuratura traktuje mnie jako świadka"
Ramotowski poinformował także, że w pierwszych godzinach po tragedii, kiedy policjanci przyjechali do mieszkania matki Blanki, traktowali go jako jej reprezentanta.
- Teraz prokuratura traktuje mnie jako świadka. Wyjaśniono mi, że mam podać tylko techniczne rzeczy związane z zawiadomieniem organów ścigania [w momencie - red.] kiedy otrzymałem telefon [od matki Blanki - red.]. Takie informacje zostały udzielone, natomiast w dalszej części spisywania protokołu odmówiłem składania zeznań, jako że obowiązuje mnie tajemnica zawodowa - tłumaczył mecenas.
Poinformował także, że podjął "wszelkie niezbędne działania", aby Prokuratura Okręgowa w Suwałkach dopuściła go do sprawy w charakterze obrońcy matki Blanki.
Autor: mjz//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24